„Budować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”. Pytanie, jakie się nasuwa à propos nowej dzwonnicy kościoła pw. Przemienienia Pańskiego jest proste, czy komuś jest to potrzebne do szczęścia? Patrząc na rozmaite fora widać, że sprawa do łatwych nie należy. Dlaczego?
Cóż, fala krytyki, jaka spotkała pomysł budowy dzwonnicy, mówi sama za siebie. Na Facebookowym portalu „Osiedle Gumieńce” widać pod każdym postem, delikatnie mówiąc, liczne oznaki niezadowolenia. Potencjał „memiczny” tego zjawiska podkreślają komentarze nazywające inwencję twórczą pomysłodawców „Big Benem”, „dzbannicą” bądź „wieżą Saurona”. Główne przyczyny konfliktu są dwa. Mianowicie hałas, który wieża będzie wydzielać i drugi, wydaje się ważniejszy, czy nie było innych pomysłów na wydanie pieniędzy? Propozycje mieszkańców osiedla, leciały w komentarzach jak z rękawa. Od salki pomocy dla ubogich do miejsca dla seniorów. Pomysły są? Są, jasne. Tym bardziej iż rozwiązanie zachęcania wiernych do wymarszu z domu i odwiedzenia kościoła są o wiele bardziej pomysłowe i tańsze. W wielu kościołach zastąpiono poranne budziki dzwonem na przyjemną muzykę miłą dla ucha. Ale jak ma być rozmach, to rozmach będzie.
Oczywiście to nie jest tak, że za samym pomysłem nie stoi jakaś szlachetna idea. Sympatycy pomysłu podkreślają, iż inne kościoły w mieście dzwonnice mają i nikt z tego powodu nie narzeka. Inni za to wskazują na jakieś powiązania kulturowo-historyczne. Jak kościół, to i dzwonnica. I poniekąd staram się zrozumieć te argumenty z całego serca. Ba, z prośbą o doedukowanie w temacie sensu stawiania dzwonnic, zadzwoniłem do kościoła pw. Przemienienia Pańskiego. Rozmowa była pozbawiona zbędnej kokieterii i w ekspresowym tempie dowiedziałem się, że „dzwonnica powstanie i już”. To niebagatelna informacja dla tych, którzy po cichu liczyli na przemianowanie przybytku na odbiornik Nasa. Śledzie po obiedzie. Niedokarmiony informacjami w tej kwestii rozmawiałem z radną Dominiką Jackowski. Tutaj odwrotnie co przy pierwszym telefonie, porozmawialiśmy dłużej.
Jak mówi sama Pani Dominika: „Nie lubię zaglądać ludziom do kieszeni, pieniądze kościoła to pieniądze kościoła, zebrane z datków przypuszczam”. Czysta ciekawość skłoniła mnie, żeby poteoretyzować w kwestiach innych pomysłów na wydawanie kościelnych pieniędzy:
„Mamy potrzeby w postaci pomocy wielu osobom w kryzysie bezdomności czy mierzących się z chorobą alkoholową. Dosłownie obok kościoła jest przejście dla pieszych, które wymaga poprawy bezpieczeństwa, te środki mogłyby być lepiej spożytkowane na coś co przyniesie mieszkańcom wymierną korzyść, coś co odczują. Budowa wieży nie jest takim działaniem bo to czy wieża jest czy jej nie ma, niczego dla lokalnej społeczności nie zmienia”.
I ja wiem, że pieniądze miasta a kościoła to bajki z dwóch innych książek. Tylko czy nie miło by było gdyby, no nie wiem, to się jakoś zazębiało właśnie? Nie ukrywam, że całe zamieszanie może i będzie miało swój happy end. Co prawda daty zakończenia budowy na razie nie znamy, jednak dzwonnica powstanie, to wiadomo. Ale dyskusja odnosząca się do potrzeb zarówno i miasta, jak i wiernych rozgorzeje na nowo. Ba, może pytania „na co” i „po co” zostały zadane za późno i dlatego mamy właśnie taką dawkę „bekogenności” przyglądając się tej sprawie. Na pewno powiedzenie „gdzieś dzwoni, ale nie wiadomo, w którym kościele” nabierze na Gumieńcach nowego wydźwięku. Amen