Home Felietony  Książka prezydenta. Recenzuje Paweł Ziatek
Felietony 

Książka prezydenta. Recenzuje Paweł Ziatek

339
W minioną sobotę na spotkaniu autorskim w CH Galaxy.

Dla jednych (mimo, że jej nie czytali) propaganda miejska, próba jakiegoś wybielania przed przyszłymi wyborami albo w ogóle… jak to tak?! JAK TO!? Jak prezydent może pisać książkę o sobie?! W rzeczywistości to rozmowa Dariusza Staniewskiego z Piotrem Krzystkiem, o różnych tematach. Nie jest to biografia i lizanie samemu sobie jajek, jak niektórzy mówiąc. Nie zarzucajcie mi proszę, że pobiegłem kupić bo kocham Krzystka – nie oddam na niego głosu. Na mojej półce są książki różnych mieszkańców Szczecina. Od Michała Rembasa, przez Marka Łuczaka, Jana Siniusa, Piotra Zarembę, Monikę Szymanik, Lucynę Turek Kwiatkowską po Kristin Maroon, czy Manfreda Höfta. Mam nawet jedną książkę niemieckiego propagandzisty z lat trzydziestych. Po prostu lubię swoje miasto i z chęcią sięgnę po książkę dzisiejszych ludzi. Na półce są też albumy Weczera i Czasnojcia. Książka miejscami zaskakuje – jest sporo tematów dla prezia niewygodnych, ale i są słowotoki odwracające kota ogonem.

 

Uznajmy, że ten post będzie taką moją „nibyrecenzją”. Zobaczymy, co w niej siedzi i jakie tematy poruszono, skoro wielu z Was nie chce jej kupić. Bo jak to? JAK TO?! Kupić książkę prezydenta i mu kieszenie kasą napychać?! „Niestety”! Kasa z książki idzie na Zachodniopomorskie Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych. Nawet jak Krzystka nie lubisz, to nim zaczniesz hejcić książkę możesz ja kupić, by jednak sprawić, że kasa z niej trafi do potrzebujących. Można? Można.

Lubię pisać dużo, ten post nie jest wyjątkiem. Ściany tekstu pisałem też o swoim światopoglądzie, czy na inne tematy. Mam gotowy post o swoim poglądzie Hamas-Izrael, ale przeczytanie go zajęłoby ci pół godziny…

Podzieliłem to na kilka punktów, a pierwsze opiszą jeszcze inne sprawy, później przejdziemy do konkretnych etapów, jakie porusza książka – z wymienieniem czy to propaganda, czy dobry argument prezydenta. Z czym się zgadzam, z czym nie.

Wstęp

Polak i szczecinianin lubi patrzeć jednostronne. Jak już sobie wyrobi jakiś pogląd to nie interesuje go weryfikacja tego poglądu. Część miejskich hejterów, czyli ludzi fanatycznie nienawidzących i miasta, w jakim żyją i prezydenta widzi we mnie kogoś o poglądach mocno proprezydenckich. To nie jest prawdą. W wielu postach pisałem, co nie podoba mi się w mieście – źle oceniam przebudowę Wyzwolenia, krytykowałem złe rzeczy na Wojska Polskiego… Byłem autorem projektu SBO mającego na celu odbetonowanie Alei Betonowej, czyli dawnej Alei Kwiatowej i przywrócenie jej tej funkcji. Nie jestem fanem marki flołaterenening gałdrren. Krytykowałem miasto za to, że uwaliło projekt Alei Kwiatowej idiotyzmem, argumentem, że to… Teren zabytkowy. Tak. Miasto uznało, że Aleja Betonowa po remoncie to teren zabytkowy. Mój projekt miał tam przywrócić dawną funkcję i dodać dużo zieleni zamiast „zegara słonecznego”. Z infrastrukturą dla mieszkańców. Na Krzystka nie zagłosuję. I to, że tak postąpię będę mógł każdemu udowodnić fotką z kartą wyborczą.

