Derby Pomorza dla Wilków! Mistrzowie Polski byli faworytami w starciu z Czarnymi Słupsk i w trzeciej kwarcie wydawało się, że mecz zakończy się wysoką wygraną Kinga. Tymczasem nonszalancja w końcówce meczu sprawiła, że fani basketu przeżyli na Hali Gryfia prawdziwy dreszczowiec.
Do zakończenia rundy zasadniczej w Polskiej Lidze Koszykówki coraz bliżej. Dla Czarnych i Kinga wczorajsza potyczka miała ogromne znaczenie – pierwsi walczą o miejsce w najlepszej ósemce, które umożliwi walkę w play-off, z kolei Wilki Morskie walczą o umocnienie w czołówce i możliwie najlepsza pozycję wyjściową do dalszej fazy rozgrywek o tytuł Mistrza Polski. Można było się spodziewać, że mecz w Słupsku będzie zaciętą potyczką.
Emocji nie brakowało, pomimo że obie drużyny na parkiecie Hali Gryfia nie grzeszyły skutecznością. Wilki przystąpiły do meczu z roli faworyta i długo wywiązywały się z tej roli. Pierwsza kwarta wygrana 24:21, druga 20:18, a trzecia 18:12. W pewnym momencie szczecinianie prowadzili już 15 punktami i mogłoby się wydawać, że mecz jest rozstrzygnięty. Ale wtedy obudziły się koszmary z pierwszej części sezonu… niepotrzebne straty, nonszalancja w grze, brak skuteczności i niespodziewanie Czarni powrócili do meczu. W czwartej kwarcie gospodarze szybko odrobili straty, notując serię 12:0 i na niespełna dwie i pół minuty przed końcem meczu przewaga Kinga wynosiła zaledwie 1 punkt. W końcówce meczu obie drużyny grały punkt za punkt, na 26 sekund przed końcem Wilki prowadziły 75:74, w ostatnich sekundach Czarni mieli szanse na oddanie rzutu, który doprowadziłby do dogrywki, ale gospodarze kompletnie pogubili się w swojej akcji, co szczecinianie skrzętnie wykorzystali i ustalili rezultat na swoją korzyść, wygrywając 78:74.
Wilki Zajmują obecnie 3 miejsce w tabeli, Czarni dopiero 11.
Najlepszym zawodnikiem Kinga był Andrzej Mazurczak z 15 punktami, 12 asystami i 6 zbiórkami, ale warto zaznaczyć, że aż pięciu zawodników Wilków rzuciło 10 punków lub więcej. Obok kapitana drużyny byli to jeszcze Darryl Woodson, Kacper Borowski, Morris Udeze i Tony Meier.