Home Aktualności To nie są zwykłe obrazki satyryczne. „Publikując w social mediach mogę dzielić się wiedzą i doświadczeniem”
AktualnościLifestyleRozmowy

To nie są zwykłe obrazki satyryczne. „Publikując w social mediach mogę dzielić się wiedzą i doświadczeniem”

297

Niegdyś dziennikarka, dziś terapeutka i… artystka. Grażyna Górkiewicz szkicuje – trochę z przymrużeniem oka, trochę też terapeutycznie, a jej rysunki wrzucane w social media intrygują wiele osób. Sama o swoich pracach mówi, że przyszedł taki moment, gdy zrozumiała, że jej osobiste przeżycia, przełożone na szkice: „Czasem mogą pomóc innym bardziej niż niejedna publikacja naukowa”.

 

Czasami wrzucasz w socjale swoje szkice. Niby zwykłe rysunki, a jednak sporo w nich emocji. Skąd czerpiesz inspiracje do swoich szkiców?

Przez długi czas myślałam, że będę tworzyć treści czysto naukowe, może z nutką humoru, może z odrobiną własnej refleksji, ale jednak obiektywne i oparte na wiedzy książkowej. Nigdy do tego się nie zabrałam. Wciąż wydawało mi się, że za mało wiem, że powinnam jeszcze sprawdzić to, co chcę przekazać w kilku innych źródłach, dochodziłam do absurdalnej sytuacji, w której  tworzenie posta na FB przypominało pisanie pracy magisterskiej. Tak, muszę przyznać, że byłam perfekcjonistką społeczną, to znaczy, opinia innych ludzi mnie paraliżowała. Aż przyszedł moment w moim życiu, takie olśnienie, że można szczerze i autentycznie pisać, mówić tylko o tym, co się zna najlepiej, czego się samemu doświadczyło. Jest taka scena w „Małych Kobietkach” kiedy profesor Friedrich Bhaer  wydaje opinię o powieści napisanej przez Joe March „Powinnaś czerpać z życia, z głębi swojej duszy, tutaj nie ma ani krzty z dziewczyny, którą mam zaszczyt znać (…) stać cię na więcej, jeśli masz odwagę to napisać”. Chciałam się schować za profesjonalnym językiem i faktami zaczerpniętymi z prac doktorów i profesorów, a to by nie było prawdziwe. Przyszedł taki moment, moment odwagi, kiedy pomyślałam, że moje osobiste przeżycia i mój dystans do nich mogą czasem pomóc innym bardziej niż niejedna publikacja naukowa.

Jaki to moment, jak to się stało, że „zmieniłaś kurs”?

– Bardzo pomogła terapia własna, tam przepracowałam wiele osobistych trudności, ale chyba najbardziej doświadczenie terapii grupowej, która jest obowiązkowa na kursie w szkole psychoterapii w nurcie poznawczo – behawioralnym, który kończę. To tam zorientowałam się, jak bardzo nam ludziom potrzebne jest dzielenie się swoją historią, swoimi przeżyciami, wtedy przestajemy doświadczać obezwładniającej samotności i bezsilności, a zaczynamy widzieć, że to nie przydarza się tylko mnie. To daje siłę i poczucie sprawczości, kiedy rozmawiamy też o tym jak sobie z tym radzimy.  To wzmacnianie poprzez empatię – na tym niezwykle ważnym mechanizmie oparty jest m.in. ruch Me Too czy ADHD Love.

Przyznam, że to że sami terapeuci potrzebują terapii jest nieco niepokojące, wydaje się, że to osoby, które powinny być emocjonalnie stabilne i dojrzałe.

– Oczywiście. I w tym kontekście niepokojące jest, kiedy psychoterapeuci nie korzystają z terapii własnej ani z superwizji. Bardzo trudno jest budować zdrową relację terapeutyczną z klientem, kiedy nie ma się zdrowej relacji z samym sobą.

Czy masz jakiś ulubiony temat lub motyw, który często pojawia się w Twoich pracach?

– Lubię rysować świnki morskie, nazywają się Orzech i Pomelo. To niezwykle pogodne i pokojowo nastawione zwierzęta, cierpliwie znoszą drobne tarmoszenia, które fundują im moje dzieci i wydają się zadowolone z tego, co mają. Ta filozofia życiowa jest mi coraz bliższa.

