Doskonała pogoda, świetna inicjatywa, radość i entuzjazm. Wczoraj świętowano na Łasztowni, teraz znajduje się tam Plac Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ma 3 000 metrów kwadratowych powierzchni i znajduje się na ostatnim odcinku Nabrzeża Starówka. Moment, który mógłby się stać wyjątkowym momentem dla setek szczecinian, zamienił się smutny polityczny spektakl… nie wszystko odbyło się tak, jak powinno.
Olgierd Geblewicz, Przemysław Słowik, Andrzej Radziwinowicz, Łukasz Tyszler, Łukasz Kadłubowski, Piotr Krzystek, Wojciech Dorżynkiewicz i kilkoro innych polityków oraz sam Jurek Owsak – w tym ważnym wydarzeniu, które miało być hołdem dla tych, którzy niestrudzenie pracują na rzecz innych, zabrakło najważniejszych gości: wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ludzi, którzy co roku poświęcają swój czas, energię i serce, aby pomagać najbardziej potrzebującym. Zamiast nich, pierwsze rzędy zajęli politycy, którzy wprawdzie często wyrażają publiczne poparcie dla inicjatyw społecznych, niektórzy z nich także zbierają do puszek jako wolontariusze, ale nie oszukujmy się – dla większości z nich ideą jest zbijanie politycznego kapitału, stąd angażowanie się w WOŚP.
Co kierowało organizatorami, gdy sporządzali listę gości? Czy nie dostrzegli tych, którzy z puszkami w dłoniach, w deszczu i mrozie co roku zbierają fundusze na ratowanie życia i zdrowia? Za nami 32 finały WOŚP, a to oznacza, że w Szczecinie wolontariuszy angażujących się w akcję na przestrzeni lat liczyć można w setkach – zarówno dzieci, jak i dorosłych. Czy organizatorzy nie zauważyli tych, którzy w dzień finału WOŚP wstają przed świtem, aby przygotować wszystko na wielką zbiórkę?
Wczoraj na inaugurację Placu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy politycy przyszli w eleganckich garniturach i koszulach, uśmiechając się do kamer i wymieniając uprzejmości z zaproszonymi dziennikarzami. Przemówienia były wzniosłe, pełne pięknych słów o solidarności i poświęceniu. Ale czy te słowa były skierowane do tych, którzy naprawdę na nie zasłużyli? Czy ci, którzy siedzieli w wygodnych fotelach, kiedykolwiek poczuli na sobie spojrzenia chorych dzieci i ich wdzięcznych rodziców? Czy wiedzą, co to znaczy przeznaczyć wolne weekendy na organizację lokalnych zbiórek, licytacji i koncertów, aby zebrać jak najwięcej środków?
Bez względu na wczorajszy „pokaz” wolontariusze: młodzi ludzie, dorośli, a nawet seniorzy, wciąż wierzą, że razem można zmienić świat na lepsze. Tymczasem jest coś głęboko niewłaściwego w tym świecie, w którym polityczne kalkulacje przysłaniają prawdziwe bohaterstwo. Dla wolontariuszy WOŚP każdy dzień, każda godzina poświęcona na pomoc innym, jest dowodem na to, że empatia i solidarność nie są tylko pustymi hasłami. To oni, a nie politycy, są prawdziwymi twarzami tej wielkiej orkiestry, grającej najpiękniejszą melodię – melodię ludzkiej dobroci. Wczorajsza uroczystość mogła być świętem wszystkich tych, którzy przez lata angażowali się w pomoc w szczecińskich sztabach WOŚP, ale… wyszło jak zawsze.
W końcu, jak to pięknie powiedział Jerzy Owsiak: „Róbta, co chceta, ale pomagajcie sobie nawzajem”. To motto powinno być drogowskazem dla nas wszystkich, a szczególnie dla tych, którzy decydują o tym, kogo zaprosić na podium.