„Biorę sobie rano małpeczkę i idę do pracy” – tak o wyższej kulturze picia mówi bohater sondy z 1981 r., której fragmenty dostępne są dzisiaj w internecie. Podobną „kulturą” wykazał się mieszkaniec Szczecina, z zawodu dostawca pizzy. Choć podczas kontroli policyjnej zionęło od niego jak z gorzelni, to twierdził, że nie wie, o co chodzi. Funkcjonariusze musieli użyć siły.
Mężczyzna uwieczniony na nagraniu sprzed ponad 40 lat przekonany jest, że „małpeczka” przed pracą to bardzo dobre rozwiązanie, bo nie musi kupować od razu półlitrowej butelki wódki. Z rozrzewnieniem wspomina Czechosłowację, gdzie buteleczki o mniejszej objętości już wtedy były w sprzedaży w każdym sklepie. Wiele się od tego czasu zmieniło, ale dla niektórych ewidentnie czas się zatrzymał i alkohol wciąż jest nieodłącznym elementem pracy. Pół biedy gdy chodzi o biuro lub home office, ale jak pokazał mieszkaniec Szczecina, można w tym temacie przekroczyć wszelkie granice braku rozsądku i odpowiedzialności.
Policjanci z Referatu Wywiadowczego KMP w czasie nocnego patrolu w centrum Szczecina zauważyli kierowcę Fiata Uno, który miał problem z utrzymaniem pasa ruchu. Gdy mężczyzna zorientował się, że zainteresowali się nim mundurowi, zaczął przyspieszać. Nie reagował na sygnały świetlne i dźwiękowe. Po chwili jednak zatrzymał się. Jak się okazało, zachowywał się w tak dziwny sposób nie bez przyczyny.
– 35-latek nie chciał opuścić pojazdu i twierdził, że nie wie, o co chodzi. Wywiadowcy wyczuli od niego wyraźną woń alkoholu. Siłą wyciągnęli kierowcę z samochodu. Badanie wskazało dwa promile alkoholu – informuje Komenda Miejska Policji w Szczecinie.
Szczecinianin był dostawcą pizzy. Nie wiadomo, ile czasu kierował samochodem w takim stanie, ale po spotkaniu z funkcjonariuszami dalej już nie pojechał. Został zatrzymany i stracił także prawo jazdy, a za swoje nieodpowiedzialne zachowanie niebawem odpowie przed sądem.
O podobnej sprawie informowaliśmy na początku października: Dostawca jedzenia był pijany. Klient odebrał mu kluczyki od samochodu. Wtedy obywatelskiego zatrzymania pijanego dostawcy jedzenia dokonał klient. Jak widać, czasy się zmieniają, ale przypadki głupoty i absurdów niczym z filmów Stanisława Barei wciąż mają się dobrze.