Południowo-wschodnie rubieże województwa, lasy w okolicach Wałcza. Jedno z grzybowych zagłębi w Zachodniopomorskiem. Słoneczna aura. Było pięknie i tylko…
Grzybów brak! Wybraliśmy się we trójkę, nie licząc psa. Spędziliśmy w lesie blisko dwie godziny, zrobiliśmy pięć tysięcy kroków intensywnie wpatrując się w ściółkę. Podkreślamy to, ponieważ z założenia było to grzybobranie, a nie spacer po lesie. Efekt, zaledwie kilkadziesiąt sztuk, w większości podgrzybki, kozaki, nieco kurek, sześć rydzów, śladowe ilości niemek – zwanych także panienkami, dwie kanie, żadnych borowików – ani jednego, i na tym koniec. Jak zawsze wiadomo, las, świeże powietrze, słońce, zapach… zdrowie.
Wnioski. Niemal wszystkie zebrane przez nas grzyby były duże, żeby nie powiedzieć wielkie, tknięte zębem czasu i podjedzone przez ślimaki, sporo robaczywych. Doświadczony grzybiarz wie, że to stary rzut. Jeśli takie grzyby dominują w lesie oznacza to, że na udane zbiory szanse są nikłe, ponieważ nowe po prostu nie rosną, a chętnych do zbierania tych które wyszły z ziemi kila tygodni temu – po ostatnich deszczach – jest wielu.
Spośród zebranych przez nas grzybów tylko jeden podgrzybek zasługiwał na miano ładnego, młodego, klasycznego, a takie podgrzybki powinny teraz dominować. No ale cóż, jest zbyt sucho. Pozostaje więc cieszyć się piękną, złotą, polską jesienią. Ale jak wiadomo, grzybiarz nie traci nadziei, więc przed nami kolejne wyprawy do lasu i pewnie meldunki dla Was. Jeśli zaś macie swoje doświadczenia i chcecie podzielić się osiągnieciami informacje i zdjęcia wrzucajcie na redakcja@szczeciner.pl.