Paweł Bilski jest dyrektorem Drawieńskiego Parku Narodowego. To miejsce, które od lat z powodzeniem godzi szeroko pojętą ochronę środowiska z turystyką – wszak spływy na Drawie to jedna z największych atrakcji turystycznych regionu. Z nami rozmawia obawach, które pojawiają się w kontekście powołania Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry.
Czy w Drawnie nie ma problemu w łączeniu turystyki z ochroną przyrody?
– Problem jest zawsze, natomiast nauczyliśmy się rozmawiać, żeby te problemy rozwiązywać. W naszym parku turystyka jest głównie kajakowa. To jest ten najbardziej newralgiczny element, jeżeli chodzi o udostępnienie Darwińskiego Parku Narodowego. Park powstał ponad trzydzieści lat temu i kiedy powstawał, na terenie Drawna była jedna wypożyczalnia kajaków. W tej chwili kajaków są setki, zarówno w sąsiedztwie, jak i samym Drawnie. To pokazuje, że powołanie parku było dobrym impulsem dla lokalnej społeczności. Gastronomia, hotelarstwo, wypożyczalnie kajaków… te biznesy się rozwijają.
Jako park narodowy leżycie na terenie kilku gmin i musicie współpracować też z samorządowcami. Istnienie parku to dla tych gmin to wartość dodana, przynajmniej ja to tak postrzegam. Na terenach przyległych do parków działki i nieruchomości są droższe, bo ludzie w takich miejscach chcą przebywać.
– Tak, jak najbardziej. Poza tą wartością wymierną w pieniądzu, którą są w stanie zarobić hotelarze, restauratorzy, gastronomicy, czy przede wszystkim ci, którzy wypożyczają kajaki, mamy jeszcze ten aspekt, o jakim pan mówi. Jeżeli sobie popatrzymy na dowolny portal ogłoszeniowy, przy każdej nieruchomości, nawet w dużym oddaleniu od parku, mamy wpisane sąsiedztwo Drawieńskiego Parku Narodowego. To pokazuje, że istnienie parku to pewien magnes. W dzisiejszym zabieganym świecie, szybkim niemiłosiernie, każdy szuka jakiegoś wytchnienia. A park narodowy w naszej świadomości funkcjonuje jako oaza spokoju. I myślę, że stąd pojawia się właśnie tego typu myślenie, że jeżeli mówimy o parku, to mówimy o jakimś spokoju, o jakimś wytchnieniu.
A jak wygląda sprawa z wędkarstwem? Dosyć dużo się o tym mówi w przypadku planowanego Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry i to jest jeden z tych argumentów na „nie”. Natomiast na terenie Drawieńskiego Parku Narodowego też są akweny. Wątek wędkarstwa nie stanowi problemu?
– Mamy to uporządkowane. Od początku powstania parku przyjęto pewne założenia. Część parku jest dla przyrody, a część jest udostępniona dla turystów, wędkarzy i innych grup społecznych. Mamy rzekę Płociczną, która jest w ścisłej ochronie i mamy rzekę Drawę, która jest udostępniona. Oczywiście na określonych zasadach, w określonym czasie…
I fani łowienia pstrąga mają tu spore pole do popisu?
– Tak… mają u nas co robić fani pstrąga, to fakt. Od kilku lat, kiedy została uruchomiona przepławka na Kamiennej, mamy także łososia, co sobie poczytujemy za spory sukces. Mamy możliwość wędkowania na terenie parku. Opłata jest tak naprawdę symboliczna, bo za dzień wędkowania w Drawieńskim Parku Narodowym płacimy 8 zł. Więc nie jest to jakaś wygórowana kwota. Natomiast oczekujemy od wędkarzy dbałości o swoje stanowisko, swoje miejsce połowowe, jeżeli chcą tam wrócić. Współpracujemy z miłośnikami wędkarstwa. U nas można złowioną rybę zabrać do domu bez żadnych dodatkowych opłat, np. jeżeli chodzi o szczupaka to dwie sztuki dziennie. Natomiast oczekujemy od wędkarzy właściwego zachowania na wodzie, a także wypełnienia rejestrów, które potem przy zakupie kolejnej licencji na łowienie nam oddają. To pozwala ocenić zarówno ilość ryb, jaka jest łowiona przez wędkarzy, a także prowadzić pewne obserwacje monitoringowe w zakresie obecności ryb na akwenach parku.
Międzyodrze ma potencjał turystyczny i przyrodniczy?
– Myślę, że tak. To co wcześniej powiedzieliśmy: samo wskazanie, że w tym miejscu jest park, naprawdę przyciąga wielu chętnych, ciekawskich w takim pozytywnym słowa tego znaczeniu. Natomiast ważną kwestią jest, aby znaleźć optymalne rozwiązania systemowe dla tego obiektu. Żeby z jednej strony turyści mogli korzystać, a z drugiej, by miejscowa społeczność mogła z tego czerpać dochody, których w tej chwili nie ma. Jednocześnie jest szansa ochrony przyrody. Pamiętajmy, że tak naprawdę to miejscowi będą operatorami tego terenu, jeżeli on zostanie parkiem narodowym i dialog jest tu potrzebny. Zarówno podczas tworzenia parku, jak i później, jeżeli on powstanie.
Podczas wizyty wiceministra Dorożały pojawiła się grupa osób protestujących. Skąd te protesty się biorą? Jak pan myśli?
– Myślę, że główną przyczyną jest niewiedza. Bojaźń ludzi przed tym, co się może wydarzyć. Chyba tu jest największy problem i najwięcej pracy do wykonania, bo przyrodnicy ocenią walory przyrodnicze. Ci, którzy zajmują się udostępnieniem, zaplanują to, co można na Międzyodrzu zrobić. Hydrolodzy zaplanują, jakie działania zrobić, żeby podnieść i poprawić warunki wodne oraz warunki dla ryb. Natomiast tym ludziom trzeba pokazać jaśniejszą stronę parku. I wydaje mi się, że przede wszystkim edukacja i rzetelna informacja ma szansę zmienić to nastawienie.
Wiceminister w terenie. Rozmowy o parku narodowym są trudne, pojawił się nawet argument czołgów
Krzysztof Grzelak: Potrzebny jest zapis, który będzie gwarantował nam prowadzenie działalności
Po niemieckiej stornie Odry park już jest. W Polsce też może taki istnieć