Waldensi byli ugrupowaniem chrześcijańskim zawiązanym około 1170 roku w Południowej Francji jako tzw. „ubodzy z Lyonu”. Działali we Francji, Włoszech, Czechach i Polsce. Ich ojcem duchowym był Piotr Waldo (stąd nazwa: waldensi), bogaty kupiec z Lyonu, który rozdał swój majątek ubogim, głosząc hasła wyrzeczenia się własności i życia w ubóstwie. Głosił i studiował Biblię. Niewielu ludzi potrafiło czytać po łacinie. Kościół w tym czasie nie chciał, aby ludzie mogli czytać Biblię. Waldo nie mógł się z tym pogodzić. Zlecił przetłumaczenie Ewangelii na język franko-prowansalski, którym posługiwano się na co dzień w środkowej i wschodniej Francji. Tym samym było to pierwsze tłumaczenie w Europie w innym języku niż łacina. Waldensi za podstawę wiary przyjmowali tylko Biblię, odrzucając autorytet papieża, krytykowali zbytek wyższego duchowieństwa i żądali reform w Kościele. Odrzucali również wszelką władzę, co w efekcie uczyniło z nich wrogów państwa i porządku polityczno-społecznego.
Bulla Lucjusza III
Występując przeciw władzy i bogactwu Kościoła za te działania byli potępieni przez papiestwo, ekskomunikowani oraz prześladowani przez inkwizycję. Mając biskupi zakaz działalności w 1179 r. Waldo i jeden z jego uczniów udali się do Rzymu, gdzie zostali powitani przez papieża Aleksandra III i Kurię Rzymską. Musieli wyjaśnić swoją wiarę. Wyniki spotkania były niejednoznaczne. W 1180 r. Waldo skomponował wyznanie wiary, które wciąż obowiązuje.
„Że Bóg zbawia od zepsucia i potępienia tych, których wybrał od założenia świata, nie ze względu na ich usposobienie, wiarę czy świętość jaką w nich przewidział, ale ze względu na samą łaskę w Chrystusie Jezusie, Jego Synu, przechodząc mimo całej reszty według nieprzezwyciężonego powodu Jego własnej wolnej woli i sprawiedliwości.”
W 1184 r. papież Lucjusz III ogłosił bullę, która była podstawą dla władz świeckich do ścigania i likwidowania w zarodku nowych ruchów religijnych przybierających formę heretycką. Wśród tych wspólnot wymieniano również Waldensów. Waldo został ekskomunikowany. Rozpoczęły się prześladowania, ale także oddalanie się od katolicyzmu. Wypędzeni w 1184 roku schronili się w dolinach alpejskich. Wkrótce ich nauki zostały szeroko przyjęte w Piemoncie i Lombardii po stronie włoskiej. Doktryna Ubogich z Lyonu została ponownie potępiona przez Sobór Laterański IV w 1215 roku, kiedy po raz pierwszy wspomniano o grupie. Tam też ogłoszono zasady wiary Ubogich herezją. Od tej pory każdy biskup miał podejmować działania w celu wykrycia występowania herezji w jego diecezji, aby ją zniszczyć. Mimo tego Waldensi dalej docierali do różnych miejsc w Europie, o czym wiemy z zapisów o toczonych przeciw nim procesach o herezję. Jeden z nich toczył się w Szczecinie.
Cedyński winkiel
Heretycki ruch w Polsce powstawał na Pomorzu w „kacerskich wsiach” w obszarze tzw. Cedyńskiego Winkla. Od przełomu XIII przez Odrę przenikali najpierw do ziemi chojeńskiej, gdzie w XIV w. powstało wielkie skupisko. Kronika magdeburska już pod 1336 rokiem donosi o sekciarzach Luciferianach z Angermünde, osądzanych przez inkwizytora Jordana z Magdeburga i oficjała biskupa brandenburskiego Ludwika. Kilkunastu z nich zostało wydanych wójtowi margrabskiemu i spalonych. Przepędzani z ziemi wkrzańskiej (Uckermarck), zwłaszcza okolic Angermünde, chronili się w Nowej Marchii i księstwie szczecińskim. Wioski w Cedyńskim Winklu (Objezierze, Rudnica, Orzechów, Siekierki i inne) zwano już w XVI w. kacerskimi (Ketter).
