Home Felietony  Trzeba mieć cohones
Felietony 

Trzeba mieć cohones

120

To już rzeczywiście stało się, cytując klasyka, nową, świecką tradycja, że podczas finału The Tall Ship Races w Szczecinie prezydent miasta zdobywa najwyższy maszt jednej z jednostek.  I trzeba przyznać, że wybiera te najokazalsze. Prezydent Piotr Krzystek już trzykrotnie wspinał się na masztowe szczyty. Podczas pierwszego finału regat w 2007 roku zdobył Dar Młodzieży. W 2013 roku wszedł na maszt ogromnego rosyjskiego żaglowca Kruzenshtern. Wspiął się na mponującą wysokość 51,3 metrów. W 2017 roku zdobył Shabab Oman II, jedną z najpiękniejszych jednostek, które dotarły na szczecińska imprezę. W tej wspinaczce towarzyszył prezydentowi Spiderman ze szczecińskiej Ligi Superbohaterów, która pomaga dzieciom z chorobami nowotworowymi. W sobotę 3 sierpnia 2024 roku postanowił zdobyć najwyższy maszt fantastycznego żaglowca Guayas, który należy do ekwadorskiej marynarki wojennej i jest jej statkiem szkolnym. Jednostka zbudowana została w hiszpańskiej stoczni w Bilbao w 1976 roku. Ma 78 metrów długości, a powierzchnia żagli to 1410 m kw. Załoga to 172 osoby. Podczas tegotocznego finału zacumowała przy nabrzeżu od strony Wałów Chrobrego.

Jak relacjonowały szczecińskie media jeszcze w piątek rano Piotr Krzystek czekał na zgodę kapitana żaglowca. Około godz. 15 biuro prasowe prezydenta poinformowało, że wejście na maszt nastąpi w sobotę, w samo południe Prezydent na pokładzie żaglowca pojawił się o godzinie 12.26. I ruszył w górę. Asekurowały go trzy osoby z załogi, w tym osobiście kapitan jednostki.

– Nie ma stresu, dlatego że już nie pierwszy raz wchodzę. Są emocje takie pozytywne i cieszę się, że po raz pierwszy idę z kapitanem osobiście. Wyprawa jest na najwyższym szczeblu. Zawiązujemy polsko-ekwadorską przyjaźń – mówił przed wejściem prezydent Piotr Krzystek reporterowi jednej z lokalnych stacji radiowych.

Widzów tego wyjątkowego wyczynów nie zabrakło. Stali i patrzyli. Niektórzy z otwartymi ze zdumienia ustami, inni gwizdali z podziwu oraz bili brawo, a jeszcze inni głośno dopingowali prezydenta. Piotr Krzystek wybrał środkowy, najwyższy maszt żaglowca. Wszedł na najwyższy kosz umiejscowiony na wysokości 40 metrów. Zdobył go szturmem, nie zakładając po drodze tzw. obozów jak np. himalaiści.

– Widok jest przepiękny. Wyobraźcie sobie, że stoicie na 12-piętrowym wieżowcu na Wałach Chrobrego, żaden deweloper wam tego nie zafunduje – zanotował dziennikarz jednej z gazet wrażenia prezydenta, kiedy już zszedł z masztu żaglowca.

Co jest bardziej stresujące: zarządzanie miastem, czy wchodzenie na maszt – dopytywali dziennikarze.

– Stresujące jest zarządzanie miastem. Wspinaczka jest ekscytująca – odpowiedział nie wahając się Krzystek dodając, że Guayas jest łatwy do wchodzenia a w trakcie wspinaczki bardzo mu pomagał kapitan.

– Instruował mnie, w którym momencie postawić nogę. To bardzo istotne podczas wchodzenia na górne kosze, kiedy ciało jest pochylone. Zasada jest prosta, przy wchodzeniu zawsze trzeba mieć trzy punkty podparcia. Nie wolno jednocześnie oderwać nogi i ręki. Każdy błąd może kosztować – mówił prezydent.

Stwierdził też, że nie przygotowywał się specjalnie do wejścia i nie widział wcześniej masztu ekwadorskiej jednostki

– To wejście wymaga przeciętnej sprawności. Natomiast nie wolno mieć lęku wysokości. Ja go nie mam – zapewnił Piotr Krzystek.

I niech sobie ludzie mówią o prezydencie Szczecina co chcą. Ale jednego na pewno nie można mu odmówić: trzeba mieć cohones, żeby czegoś takiego dokonać. Cieszy też, że tym razem wszedł na maszt jednostki z jej kapitanem. Jak sam stwierdził „zawiązując w ten sposób polsko – ekwadorską przyjaźń”. Szkoda tylko, że obaj panowie nie zabrali ze sobą pewnych materialnych elementów, które utrwaliłyby może, nawet po wsze czasy, tę relację. Prezydent mógł się wyposażyć np. w butelkę sławnej szczecińskiej „Starki”, kilka pasztecików oraz puszkę paprykarza. Natomiast kapitan odwzajemnić się jakąś butelczynę tequili oraz kilkoma smakowitymi tapasami. To na pewno wzmocniłoby świeżo zawiązaną przyjaźń, a może nawet zaowocowałoby wspólnym odśpiewaniem jakiejś popularnej i masowej pieśni znanej obu panom np. „We are the champions” zespołu Queen.

Wielu szczecinian czeka na kolejne zdobycze prezydenta miasta. Na razie jednak nie potwierdziły się nieoficjalne informacje że Piotr Krzystek tak rozsmakował się we wspinaczkach, że zamierza jeszcze w tym roku zdobyć w Szczecinie najpierw Hanzę Tower, potem wieżowiec – „termos” Polskiej Żeglugi Morskiej a na końcu budynek w którym mieścił się szczeciński oddział TVP.

Powiązane artykuły

teatr w szczecinie
Felietony 

Niezły teatr

Jak podnieść niektórym osobnikom ciśnienie? Np. pomysłem lokalizacji nowej siedziby dla Teatru...

AktualnościFelietony 

Czy instytucje publiczne podczas inwestycji są odważne?

Fajnych, pomysłowych i oryginalnych rozwiązań w przestrzeni miejskiej często szukamy w odległych...

Felietony 

Inwestycja, która miała być wygraną Szczecina, stała się porażką miasta

Stadion Miejski w Szczecinie, po przebudowie dumnie noszący imię Floriana Krygiera, miał...

alkoholizm - picie alkoholu
Felietony 

Kto najwięcej pije?

Podobno przed wejściem do muzeum CIA jest taki napis: „nic nie jest...