No i mamy to. Marketing sportowy w Polsce właśnie wszedł w nowy, nieodwracalny etap. Zapomnijcie o kartach lojalnościowych, naklejkach na kubkach i klubowych szalikach. Właściciel Pogoni Szczecin zaproponował nowatorską formę wsparcia drużyny: tatuaż za bilet. Dosłownie. Masz Pogoń na skórze? Masz szansę na bilet na finał Pucharu Polski. Nie masz? Cóż, może następnym razem.
Ale spokojnie – to nie jest totalny anarchoterroryzm estetyczny. Jest przecież regulamin: tylko prawdziwe tatuaże, najlepiej takie, które nie powstały pięć minut temu po kieliszku patriotyzmu klubowego. I tylko pięciu zwycięzców – tych z największą liczbą lajków. Lajków, czyli jedynej waluty, która liczy się dziś w świecie. A wszystko to oczywiście „keep it classy”, bo „to nie OnlyFans Szczecin”. Czyli jednak jest jakiś próg przyzwoitości. Teoretycznie.
CALLING ALL INKED-UP POGOŃ FANS!
Do you bleed Pogoń? Like… literally have it on your skin? 👀💉🦁
If you’ve got a real Pogoń tattoo (yes, a real one—not one you just ran out and got five minutes ago 😂), post a pic below!🎟️ The best 5 fans (# of Likes) to show off their Pogoń…
— Disenchanted Canadian (@CanDisenchanted) April 19, 2025
Zastanawiam się tylko, co dalej. Koszulka Pogoni wytatuowana na całym torsie i wejście VIP? Lew pogoniący raków przez cały kręgosłup – może karnet do loży prezydenckiej? Albo: zrobisz sobie herb klubu na czole – i proszę bardzo, darmowe frytki na stadionie do końca życia.
Z jednej strony – chapeau bas za pomysłowość. Bo trzeba przyznać: to chwytliwe, to się klika, a w czasach, gdy uwaga kibica rozciąga się na trzy mecze, dwa podcasty i jedno konto na TikToku, każda próba przyciągnięcia jego wzroku na dłużej niż 15 sekund zasługuje na pochwałę.
Z drugiej – no właśnie. Czy nie przekraczamy granicy, za którą miłość do klubu staje się nieco… skórna? A może to po prostu XXI-wieczna wersja fanatyzmu – w końcu kiedyś kibice nosili proporczyki i kasety z hymnem, dziś noszą barwy pod skórą. Dosłownie.
W każdym razie – jeśli masz tatuaż Pogoni, to dziś jesteś bliżej narodowego stadionu niż niejeden kibic z karnetem. A jeśli nie masz – cóż, maszynka do tatuowania i odrobina determinacji mogą być inwestycją w emocje. I może w bilet. Ale pamiętaj – niech będzie prawdziwie i z klasą. Bo w Pogoni chodzi przecież o serce. I teraz też o skórę.