Pada częsty zarzut, że książka to autoreklama przed wyborami – wielu prezydentów pisało książki o sobie. Żaden „krytyk” prezydenta nie ma odwagi powiedzieć, że robił to np. Majchrowski w trakcie swojej kadencji. Nikt mu wtedy nie zarzucał autoreklamy, nie? Zobaczymy co w niej jest. Książka gdyby wybielała nie poruszałaby wpadek prezydenta, jego ekipy i błędnych decyzji…

Prolog

Książka zaczyna się małą wkładką. Z jednej strony dobrze – ktoś kto nie zna Pjotera wie z góry kim jest, gdzie wyrastał, że stał się prezydentem Szczecina. Z drugiej trochę ta wkładka jest butna, ale z jeszcze innej strony zaznacza ważną rzecz. Książka nie jest pikantna, nie atakuje innych ludzi, nie próbuje zrobić sensacji. Czy będzie wybielaniem błędów Krzystka? O tym w kolejnych punktach. Pierwsze kartki dotyczą tego skąd Pjoter wyrósł, gdzie się uczył oraz jak wyglądały pierwsze dni pierwszej kadencji – jakie były relacje z poprzednim gabinetem, co zastał w gabinecie po Jurczyku, jak wyglądała reakcja na bycie najmłodszym prezydentem. Czytamy też o sprawie z PO. Antykrytycy prezydenta kłamią, że był w PO jak został prezydentem i był kandydatem całej partii. Nie. Nie był. Był kandydatem z ramienia. Do PO wstąpił chwilę po wyborach, po czym po paru latach wystąpił, mając często z PO na pieńku. Jest też stanowisko, że PO prawdopodobnie nie chciała wystawić Krzystka w kolejnych wyborach – to był gwóźdź do trumny przynależności. Tu wielu fanów IV Rzeszypospolitej (zwanej PiSem) zapominają, że Pjoter był też z nimi w sojuszu krzycząc, że kiedyś był podnóżkiem Tuska. Warto nie wywalać się o własne nogi – Krzystek był w sojuszu z jedną i z drugą stroną. Ze strony rozmawiającego Darka pojawia się zarzut, że gdyby Pjoter dłużej trzymał się z PiSem to miasto mogłoby liczyć na hojniejsze spojrzenie ze strony rządu. Pojawia się na to prosta riposta – jako mieszkańcy kraju wypracowujemy dla władzy centralnej pieniądze w podatkach, prawda?. Rząd nie ma swoich pieniędzy. A potem niby mamy być rządowi wdzięczni za dotacje lub fundusze centralne przeznaczone dla samorządów? No bądźmy poważni – tu się z Krzystkiem zgadzam.

Śmiech mnie bierze, gdy widzę Mateckiego albo innego turbopisowca, który mówi ile to rząd nie daje Szczecinowi… Tak… Tylko rząd na mnie powinien „dawać” z łaski, a jak to powiedziała premier IV Rzeczypospolitej „nam się to po prostu należy”. Pjoter ubiera to w dużo bardziej stonowane słowa, ja do odchodzącego autorytarnego rządu nie mam żadnego szacunku.

Zadłużanie miasta

Ten temat też zajmuje trochę kartek. Niestety – tak jak oczekują antykrytycy Krzystka – jest on dość krótki i szybko „zasypany” tematami nie do końca związanymi z tym tematem. Pjoter odpowiada porównaniami finansowymi mówiąc, że mamy w większości wyremontowane linie tramwajowe – jest to prawdą, chociaż nie w całości. W stosunku do tego, co mieliśmy za czasów, kiedy codziennie jeździłem tramwajami 4 razy, całe miasto, ze szkoły do domu to dziś mogę powiedzieć, że jest ogromnie lepiej. To nie jest długi okres czasu. Aleeee… W książce nie ma stanowiska o pensjach pracowników oraz o pogarszającym się stanie floty komunikacji miejskiej. Gdy ja chodziłem do szkoły, to „Helmut” był standardem na paru liniach. To nie było dawno. Ale patrząc, że przez ten czas dalej mamy Tatry i Swingi to nie ma powodów do radości. Musimy też pamiętać, że gdy książka powstawała to gorączki w tym temacie w mieście jeszcze nie było. Oceniamy książkę merytorycznie, a nie przez pryzmat „wczoraj”. Argument o zadłużaniu jest zasypany innymi odpowiedziami, tematami i stanowiskami Pjotera. W jednym miejscu można przyznać mu rację – gdy Szczecin wypracowuje dla centralnej władzy podatki, często dostaje ochłap w zamian i jeszcze musi za ten ochłap dziękować, gdy rząd przekazuje jakąś dotację.

