Brak paliwa, a po wyborach niewykluczone, że drastyczne podwyżki… Na rynku może się pojawiać paliwo nieznanego pochodzenia. „Unikajmy takich zakupów, skutki mogą być opłakane” – przestrzegają mechanicy.
Brak paliwa, ograniczenia w tankowaniu, a niebawem być może drastyczne podwyżki. Nie milkną echa cenowych decyzji na stacjach Orlenu. Może się okazać, że niebawem zacznie powstawać paliwowa szara strefa, tym bardziej, że handel paliwami to intratny biznes. Jeśli będzie popyt, znajdą się tacy, którzy będą oferowali produkt, na który jest zapotrzebowanie.
– Wszędzie tam, gdzie pojawia się możliwość zarobienia pieniędzy bez opodatkowania, pojawia się pokusa – mówi Rzecznik Prasowy Izby Administracji Skarbowej w Szczecinie, Małgorzata Brzoza. – Na ten moment trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, ponieważ paliwo na zachodzie Europy jest droższe niż w Polsce, taki przemyt byłby nieopłacalny – dodaje.
Tłumaczy, że zupełnie inna sytuacja może dotyczyć wschodniej Polski, ale mało prawdopodobne, by paliwo z ewentualnego przemytu dotarło na Pomorze Zachodnie.
– Obecnie każdy przewoźnik, który wjeżdża do polski z paliwem, nawet z olejem jadalnym, jest monitorowany, pojazdy obligatoryjnie muszą być wyposażone w GPS-y. Transport musi być rejestrowany, a kierowca musi posiadać komplet dokumentacji związany z przewożonymi substancjami – wyjaśnia Małgorzata Brzoza.
Cysterna przewożąca paliwo jest cały czas monitorowana, każda zmiana zaplanowanej trasy czy dłuższe zatrzymanie pojazdu może spowodować kontrolę. Ale gdyby takie paliwo mimo wszystko trafiło na zachodniopomorski rynek, to nie warto go kupować.
– Tankowanie paliwa niewiadomego pochodzenia jest bardzo ryzykowne – ostrzega Piotr Popiołek z serwisu Auto-Wojak. – Zazwyczaj oszczędności przy tańszym zakupie paliwa są pozorne, zazwyczaj nie jest to paliwo dobrej jakości i w dłuższej perspektywie czasu działa szkodliwie na układ paliwowy i silnik. Ewentualne naprawy znacznie przewyższają uprzednie oszczędności – dodaje.