Home Felietony  Zgubne inspiracje
Felietony 

Zgubne inspiracje

84

Co ludzie zostawiają w szczecińskich tramwajach i autobusach? Okazuje się, że  najczęściej są to portfele, „komórki”, klucze, dokumenty i ubrania. Ale zdarzają się też niebanalne znaleziska. Oto kilka przykładów z ostatnich tygodni: deskorolka, modlitewnik, przewodnik turystyczny po Dublinie, nakładka na zęby, pistolety zabawkowe, rower górski, robot sprzątający, nawóz interwencyjny.

A to już prawdziwe pole do popisu dla niejednego pisarza lub scenarzysty, nie tylko lokalnego. Przecież z tych pojedynczych elementów można skonstruować niezwykłe opowieści o mieszkańcach Grodu Gryfa lub przyjezdnych po których został tylko anonimowy przedmiot zostawiony w tramwaju lub autobusie. Wszystko zależy od inwencji twórcy. Weźmy na warsztat choćby taką nakładkę na zęby. I już można „popłynąć” np. z obyczajowo – dramatyczną opowieścią o pechu pewnego kibola, który zmierza na „ustawkę”, ale nie jakąś tam lokalną, tylko taką z prawdziwego zdarzenia, międzymiastową. Przygotowywał się do niej bardzo długo i solidnie na „siłce” oraz ringu. Testosteron go rozpiera, chciałby gdzieś i na kimś sprawdzić swoje umiejętności. No i w końcu nadchodzi ten dzień, wszystko jest przygotowane, obie grupy już niedługo zmierzą się w ustronnym miejscu. Ale bez niego! Zabraknie go, nie weźmie udziału w starciu, które ma szansę przejść do historii obu kibolskich klubów, bo gdzieś, w jakimś głupim tramwaju lub autobusie właśnie zgubił swoją ochronną nakładkę na zęby! Zachciało mu się w takim dniu korzystać ze środków miejskiej komunikacji! A jak się bić bez nakładki ? Zębów szkoda. Wiadomo przecież ile biorą teraz stomatolodzy choćby za głupią plombę. I pojawia się u niego taki, prawie hamletowski, dylemat: jechać dalej i wziąć udział w bitwie ryzykując utratą części uzębienia, czy zawrócić w niesławie, ale ciesząc się pełną tzw. „półką” w górnej i dolnej szczęce. Czyli po prostu: „bić (się)albo nie bić, o to jest pytanie?”.

Albo kolejna historia związana z nakładką na zęby:  romansowo – sentymentalna. Pan Władysław, mężczyzna z przedziału 70+. Do emerytury „cicha woda”. Teraz „brzegi rwie”. Prawdziwy lew salonowy i pogromca serc niewieścich w nadmorskich sanatoriach oraz jeden z niekwestionowanych władców Ciechocinka. Był właśnie tuż przed wyjazdem do tego erotycznego zagłębia i wracał od stomatologa z nową wkładką na niezbyt atrakcyjne już zęby. Ale dzięki niej będzie mógł znowu olśniewać zniewalającym uśmiechem, który oszołomi kolejne kuracjuszki na „fajfach”. Ten jego sławny już uśmiech oraz umiejętność zgrabnego poruszania biodrami w tańcu (stąd jego ciechociński pseudonim „Władek Biodro”) były prawdziwą gwarancją jego miłosnych podbojów. A teraz prawie grecka tragedia! Wysiadając w pośpiechu na Bramie Portowej zostawił w autobusie ten swój niezastąpiony atrybut powodzenia i miłosnych uniesień ! Co teraz? Jedna nakładka wygnała go z raju.

Albo kryminał związany z dziecięcymi pistoletami – historia  szczecińskiego Gangu Olsena, którego członkowie do tej pory obrabiali kioski „Ruchu”, ale gdy te zaczęły gwałtownie plajtować i znikać z krajobrazu Szczecina, postanowili zabrać się do prawdziwej „gangsterki”. A do tego potrzebna jest ostra broń. Tylko zamiast „glocków” i „sig sauerów” kupili od handlarza bronią pistolety zabawkowe. Na tyle tylko było ich stać. Mimo to nie chcieli się poddać. Szykowali wielki skok na jeden ze sklepów rybnych tuż przed Wigilią. Nie wyszło. Któryś z członków gangu, przewożąc ten arsenał „po pijaku” zapomniał je zabrać przesiadając się z tramwaju do autobusu.

A może historia romantyczno – sportowa? Rower górski – jeden z fanów sportu uprawianego dzięki temu pojazdowi zdobył już najwyższe wzgórza m.in. w Białymstoku, Zielonej, Jeleniej i Jastrzębiej Górze. Podczas zdobywania rowerem klifu w Międzyzdrojach dowiedział się, że w Szczecinie jest Gubałówka. Postanowił więc wjechać i na nią. I prawie mu się udało. Tylko nie przewidział, że Szczecin słynie z dziewczyn i kobiet niezwykłej urody. Jedną z nich dostrzegł na przystanku. W ostatniej chwili wyskoczył z tramwaju, biegnąc za głosem serca i nie tylko. A rower pojechał. Tylko nie na Gubałówkę.

Jak widać możliwości jest mnóstwo. Na pewno więcej niż oryginalnych przedmiotów zgubionych w szczecińskich środkach komunikacji miejskiej.

Powiązane artykuły

Felietony 

Urlop polski

Jest taki rodzaj urlopu, który nazwałabym polskim. Jest to taki czas, kiedy...

AktualnościFelietony 

Szczecińskie korty w przededniu turnieju Invest in Szczecin Open 2024

W ramach cotygodniowych felietonów filmowych: przed nami szczecińska, a właściwie Polska –...

Felietony 

Opozycja kontra rządzenie – czego radna nie rozumie?

Ten, kto mnie zna, wie, ile poświęciłem w ostatnich latach w obronie...

Felietony 

Zmarnowana wizyta

W sumie bez większego rozgłosu, tak trochę jakby tylnymi drzwiami, w Szczecinie...

WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com