Cała Polska zaczęła żyć powodzią, szczecinianie tłumnie ruszyli z pomocą dla osób poszkodowanych. Tragedia na południu Polski przyćmiła z dnia na dzień aferę „etatową”, która zniknęła z mediów. Okazuje się jednak, że w środowisku politycznym ten temat wciąż jest żywy. Niektórzy z polityków związanych z Platformą Obywatelską i Koalicją Obywatelską nie kryją żalu, że całej koalicji obrywa się m.in. za „Misiewiczów od Zielonych”.
Zatrudnienie w miejskich spółkach miejskich radnych, fuchy dla liderów Zielonych w WFOŚ czy też w radzie nadzorczej banku, obsadzanie swoimi Totalizatora Sportowego, Społecznej Komisji Mieszkaniowej rodzi wewnętrzny konflikt, nie wszyscy w Koalicji Obywatelskiej zagadają się z tym, co się dzieje na politycznej i „etatowej” scenie regionu.
– Bez przesady, nie jesteśmy PiS-em, nie robimy takich machlojek jak oni, nie ma o czym mówić – komentuje jeden polityków Platformy Obywatelskiej i od razu zaznacza, żeby go w żadnym wypadku nie cytować.
Jeszcze inny, związany z tym politycznym ugrupowaniem, jest bardziej rozmowny, ale również zastrzega sobie anonimowość, by „nie robić dodatkowego dymu”.
– Poniekąd rozumiem to, że dbamy o ludzi, którzy przeciwstawiali się temu, co się działo w regionie za czasów PiS-u. Długo walczyli, obrywali, mimo że są kompetentnymi ludźmi. Jestem natomiast szczerze poirytowany tym, że dzisiaj dzieli się fuchami dla Zielonych, którzy niczego dobrego tak naprawdę nie zrobili. To nasi „Misiewicze”, „Misiewicze od Zielonych”. Żeby się oni jeszcze na…li z PiS-em, to byłoby zrozumiałe. Nie zrobili niczego pożytecznego, a dzisiaj odcinają kupony tylko dlatego, że są przystawką do Koalicji. Przecież Radziwinowicz nie powinien nawet zasiadać w banku w Radzie Nadzorczej i powiem panu dlaczego… – komentuje (tę sprawę poruszymy w osobnej publikacji).
Radni miejscy od Zielonych też biorą stołki. „Tłuste koty ze Szczecina”
„Mamy do czynienia z zupełnie odmiennymi okolicznościami”
Politycy Koalicji Obywatelskiej niechętnie rozmawiają o „aferze zatrudnieniowej”: albo odmawiają komentarza, albo proszą o anonimowość i dyskrecję. Jedynym, który nie bał się wypowiedzieć, jest Wojciech Dorżynkiewicz.
– To mimo wszystko jest zupełnie inna sytuacja, jeśli ktoś chce porównać do dzielenia etatami za rządów PiS. W tamtym przypadku mówimy o systematycznych działaniach związanych z obsadzaniem stanowisk w administracji państwowej, natomiast obecnie mamy do czynienia z zupełnie odmiennymi okolicznościami, po pierwsze ogłaszane są konkursy, jak chociażby w przypadku radnego Słowika, nie można mieć do niego pretensji, że chyba nikt inny nie aplikował na ogłoszony konkurs w WFOŚ – mówi Wojciech Dorżynkiewicz. – Inny aspektem jest to, że PiS często zatrudniał po linii partyjnej i ich politycy zarabiali miliony, tymczasem obecnie zatrudniani są ludzie zgodnie ze swoimi umiejętnościami i kompetencjami. Wiktoria Rogaczewska ma wykształcenie związane z projektowaniem i budownictwem, nie zajmuje kierowniczego stanowiska, jest zatrudniona na jednym z najniższych stanowisk. Na dodatek o angaż zaczęła starać się znacznie wcześniej. Wtedy nie była jeszcze radną, ani nawet nie była osobą, o której będzie się mówiło, że wystartuje w wyborach – dodaje
Wojciech Dorżynkiewicz uważa również, że zatrudnianie radnych w miejskich spółkach może przynieść wymierne korzyści dla miasta. Dlaczego?
– Czasem obecność radnych radnego w strukturach spółki pozwala na większą kontrolę. Gdyby dochodziło w firmie do niepokojących sytuacji, to władze miejskie szybko się o tym dowiedzą – wyjaśnia.
Przyznaje, że niektóre sytuacje mogą sprawiać wrażenie nieprzypadkowych, jak chociażby termin rozpoczęcia pracy przez Rogaczewską w ZWiK-u (trzy dni po wyborach do rady miejskiej – przyp. red.), ale o ten angaż starała się dużo wcześniej, zanim było wiadomo, że uzyskała mandat radnej.
– Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby prowadzono radnych zawodowych, a zatem żeby radny zajmował się tylko tym i nie podejmował żadnej innej pracy. Wiązałoby się to natomiast z pensjami i świadczeniami wyższymi, niż obecne diety radnych. Wyobrażam sobie, że wprowadzanie funkcji radnego zawodowego mogłoby wiązać się z oporem ze strony obywateli, którzy takich rozwiązań nie popierają – komentuje.
