Jest ciepło. Ta miła okoliczność sprawia, że o świecie można myśleć nieco życzliwiej. Słońce i brak uciążliwych opadów wyzwoliły aktywność fizyczną. Spacerowicze, biegacze i rowerzyści szybko doładowali się endorfiną i uśmiechy wypełzają im częściej na twarze, kiedy mijają się na trasach. Panie przejrzały garderobę i część jest podniecona koniecznością nowych zakupów, a część koniecznością zapisania się na jakiś fitness. Koty nadal marcują, kampania finiszuje. Wiosna!
Słońce świec, dostarczając witaminy D tak bardzo potrzebnej w naszym klimacie. Porzucamy szare myśli i odzienie, wolimy pastele. Temperatura ociepla stosunki międzyludzkie i sprzyja integracji – co wyraźnie widać na miejskich Bulwarach. Ocieplenie wpływa na długości spódnic i głębokości dekoltów. Płeć męska prostuje sylwetki i zbiera się na odwagę. Długie, romantyczne spacery zaludniły okolicę Głębokiego, Lasek Arkoński stał się tłoczny, Puszcza Bukowa rozbrzmiewa gwarem, na Szmaragdowym tłok. Jasne Błonia w weekend śmiało mogą konkurować z Deptakiem Bogusława, twierdzę nawet jest na Błoniach tłum jest gęstszy. Galerie handlowe wystawiły kolorowe stylówki na manekinach witryn i kuszą modnym w tym sezonie kolorem Pantone 13-3010 o nazwie Peach Fuzz. Pora posprzątać ogrody.
W tak przyjemnych okolicznościach przyrody i cywilizacji myślimy, że w tym roku będzie lepiej. Lżej. Szczęśliwiej. Bardzo byśmy chcieli. Wiosenny zew natury odzywa się w nas i każe reprodukować, a to dla każdego gatunku oznacza chęć budowania bezpiecznego gniazda na miot. Wszystkie te kupowane radośnie bluzeczki w kolorze Peach Fuzz, sylwetki ćwiczone marszobiegami wokół parku i inwestycje we fryzjera czy kosmetyczkę prowadzą do jednego: rozmanażania, lub choćby doprowadzenia do czynności towarzyszących rozmnażaniu. Gena nie wydłubiesz, mówią. I taka jest prawda.
Jednak, żeby założyć gniazdo, trzeba najpierw mieć materiał budulcowy, miejsce i warunki. Nie może wiać, padać na głowę, a budulec musi być na zapas. Jak tego nie ma, to się gatunkowi nie chce rozmnażać, bo nie warto. Przestrzelona inwestycja i próżny trud.
Porządkujemy więc sobie życie, dom i ogród, lub chociażby szafę, żeby wykorzystać wiosenną chęć do działania. Sprzątamy, naprawiamy, wymiatamy śmieci. Poprawiamy sobie jakość. Styczeń i początek roku kalendarzowego to sztuczna data – początkiem jest tak naprawdę wiosna. Wracają ptaki, kończą się wycinki, drzewa mogą spokojnie zacząć się zielenić. Łatwiej będzie o pożywienie, zaraz pojawi się bób i szparagi, koniec z mrożonkami, wchodzą nowalijki. Lżej na żołądku, więcej ruchu, więcej sił witalnych. Można patrzeć przed siebie z nadzieją i snuć plany. Może ten sezon będzie lepszy? Kto to wie?
Jadąc do pracy w korku zdarzającym się nadal w tym samym miejscu widzę jak na topolach pojawiły się pączki, a na przystankach dzieciaki bez czapek zimowych. Ktoś idzie z psem, ktoś za rękę, ktoś do pracy. Gdybym nie stała w korku nie dostrzegłabym wszystkich tych subtelnych detali – mówię sobie i czuję, że to wiosna tak lirycznie mnie nastraja. Wracając do domu kupię żonkile do wazonu i pęczek rzodkiewek.
Jesteśmy żwawsi, silniejsi. Wiosna napędza nas nadzieją na lepsze jutro. Chciałabym, żeby pokładane nadzieje się spełniły, żeby reszta roku nie przyniosła rozczarowania.
Ponieważ tekst będzie wisiał w weekend wyborczy, nie łamiąc ciszy, zakończę go malutkim postulatem: drodzy nasi kandydaci, pamiętajcie, że liczymy na spełnienie tych wszystkich obietnic na lepszą codzienność naszą powszednią.