Budowa ścieżek rowerowych powinna być powodem do radości – szczególnie dla mieszkańców, którzy mogą dzięki nim wygodniej i bezpieczniej się przemieszczać. Niestety, rzeczywistość potrafi zaskoczyć. Ta ścieżka, zamiast ułatwiać życie rowerzystom i mieszkańcom, wprawia ich w zdumienie. To jednej największych absurdów inwestycyjnych ostatniej dekady w regionie.
Wyobraźmy sobie polną drogę, którą bardzo często rolnicy dojeżdżają do swoich pól, a codziennie mieszkańcy do posesji. Obok biegnie nowa ścieżka rowerowa. Ale zamiast być poprowadzoną równolegle do drogi, zaprojektowano ją w sposób, który przypomina zygzak. Ścieżka przecina polną drogę kilkukrotnie, zmuszając mieszkańców do… jazdy po niej.
To jeszcze nie koniec absurdów. Ścieżka, wyłożona gładką nawierzchnią, w deszczowe dni jest całkowicie zabłocona, to dlatego, że nie da się inaczej pojechać droga dojazdowa do posesji. Kierowcy zmuszeni do wjazdy na trasę dla rowerów, wwożą na kołach aut błoto. Każdy kolejny deszcz to dodatkowe problemy, a zamiast bezpiecznego ruchu mamy chaos.
Co o tym mówią użytkownicy? Rowerzyści w pierwszej chwili podkreślają, że ścieżka nie jest ani wygodna, ani bezpieczna. Jazda zygzakiem i konieczność zwracania uwagi na samochody w chwili, gdy trasa mogła być bezkolizyjna, wykluczają komfort i poczucie bezpieczeństwa. Mieszkańcy z kolei wskazują, że zostali pozbawieni wygodnego dostępu do swoich posesji. Gdyby ścieżka była poprowadzona równolegle do drogi, problemu by nie było. Natomiast kierowcy… narażeni są na mandat za jazdę po ścieżce rowerowej – choć często nie mają innej możliwości.
Jak doszło do tak kuriozalnego projektu? Mieszkańcy twierdzą, że zabrakło konsultacji społecznych. Projektanci skupili się na „odfajkowaniu” zadania, ignorując lokalne potrzeby i realia. Ktoś taki projekt wykonał, ktoś go odebrał i zaakceptował apotem… wybudował. Feralna ścieżka znajduje się w miejscowości Będargowo.