Skandal z zatrudnieniem radnej KO. Wiktoria Rogaczewska zarabia krocie
Balicka: w pracy jestem osoba prywatną
Co radni mają do ukrycia? Ani Jan Posłuszny, ani Jolanta Balicka nie chcą zdradzić, ile zarabiają (ten pierwszy w ZUO, Balicka w Fabryce Wody). Ta tajemniczość jest co najmniej irracjonalna, ponieważ i tak niedługo wszystko będzie wiadomo, jako radni będą musieli złożyć oświadczenia majątkowe.
Radną Balicką zapytaliśmy wprost:
– Jak się Pani zachowa chociażby podczas głosowania nad budżetem Miasta Szczecin, który uwzględnia również utrzymanie Fabryki Wody, a więc Pani miejsca pracy. Będzie Pani głosowała? Czy wyłączy się Pani z obrad komisji budżetu, której jest Pani przewodniczącą?
– W swojej pracy zawodowej nie jestem osobą publiczną – odpowiada nam Jolanta Balicka, która nie widzi ewidentnego konfliktu interesów… a może widzi, tylko udaje, że go nie ma.
Niesmak budzą też wątki „poboczne” zarabiania z publicznej kasy.
– Jedynie prawny zakaz zarabiania z publicznej kasy przez polityków mógłby to zatrzymać – mówi nasz rozmówca.
I wskazuje na jeden z wieku przykładów: niedawny radny Koalicji Obywatelskiej, Bazylii Baran, dostaje „fuchy” w Urzędzie Miasta. Sprawdziliśmy: okazuje się, że faktycznie widnieje on w rejestrze umów: zarobił 14 000 zł za „wykonywanie zadań w zakresie współpracy senioralnej w Gminie Miasto Szczecin”.
– Rozmawiamy między sobą, nie wszyscy się z tym zgadzamy: żeby była jasność. Natomiast na ten moment potrzebna jest nam jakaś zgoda, bo w przeciwnym razie już najbliższe wybory prezydenckie przegramy. I zauważ… kiedy wybuchła afera „tłustych kotów” w Szczecinie, liderzy Platformy Obywatelskiej schowali głowę w piasek. To też o czymś świadczy, Koalicja nie jest monolitem, są tu tak samo nieetyczni ludzie, jak i ludzie, którzy naprawdę chcą coś dobrego robić. Jako to w polityce – mówi nasz rozmówca.
Wyraz „spójnej” polityki zatrudniania dał były wojewoda, a dziś poseł – Zbigniew Bogucki, który w „Rozmowach pod krawatem” w Radio Szczecin z jednej strony mówił o „tłustych kotach Tuska”, a z drugiej wypowiedział słowa dające do zrozumienia, że zatrudnianie po linii partyjnej nie jest niczym złym.
– Jeśli ktoś ma do tego kompetencje, uprawnienia, wykształcenie, doświadczenie, to ja nawet nie widzę w tym nic złego. Problem jest taki, jak te spółki później funkcjonują, bo myślę, że to też jest znak zapytania.
„Polityczne” zatrudnianie swoich jest w porządku? Poseł Bogucki nie widzi problemu
Rozczarowanie jest coraz większe
Nie tylko środowisko polityków jest podzielone.
– Należy wprowadzić rozwiązania, które umożliwią należyte wypełnianie mandatu radnego, a nie uprawianie fikcji – uważa Szymon Osowski, prawnik ze Stowarzyszenia Watchdog Polska, który nagłośnił problem zatrudniania rajców w komunalnych spółkach. – Przecież radni głosują nad uchwałami prezydenta. Czy będą przeciwko nim, skoro pod głosowanie otrzymują dokumenty od swojego pracodawcy? – komentuje na łamach Gazety Wyborczej.
Swoje niezadowolenie wyraża również prof. Inga Iwasiów:
– Przedstawiciele obecnej władzy mówili podczas protestów: „Patrzcie, jak PiS się pasie”, a teraz ich radni dostają posady. Mam zatem prawo czuć się rozczarowana i zdenerwowana.
Zatrudnianie według politycznego klucza, niezależnie od partii, budzi kontrowersje i często spotyka się z krytyką ze względu na brak transparentności i możliwości nepotyzmu. W Polsce, zarzuty o nieetyczne zatrudnianie pojawiały się zarówno wobec Prawa i Sprawiedliwości, jak i innych partii, w tym Koalicji Obywatelskiej. Prawica, gdy zwraca uwagę na podobne działania KO, może próbować zbudować narrację, że różnice między tymi partiami się zacierają w obszarze standardów etycznych, zwłaszcza jeśli chodzi o zarządzanie kadrami w instytucjach publicznych.
– Ja nie wiem, czy teraz nie jest nawet gorzej – mówi nam w prywatnej rozmowie polityk związany z Koalicją Obywatelską. – Gdy rządził PiS, wszystko było jasne. Tam zasada była taka: masz legitymację partyjną, masz robotę. Nie jesteś z PiS-em, nie masz roboty. Bezczelne, ale klarowne. U nas jest tak samo, tylko że my próbujemy oszukać ludzi, że jest inaczej – komentuje.
Prosił po tej rozmowie o anonimowość, bo jak stwierdził, nie chce mieć po takich wypowiedziach wewnętrznej wojny.