To, co nie dociera do głów niektórych antykrytyków to fakt, że miasto nie może wziąć sobie tak po prostu kasy i się zadłużyć na bieżące wydatki – np. pensje nauczycieli – rząd już owszem. Dlatego władza odchodzącego PiS brutalnie to wykorzystuje i na przykład reformy edukacji, zmiany w tej dziedzinie, przerzuca finansowo na samorządy, by jeszcze bardziej skrócić smycz. To też fakt i też prawda, jaką krytykujący negatywnie Pjotera pomijają. Wciąż jednak samokrytyki za rosnące koszty stadionu czy aquaparku mamy w tej książce bardzo niewiele. W wielu miejscach trzeba niestety łopatą po pyszczku (wybaczcie określenie) tłumaczyć niektórym ekonomię miasta – jeden z miejskich hejterów pisał, że Szczecin wziął 3 miliardy złotych kredytu. Takie coś nigdy nie miało miejsca. Niestety, takie stanowiska łatwo wpadają na podatny grunt hejtero-zombiaków, którzy to powielają. A odkręcić te kłamstwo jest niestety niezwykle ciężko, albo nazywa się to tłumaczenie lizaniem dupy prezydentowi…

Przeraża mnie wtedy, jak wiele osób łatwo oszukać… I gdy ktoś – np. taką książką – tłumaczy, przedstawia fakty, to się go wyśmiewa. A z drugiej strony ci, co wyśmiewają oczekują merytorycznej dyskusji. Debilizm. Podobnie poszła bajka, że Szczecin wziął te kredyty w parabankach, albo bankach komercyjnych, gdy duży kredyt wzięty jest w EBI. Tłumaczenie ludziom czym to EBI jest kończy się parskaniem jadem i krzykami, że się wchodzi w dupę urzędowi miasta.

Y…ć, wyjadę w Bieszczady

Rozmawiający z preziem Dariusz Staniecki zadaje takie pytanie – czy nie lepiej byłoby to yebnąć i wyjechać w Bieszczady. Książka ma w paru miejscach dobry „dystans” do tematu. Tu prezio odpowiada mniej humorystycznie, a zasypuje odpowiedziami o poświęcaniu się dla miasta. Docenić trzeba w tym punkcie jedną rzecz – Krzystek nie zajmuje się hejterami, co wychodzi mu na dobre. Nie komentuje krzyków hejterów, nie wchodzi z nimi w kłótnie. Porównać to należy do Nitrasa, Trzaskowskiego, czy nawet czasami Majchrowskiego lub Dulkiewicz. Krzystek robi to co robi i nie daje się wciągać w hejt. To jego mocna strona. Ten temat w książce jest też szybko odcięty, ale nazwiska różnych osób, z którymi Krzystek musiał się ścierać też padają. Dobrze jest czytać książkę, która nie zawiera stałej agresji i obarczania innych winą za swoje porażki. Z drugiej niewiele jest miejsc, w których prezio przyznaje się do błędu. To nieco męczy, chociaż niektórzy chcieliby, by cała książka była takim przyznaniem.

