Nadchodzi sroga majówka – mówią najstarsi górale na widok kopiastych wózków wywożonych z dyskontów. Dobrobyt w naszym biednym kraju to rzecz sporna, ale kto by o nim pamiętał, gdy przychodzi pora na najdłuższy weekend sezonu. Wyładowane kiełbaskami, karczkiem i węglem grillowym tabory suną przez parkingi. Tłok, rwetes i promocja. Czas na relaks. Relaks w spoczynku.
Zawsze zadziwia mnie to pospolite ruszenie na Lidle i Biedry, kiedy tylko zbliża się ustawowo wolny dzień. Nie taki, że ot: niedziela, ale zapowiedziany kalendarzowo wolny choć jeden dzieniuniek, który sprytnie łączony z weekendem daje mini urlop. Wtedy ruszamy kupować zapasy na tydzień. Są to rezerwy na srogie niedobory i jak na ciężką tyraninę w kamieniołomach. Tymczasem czeka nas leniwe siedzenie na meblach ogrodowych, kocach i hamakach. Bilansu energetycznego nie będzie.
W tym roku ciągiem wolna jest środa, piątek i niedziela. Co drugi dzień można więc spokojnie wpaść do sklepu i uzupełnić zapas kajzerek na śniadanie, ale nie. Trzeba zapewnić sobie taką hałdę produktów spożywczych, żeby już tylko leżeć i jeść.
Rzecz jasna, są tacy co wyjeżdżają na majówkę, ponieważ kosztem zaledwie trzech dni urlopowych mogą wyrwać się na dziewięć dni dokądkolwiek. A tam zapasów nie trzeba robić.
Ulubioną rozrywką kraju jest jednak spożywanie, głównie smażeniny i substancji wyskokowych. Drugi maja to bowiem Święto Grilla, a tak jak rybka lubi pływać, tak ogień trzeba gasić i zaraz tam wodą.
W Polsce przepisy dotyczące grillowania nie są jednoznacznie sprecyzowane. Nie zakazują grillowania nie tylko na prywatnej posesji, ale i na balkonie w bloku i w miejscu publicznym. Zakazu nie ma, ale trzeba się pilnować, bo można naruszać inne regulacje, które wynikają z ochrony przeciwpożarowej czy kodeksu wykroczeń. Siwy dym, czy to jako zasłona ciemności spowijająca okolicę, czy awantura sąsiedzka i darcie paszczy ciemną nocą jest jednakowo niepożądane.
Całe osiedla domków jednorodzinnych, okoliczne polanki i miejsca piknikowe zasnuje woal przypiekanych protein. Chcesz czy nie, musisz wdychać. Maj pachnie kiełbasą, zewsząd. Nie jest to najszczęśliwszy moment dla wegetarian, nie oszukujmy się: grillowany bakłażan tak intensywnie nie pachnie jak grillowana śląska. Nie ulega wątpliwości, że jest smaczny i doskonale zastąpi mięso, ale nie wydziela aż tak rozległej woni skwiercząc.
Czy kiełbasa staje się chuda, kiedy wytopi się z niej tłuszcz? Czy komary wezmą udział w wydarzeniu? Czy sąsiedzi będą grillowali także i nie będzie się można w spokoju wydzierać? I najważniejsze: z keczupem, czy z musztardą?
Tak wiele jest pytań.
O klimat się nikt nie martwi, płoną ognie, co2 leci w nieboskłon. O zdrowie też się nikt nie martwi, substancję rakotwórcze już się ustawiają w dwuszeregu, aby desantować trzustkę wprost z przypiekanego boczku. O napojach procentowych nawet nie ma co wspominać – ziemniaczane czy chmielowe, jeden pies – wchodzą bez pukania.
Chwała zatem nam za wszelkie chęci porzucenia na chwilę biesiad, mięsiwa, ognisk i wyjście na łono natury w celu poruszania się. Wyjdzie na zdrowie.
Polecam.