Home Z archiwum Szczecinera O gryfach w Szczecinie i na Pomorzu (cz.1)
Z archiwum Szczecinera

O gryfach w Szczecinie i na Pomorzu (cz.1)

852

W najbliższych dniach będziemy obchodzić kolejną rocznicę nadania Szczecinowi praw miejskich. Przypomnijmy: wydarzyło się do 3 kwietnia 1243 roku. By uczcić tą 781 rocznicę przypomnimy teksty o gryfie – magicznym heraldycznym stworzeniu, które znalazło się w herbie naszego miasta i regionu. Gryf to znane od starożytności monstrum, powstałe z połączenia kilku innych zwierząt – o tym ilu i jakich dowiecie się z lektury naszego minicyklu. Na początek przypominamy tekst Jarosława Kociuby o Herbie Wielkim Księstwa Pomorskiego, który pochodzi z numeru 1 Szczecinera z roku 2011 – był to artykuł otwierający ten numer.

Znak gryfa po raz pierwszy pojawi się na dokumencie wystawionym w 1194 r., potwierdzającym ustanowienie darowizny dla kościoła Mariackiego w Kołobrzegu. Dzisiaj obraz tego mitycznego stwora – pół lwa, pół orła – znajduje się w herbach niezliczonej ilości miast pomorskich, występuje w charakterze godła polskich województw, jest również częścią herbu niemieckiego landu Meklemburgii-Pomorza Przedniego.

Głośny, chrapliwy krzyk rozdarł wieczorną ciszę. Zaniepokojone konie zaczęły parskać i dreptać w miejscu. Żelisław ściągnął cugle, po czym rozejrzał się w poszukiwaniu źródła dźwięku. Nie był to głos żadnego ze zwierząt, które znał. Towarzyszący mu giermkowie i wojowie zaczęli szeptać niepewnie. Żelisław niecierpliwie skinął ręką i lekko ścisnął końskie boki stopami. Ucichli, jak na komendę, po czym ruszyli za swym dowódcą. Jechali przez bukowy las. Ciężkie, ołowiane światło zachodzącego Słońca przebijało się pomiędzy gałęziami. Żelisław burczał cicho pod nosem – tyle czasu zmarnotrawili w puszczy, a nie udało im się upolować, ba, nawet dostrzec choćby jednego tura. Pod końskim kopytem trzasnęła sucha gałązka. I znów puszczę przeszył dziwaczny wrzask. Czymkolwiek był, tym razem dochodził z dużo mniejszej odległości. Niejeden z towarzyszących Żelisławowi mężczyzn podejrzliwym wzrokiem obrzucił pobliskie zarośla. Nigdy nie wiadomo, gdzie mogą czaić się leśne duchy, rozgniewane zuchwałością ludzi.

– Cóż to być może? – spytał niepewnie giermek Bogusław, zbliżając się do swego pana.
– Ani chybi zwierz jakiś. Sprawdzić to trzeba – odparł Żelisław, nie patrząc nawet w jego stronę. – Za mną! – polecił, ruszając w kierunku, z którego – jak się wydawało – krzyk dochodził. Co odważniejsi natychmiast podążyli za nim. Pozostali ociągali się, jednak gdy upiorny krzyk ozwał się po raz trzeci, ruszyli w ślad za tamtymi.

Powiązane artykuły

AktualnościHistoriaZ archiwum Szczecinera

Ceglana kula w Podjuchach

I wojna zakończyła się dla Niemiec prawdziwą kastrofą. Nie tylko załamał się...

HistoriaZ archiwum Szczecinera

Lody (prawie) od NASA

Lato, upał, temat lodów jest bardzo na czasie. Ale w cyklu Z...

atelier przy breite strasse
HistoriaKulturaZ archiwum Szczecinera

Pracownie fotograficzne przy najbardziej reprezentacyjnej ulicy Stettina

Jaka ulica przedwojennego Szczecina była najbardziej prestiżowa? Jaki adres był najbardziej pożądany...

HistoriaZ archiwum Szczecinera

Sedina Mayom pisana

Początek tej opowieści dało pewne pióro wieczne. Wyryte na nim napisy najpierw...