Afery

Jednym z koronnych zarzutów przeciw Pjoterowi jest sprawa z jego mieszkaniem przy dawnej Obrońców Stalingradu (Przemek). Ten punkt nieźle tłumaczy sprawę. Przede wszystkim, co powtarzają miejscy hejterzy – Krzystek miał być prezydentem i wyczarował sobie tanie mieszkanie. To bajka i bzdura. Mieszkanie zaproponował ówczesny wojewoda. Część spraw dotyczących tej kamienicy poszła aż do Sądu Najwyższego, który uznał, że procedury zostały zachowane. To Pjotera oczyszcza, mimo że mieszkanie zwrócił przed wyrokami SN w sprawie INNYCH osób w tym wątku. W książce przyznał się do błędu, że w tym temacie niedokładnie przejrzał procedury. Błędu nie popełnił, co udowadnia SN.

Dalej mamy strony o kowidku, o samowystarczalności energetycznej, o katastrofie z 2008 roku oraz o działaniu miasta w niedawnej pandemii – tu jednak niewiele jest autokrytyki swoich działań, a bardziej personalne opisywanie tego, jak to wtedy wyglądało oczami prezydenta. Nieco refleksji jest w kowidku – wielu mieszkańców śmiało się, że Arena ma być przerobiona na wielki szpital. Ale… Prezio nie był tego zwolennikiem ani inicjatorem. Znalazły się też wypowiedzi o opóźnionych inwestycjach lub tych, jakie przez lata nie są robione – np. wyburzenie Maciusia i… nic dalej. Trochę też jest odkłamiania – miasto nie planuje zabudowania Wyspy Grodzkiej lub jej sprzedaży deweloperom, jak krzyczą hejterzy. To stanowisko potwierdza się w książce. Jest też wątek przedszkola i ulicy Przygodnej. Tu warto przypomnieć, że gdy zabudowano cały zagajnik, jaki wyrósł od lat 70 to mieszkańcy nie protestowali nawet, gdy powstał parę lat temu blok na ostatniej kępce drzew. Zaczęli protestować dopiero, gdy miasto chciało postawić przedszkole – afera rozkręciła się nie dlatego, że znikały drzewa (bo znikały od 15 lat!), a dlatego że można zaatakować urząd miasta.

Jest też dział o stadionie, jego kosztach, utrzymaniu – to co lubią osoby krytykujące negatywnie. Z nimi można się w wielu punktach zgodzić. Z drugiej argument o tym, że jest za duży lub za mały okazuje się jednak po otwarciu chybiony. Jest w sam raz. Nigdy nie jest w 100% zapełniony, ale też większy okazałby się klapą. Dużo poświęcono kwestii Łasztowni i kontrowersji wobec zgody lub niezgody na alkohol na bulwarach. Ale też zaznaczono, że dużo więcej ludzi, spacerowiczów, młodzieży zaczyna mieć swoje miejsce – to bulwary.

Paweł Adamowicz

Część książki prezydent poświęca tej postaci. Nie ujmuję przyjaźni. Nie ujmuję znajomości. Samorządowcy się znają, spotykają i utrzymują przyjaźnie. W tym jednak punkcie Krzystek przywalił sobie z obrzyna w kolano. Pojawia się stanowisko, że Plac Adamowicza nie jest w Szczecinie akceptowany, a jakimś cudem (wg. prezia) Narutowicz rządzący dosłownie 5 dni Polską jest i ma wszędzie swoje ulice. Klasycznie stanę po środku. Z jednej strony Paweł Adamowicz był i jest ofiarą niesamowitej polskiej chorej nienawiści. Niepotwierdzone bajki, zarzuty wyssane na potrzeby grillowania postaci – patrz ciągłe przeciąganie kwestii Grodzkiego i jego zarzutów. Człowiek bez wyroków, ale winny. Typowe dla przedstawicieli IV Rzeszypospolitej. Z drugiej strony Krzystek broni swojej decyzji, z jaką ja się nie zgadzam – nie była to postać istotna dla naszych ziem, a argument że Adamowicz był ogólnym przykładem walczącego z opresją rządu samorządowca nie jest sensowna w takiej skali. Krzystek wspomina jednak, że i on sam dostaje różne groźby, w tym śmierci, więc nie powinniśmy się śmiać. Ma rację. Jednak uhonorowanie Adamowicza Placem w Szczecinie mimo, że sam broniłbym tej postaci do momentu udowodnienia winy (co nie nastąpi) określam jako błąd.

