Od 1 grudnia w Niemczech drastycznie podniesione zostaną opłaty za korzystanie z dróg. Podwyżki mogą sięgnąć nawet 100 proc. Dla polskich firm transportowych może to być gwóźdź do trumny, bo nowe stawki de facto zlikwidują marże w logistyce.
– Kwoty są uzależnione od emisyjności spalin, a najbardziej promowane są pojazdy zeroemisyjne, czyli elektryczne i wodorowe. Pozostałe pojazdy w zależności od klasy, do której zostaną przyporządkowane, będą miały odpowiednio wysokie lub niskie opłaty. Polski transport, zwłaszcza transport międzynarodowy znajduje się w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji związanej z kilkoma czynnikami, które nałożyły się na siebie. Po pierwsze jest to bardzo słaba sytuacja gospodarki niemieckiej, z którą bardzo mocno współpracujemy. Druga sprawa to problem ukraiński, czyli to, co dzieje się z przewoźnikami ukraińskimi. Do tego dołożono nam podwyżkę opłat drogowych w Niemczech – tłumaczy Dariusz Matulewicz, prezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych.
Na granicy polsko-ukraińskiej od wielu dni trwa protest polskich przewoźników. Transportowcy sprzeciwiają się dopuszczeniu taniej ukraińskiej konkurencji na rynki europejskie, która nie musi spełniać szeregu wspólnotowych regulacji.
Janusz Merz