Wątek szczeciński
W 1327 r. przeciw Waldensom podjęto w biskupstwie kamieńskim postępowanie inkwizycyjne. Wtedy papież Jan XXII powiadomił biskupa o powołaniu urzędu inkwizytorskiego w polskiej prowincji dominikańskiej dla osądzenia „wrogów krzyża”. Od grudnia 1392 r. sąd inkwizycyjny w Szczecinie sądził ponad 400 waldensów mieszkających na obszarze diecezji kamieńskiej, lubuskiej i części poznańskiej. Skrucha waldensów z Cedyńskiego Winkla podczas przesłuchań szczecińskich była pozorna bo sekta tam trwała przez kolejne 100 lat. Po kolejnych prześladowaniach waldensów następuje zupełny upadek sekty w obszarze chojeńskim. Pamiątką po nich była ludowa nazwa wzgórza Ketterberg koło Orzechowa, z jednym drzewem, na którym przed wiekami swoją osadę.
Przetrwanie i przebaczenie
Żyjąc w ukryciu, kontynuowali działalność misjonarską. Przetrwali do dziś. Waldensi szwajcarscy w 1532 roku zjednoczyli się z Kościołem ewangelicko-reformowanym, z którym mieli bardzo zbliżoną doktrynę, a francuscy zostali wygnani lub zmuszeni do przyjęcia katolicyzmu. Natomiast waldensi włoscy przetrwali do dziś, głównie w trudno dostępnych Alpach Piemonckich. W 1848 roku w Piemoncie założono Kościół Waldensów, który liczy około 30 tys. wiernych. W czerwcu 2015 r. w świątyni waldensów w Turynie papież Franciszek zwrócił się do wiernych tego wyznania w słowach: „W imieniu Kościoła katolickiego proszę was o przebaczenie za niechrześcijańskie czy nawet nieludzkie postawy i zachowania w dziejach, jakich dopuściliśmy się przeciwko wam. W imię Jezusa Chrystusa przebaczcie nam.” Kościół Waldensów należy do Światowej Wspólnoty Kościołów Reformowanych. Jest drugim co do liczebności Kościołem protestanckim we Włoszech.
Porwanie i tajemnicza kapliczka
Na wzgórzu stoi także kapliczka. W piątkowy poranek 19 listopada 1999 r. ośmioletnia Ala została uprowadzona z domu swoich dziadków. Najpierw zaatakowali babcię Ali, założyli jej na głowę ręcznik i skrępowali taśmą i kablem od odkurzacza. Porywacze zażądali 250 tysięcy marek okupu w zamian za uwolnienie dziewczynki. Policja po raz pierwszy też skorzystała z art. 252, pkt 4 kodeksu karnego, który gwarantuje uniknięcie kary tym, którzy zwolnią zakładnika. Po dwóch dniach od porwania zostawili Alę na jednym z przystanków autobusowych na Pogodnie. Jej dziadek w podzięce za uratowanie wnuczki wybudował kapliczkę ku czci Matki Boskiej Lubiechowskiej. Od tego czasu kapliczka i drzewo stanowią jedność, łącząc te dwie smutne historie.
Jak dojechać?
Droga na miejsce nie należy do najłatwiejszych. Zaraz za Orzechowem skręcamy w prawo. Auto zostawiamy koło jeziora (52.886453, 14.275069). Dalsza droga samochodem nie ma sensu, jest wąska i kręta. Potem musimy przejść jeszcze kilometr pieszo, drogą technologiczną (śladami kół ciągnika) w kierunku kapliczki. Drugi sposób to pozostawienie samochodu przy zjeździe z drogi 124 (52.877206, 14.255518). Dalej pieszo, kilometr. Obie drogi prowadzą przez pole, warto wziąć długie spodnie. Widok zapiera dech w piersiach. Miejsce jest niezwykłe i magiczne, czas tu się zatrzymał.