Mamy taką zabawę rodzinną – ja udaję, że mówię za świnki, a moje dzieci im odpowiadają, czasami jest to bardzo śmieszne. Po jednej z takich „rozmów” powstał komiks „Dziewczynka i Świnka”. To wtedy prawdopodobnie zdecydowałam, że będę rysować to, co mi się autentycznie przytrafia, niezależnie od tego, czy to będą prawdziwe zdarzenia czy tylko moje myśli…

Lubię też mówić o relacjach, jakie są złożone i jak bardzo ich potrzebujemy jako istoty ludzkie. Dziś coraz częściej ludzie uciekają od więzi i przynależności, bo boją się, że ich to osłabia. Tymczasem z teorii przywiązania wynika coś całkiem odwrotnego, nazywa się to czasem „paradoksem zależności”: im bardziej ludzie zależą od siebie, tym bardziej niezależni i odważni się stają. To właśnie  rezygnując  z realizacji naszych podstawowych potrzeb jesteśmy słabi i smutni.

A wracając do rysunków, to takie szybkie szkice, nie są dopieszczone, doskonałe, trochę takie „na kolanie”, nie przeszkadza Ci to?

– A Tobie przeszkadza?

Zastanawia…

– One są takie jak ja: szybkie, impulsywne i niedoskonałe (śmiech). To prawda, też chwilę myślałam o tym, czy zostawiać w internecie oryginały czy oczyszczone, dopracowane kopie i zdecydowałam, że akurat w moim przypadku autentyczne jest to pierwsze rozwiązanie. Czasami najdzie mnie wena w kuchni – wszędzie mam szkicowniki, żeby były pod ręką – i czasem coś kapnie albo zatłuści papier, czasem rysuję na kawałku kalki czy serwetki, to się coś rozmaże, tak jak w życiu, najczęściej jednak występuje jakiś szum. On jest dobry. Ja mam też tak, że kiedy się spinam na  dokładnym wykonaniu czegoś, zaczynam dbać o szczegóły, przeliczać, narzucam sobie presję doskonałości i włączam tylko logiczny mózg, najczęściej nic mi nie wychodzi a kiedy jestem swobodna, idę na żywioł, pracuję na emocjach, czuciu i instynkcie to wynik jest zaskakująco dobry. Kiedyś się mówiło „dusza artystyczna”, dzisiaj wiemy, że są grupy ludzi, którzy przetwarzają świat inaczej. Różnimy się pięknie.

Są ludzie, którzy rysując chcą zaistnieć w social mediach. Twoje szkice mają potencjał do tego, by uczynić się popularną – może nie satyryczką – ale na pewno cenioną rysowniczką. Chciałabyś tego?

– Nie wiem czy mam zdolności by zostać cenioną rysowniczką, myślę, że to wymagałoby ogromnego nakładu pracy, wtedy to już trzeba być jednak bliskim doskonałości (śmiech). Chciałabym być bliżej ludzi. W gabinecie mogę rozmawiać i wspierać określoną ilość osób potrzebujących, moich klientów. Rysując, pisząc i publikując w social mediach mogę dzielić się wiedzą i doświadczeniem z większym gronem odbiorców.  Sama śledzę profile psychologów, psychoterapeutów, albo po prostu mądrych ludzi i czerpię z nich inspirację, uśmiecham się i wzruszam, myślę „ja też tak mam”, albo „to ja” i zaczynam się śmiać do siebie. To jest właśnie to doświadczenie wspólnoty, może takie na miarę naszych czasów, ale jednak. Czuję, że nie jestem sama.

Powiązane artykuły

AktualnościSport

Daniel Michalski z dziką kartą do turnieju głównego Invest in Szczecin Open!

Znamy już nazwisko ostatniego zawodnika, który otrzyma „dziką kartę” do turnieju głównego...

AktualnościPolityka

Skandalu z zatrudnianiem radnych ciąg dalszy. Kolejny to Jan Posłuszny z Koalicji Obywatelskiej

Kolejny radny i kolejne kontrowersje z łączeniem mandatu radnego i pracy w...

AktualnościEkologia i zdrowie

Dwa pożary na Międzyodrzu

Czy to było podpalenie? Strażacy nie komentują, ale dwa dni z rzędu...

AktualnościBiznes i inwestycje

To ujęcie wody działa od blisko 100 lat

Już prawie od 100 lat działa ujęcie wody w Pilchowie. Choć zmienia...

WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com