Michał Wilkocki

Znam go. Podobnie jak wielu innych – postacie totalnie proprezydenckie, jak i postacie totalnie antyprezydenckie. Jednak hejter miejski nie spodziewałby się tego, że prezydent w swojej książce odniesie się do jego dawnej afery. Bronić Michała nie będę, ale na pewno zachował się lepiej niż wielu działaczy IV Rzeczypospolitej, którzy z przyłapania robili z igieł widły. Przykład Artura M. – radnego PiS – pijany, potrącił babinkę, sąd umarza sprawę warunkowo pomijając fakt potrącenia. Sam zainteresowany? NAGONKA! Bo jakże inaczej. Michał się nie tłumaczył, odszedł ze swoją karą bez pierdolenia.

Też przypominam sobie zwyrodnialstwo jakiego dokonała pani Maria Schneider, pracowniczka Urzędu Marszałkowskiego – raz nazywając ludzi z imienia i nazwiska cw…ami, a innym razem Michała nazywając alkoholikiem. Takie stanowiska są karalne. Alkoholizm jest chorobą. Takie zarzuty w ustach urzędniczki są raczej wybitnie nie na miejscu. Niestety Olgierd Geblewicz nie widzi w zachowaniu pani Schneider żadnego problemu. W książce prezio odnosi się do tej sprawy na dwie strony. Nieźle, jednak jak przeczytałem porównanie Krzystka do Ewangelii, że wszyscy błądzą, wytykając to działaczom PiS, to niemal oplułem książkę kawą. Tu niestety negatywnie.

 

Wojska Polskiego

Ten temat też zajmuje kilka stron. Ja mam nieco inne zdanie niż prezio w swojej książce, ale też popieram ten remont. Dlaczego? Mieszkaniec Szczecina jest bardzo często hipokrytą.

DLACZEGO?!

Szczecinianin wrzeszczy, że robienie ulic przelotowych z ulic wcześniej handlowych z miejscami parkingowymi zabija te ulice – przykład Krzywoustego.

Jednocześnie.

Szczecinianin wrzeszczy, że robienie ulic uspokojonego ruchu, z chodnikami, z przejściami dla pieszych, w formie deptaków, z taką samą liczbą miejsc parkingowych… Też zabija te ulice.

Szczecińskość w pigułce. Dwie przeciwstawne opcje są złe. Autostrada? Złe! Deptak z wolnym ruchem? Złe! Krzyki, że beton. Ale jednocześnie liczba ludzi, jaka podjęła rękawicę, by osobiście ze mną porównać ilość zieleni wynosi wciąż ZERO. Jaj brak.

Tu jednak Krzystek potrafi uderzyć się w pierś – sam przyznał, że przebudowa Krzywoustego w przelotówkę odbiła się tam negatywnie. Priorytetem na Wojska Polskiego było zachowanie miejsc parkingowych, jakie zachowano wbrew zajadłemu kłamstwu niektórych hejterów.

Ciężko te rozdwojenie szczecińskie ogarnąć.

Uległość wobec kościoła

O RANY CHRYSTE! Taki temat w książce?! Tak! Taki temat jest w książce całym działem. Pjoter nie wypiera się bycia katolikiem i nie wypiera się brata księdza. Temat tego, że parę obiektów w Szczecinie kościół dostał po kosztach jest.

