Kibice Wilków Morskich znów opuszczali Netto Arenę z markotnymi nastrojami. Mistrzowie Polski zanotowali kolejną porażkę. Tym razem od naszej drużyny lepszy okazał się Start Lublin. I znów o przegranej zadecydowała słaba ostatnia kwarta.
– Szczerze to nie wiem co jest przyczyną tych słabych czwartych kwart. Może za bardzo się rozluźniamy i myślimy, że przewaga, którą uzyskaliśmy nad przeciwnikiem wystarczy na dowiezienie meczu do końca bez większego wysiłku – mówił nam przed meczem Kacper Borowski.
Wilki Morskie przez słabą czwartą kwartę przegrały mecz z Anwilem, a wcześniej potyczkę w Lidze Mistrzów z niemieckim Ludwigsburgiem. Dziś miało być inaczej… ale nie było.
Goście od pierwszych minut zawiesili wysoko porzeczkę Mistrzom Polski i szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie. Nasza drużyna zmniejszyła straty pod koniec kwarty, ale pierwsza odsłona meczu padła łupem koszykarzy z Lublina 25:23. W drugiej kwarcie lepsi o dwa punkty byli szczecinianie, do przerwy 40:40.
Koszmar zaczął się później. Proste błędy, fatalna skuteczność w sytuacjach, w których powinny padać pewne punkty i lublinianie trzecią kwartę wygrali 27:22. Ostatnia część potyczki potwierdziła jedynie to, co działo się w poprzednich meczach. King był nieporadny, nasi koszykarze na każdym kroku dawali popis nieskuteczności i na niespełna minutę przed końcem meczu przegrywali 10 punktami. Wprawdzie w końcówce wpadły dwa rzuty zza linii 3 punktów, ale to było zdecydowanie za mało i za późno, by myśleć o wygranej. Ostatecznie lepsi byli przyjezdni, Start Lublin wygrał 85:81.
Najskuteczniejszy strzelec Wilków, Morris Udeze, rzucił 13 punktów.
Trener Miłoszewski ma twardy orzech do zgryzienia. Ma drużynę z ogromnym potencjałem, ale zespół na razie ma problemy koncentracją w kluczowych momentach meczów.