Jednak w temacie przekazania szpitala kolejowego kościołowi wielu przeciwników Pjotera – jacy w dużej części są za IV Rzesząpospolitą – nie dostrzegają tego, że za tym „podarunkiem” było wielu polityków PiS. Ci ignorowali i pomijali fakt, że Dymer jednak bardzo „lubił” dzieci i nastolatków. To pomijają. Pjoter ma tu jednak złe i błędne stanowisko – nie chciał ciągnącego się procesu sądowego, jaki i tak dobijałby niszczejący obiekt. Miasto powinno postawić się tu bardzo ostro i uznać, że dzisiejszy Szczecin nie obejmują decyzje niemieckie, tamtejsze prawodawstwo i nie jest spadkobiercą tamtejszego prawa.. Czyli boromeuszki nie mają żadnej mocy, by rościć sobie prawa do budynku, jakim zarządzały za niemieckich czasów. Logiką boromeuszek każdy Niemiec ma prawo sobie teraz rościć do swojego dawnego mieszkania… Tu Pjotera nie popieram i to mocno. Za to w innym punkcie już tak – kościół nad Rudzianką. Mieszkańcy się oburzyli, ale żaden dupy nie ruszył spojrzeć w plany znane już dużo wcześniej, gdzie było miejsce pod kościół. Trzeba było się obudzić wcześniej.

Epilog

Czy warto kupić? Moje stanowisko jest proste – zysk z książki idzie na cele dobroczynne. Chcesz mieć zdanie o książce? Kup ją. Ja jestem minimalnie zaskoczony tym, jakie tematy poruszono i ile pytań zadano, także jakiego formatu – od miejskich, po prywatne i osobiste. Książka na pewno nie spodoba się miejskiemu hejterowi. Dlaczego? Bo jego światopogląd tą książką nie będzie zaspokojony. Nie jest to litania przeprosin Krzystka za to, że miał czelność się urodzić.

Nie.

Jednak nie bardzo lubię podejście jakie ma w tej książce Dariusz Staniewski. Bo przez 3/4 czyta się to po prostu OK, tak w paru miejscach widać jakąś formę dużej sympatii pytającego, a nie jego bezpoglądowe pytania, starające się zachować środek oraz oczekiwać nieprzygotowanej wcześniej odpowiedzi. Na jednej ze stron pada nie pytanie, a stwierdzenie Darka, że Pjoter to człowiek renesansu jeżeli chodzi o hobby. Nie pasuje to do tytułu „Wszystko o czym nie powiedziałem”, bo hobby prezydenta są dość znane w mieście. Jest jedno mocne stanowisko w książce, z którym się zgadzam – starsze pokolenie mieszkańców rzadziej wychodzi z propozycjami, ideami, pomysłami. To robią głównie ludzie młodzi. Ostatnie kartki to podziękowania rozmówcy – pana Dariusza – z prezydentem oraz zbiór różnych postów z mediów społecznościowych. Książka nie jest czymś złym, ale nie każdy ją odbierze tak jak będzie chciał – to rozmowa. I tak powinna być odbierana. Nie jak dokument, nie jak biografia, nie jak propaganda, nie jak wybielanie się, a rozmowa dwóch ludzi przelana na papier.
Lektura, jaka mi się bardzo spodobała? Średnio.

Książka, jaką chciałem kupić by móc powiedzieć „tak, przeczytałem” niż pierdolić bez sensu o czymś, czego nie znam? Oczywiście.

A i zysk z niej nie idzie do kieszeni Pjotera…

Powiązane artykuły

Biznes i inwestycjeFelietony InspirationLifestyleW regionie

Najlepszy na świecie gin powstaje w Szczecinie!

Kiedyś, całkiem niedawno, jednym z produktów, z których Szczecin mógł być dumny,...

Felietony 

Bon appetit brudasy!

Na te informacje powinni czekać wszyscy autorzy kryminałów. Bo to naprawdę wielkie...

KulturaFelietony 

Aktorzy protestują, bo im źle, a „kapitan” zostawia statek i ucieka do Krakowa

Jakub Skrzywanek obejmie stanowisko dyrektora artystycznego Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Artysta...

Felietony 

Zgubne inspiracje

Co ludzie zostawiają w szczecińskich tramwajach i autobusach? Okazuje się, że  najczęściej...