Home Rozmowy Jak przestaje się być zastępcą prezydenta? O tym mówi odchodzący Daniel Wacinkiewicz
Rozmowy

Jak przestaje się być zastępcą prezydenta? O tym mówi odchodzący Daniel Wacinkiewicz

738

Po 17 latach współpracy: 10 latach w roli doradcy, wcześniej szefa gabinetu prezydenta miasta, a ostatnio przez siedem lat jako zastępcy prezydenta miasta, Daniel Wacinkiewicz, jeden z najbliższy współpracowników Prezydenta Szczecina Piotra Krzystka, rozstaje się z urzędem. Jak przestaje się być zastępcą prezydenta? O tym mówi Daniel Wacinkiewicz w rozmowie Szczecinera.

 

Trudno odchodzi się po tylu latach, a do tego na miesiąc przed końcem kadencji ?

– Przychodziłem do urzędu miasta na początku pierwszej kadencji Piotra Krzystka z zadaniem zreorganizowania Biura Prezydenta – wsparcia Prezydenta w tej początkowej fazie sprawowania urzędu. Planowałem, że zajmie mi to rok lub dwa. Jednak sprawy potoczyły się inaczej. Wszystko było coraz ciekawsze, wciągające. Zresztą zawsze fascynował mnie Szczecin. A możliwość łączenia doświadczenia naukowego z praktyką była magnesem. W ten sposób upłynęło sporo czasu, a ostatnie siedem lat w roli zastępcy prezydenta – to było najbardziej wymagające wyzwanie. Prezydent powierzył mi szeroki i różnorodny zakres spraw.  Był w nim zarówno rozwój miasta, strategia, planowanie przestrzenne, architektura i urbanistyka, geodezja i kartografia, rewitalizacja, ochrona zabytków, a także  dialog społeczny, ochrona konsumentów i wiele innych. Mając zobowiązania akademickie, umówiliśmy się z Prezydentem, że ta kadencja będzie dla mnie ostatnią w roli zastępcy prezydenta i tutaj, zawarta a jest odpowiedź na Pana pytanie. Należę, do ludzi, którzy stawiają sobie cele, a realizacja celu ma swój początek i koniec, tak właśnie jest w tym przypadku.

Jak ocenia Pan swoją kadencję – czy udało się Panu zrealizować plany?

– Muszę powiedzieć, że ta kadencja była wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze, była najdłuższą w samorządowej historii; na skutek zmiany przepisów kadencja trwała, a właściwie trwa 5 i pół roku. Po drugie, dla samorządów pojawiło się w niej tak dużo problemów zewnętrznych, z którymi trzeba było sobie radzić, jak jeszcze nigdy dotąd: agresja Rosji na Ukrainę i wywołany nią kryzys migracyjny, kryzys energetyczny powodujący gwałtowne wzrosty cen, pandemia Covid-19 i zmiany podatkowe skutkujące utratą przez samorządy gigantycznych środków. Tymi problemami można by obdzielić kilka kadencji, a i tak stanowiłoby to potężne wyzwanie. One jednak wszystkie wydarzyły się w tej jednej. Nie da się oceny tej kadencji oderwać od tego wszystkiego. W rezultacie część projektów musiała zostać przesunięta w czasie, a część nie doczekała się realizacji.

Z tych powodów taka uczciwa, zobiektywizowana ocena jest złożona.

Na plus, udało się przeprowadzić i domknąć, projekt zmiany śródmiejskiego odcinka Alei Wojska Polskiego. Dla mnie osobiście ten projekt był bardzo ważny. Pamiętam aleję z dzieciństwa. Wraz z sąsiednim odcinkiem ul. Jagiellońskiej, to była najważniejsza ulica handlowa naszego miasta. Było tam wszystko, co stanowiło o ówczesnej wielkomiejskiej atrakcyjności. Były szczecińskie marki: Delikatesy, Pasztecik, Minifot, Lucynka i Paulinka, hotele i kina Kosmos i Pionier. Była też piękna architektura, wymagająca odsłonięcia. A z początkiem lat 90. rozpoczął się proces degradacji alei. Mniejsza o przyczyny, znamy je. Skutki natomiast były wyjątkowo szkodliwe i ulica zmieniła się w arterię komunikacyjną z podupadającymi usługami i handlem. Wyglądało to na powolne zamieranie. Tyle tylko, że kompozycja przestrzenna śródmieścia, rola tego fragmentu centrum miasta są zbyt ważne, żeby tak to zostawić. Pierwsze ważne inicjatywy zaczęły się w roku 2014. Projekt przemiany Alei został laureatem konkursu Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju „Modelowa Rewitalizacja Miast” i otrzymał dotację. Wraz z dr Jarosławem Bondarem, nieżyjącym już Architektem miasta, uważaliśmy, że obowiązkiem miasta jest danie alei drugiej szansy.  Dlatego Jarek, który w tym projekcie odegrał absolutnie fundamentalną rolę, zaproponował szereg działań, które miałem zaszczyt wraz z nim i zespołem ludzi zrealizować. Odbyliśmy wiele spotkań, przygotowaliśmy szereg analiz i badań, wreszcie przeprowadzony został konkurs architektoniczny, w którym wyłoniony został świetny projekt szczecińskiej Pracowni Projektowej ARCHAID Jacek Szewczyk. A teraz? Możemy sami doświadczyć tej zmiany. Korzystajmy z niej. Na aleję wraca gastronomia i usługi. Wciąż jest ona aleją szczecińskich marek, tych starszych i młodszych. Wspólnie przyzwyczajmy się do korzystania z niej, pomagając w ten sposób naszym przedsiębiorcom i wspólnie odbudowując jeden z symboli naszego miasta.

 Czy to oznacza, że aleja jest tym najważniejszym osiągnięciem ?

– Mówiąc o alei trzeba zauważyć, że jest ona osią rewitalizacji śródmieścia. Po obu jej stronach dzieją się wyjątkowe na skalę krajową działania rewitalizacyjne. To dzieło STBS i jej absolutnego lidera Pani Prezes Grażyny Szotkowskiej. Mam zaszczyt pracować ze spółką od wielu lat. Uważam, że to co wydarzyło się w kwartale 23 to powód do naszej dumy. Obecnie ku końcowi zmierza rewitalizacja kwartału 36. Kiedy prezentuję ten projekt w Polsce i za granicą, proszę mi wierzyć, jego kompleksowość, sposób rozumienia istoty rewitalizacji jako działania holistycznego budzą ogromne zainteresowanie.

Nieopodal, bo przy pl. Odrodzenia udało się stworzyć, we współpracy z IKEA, niemającą swojego odpowiednika całkowicie nową instytucję. To Dom Skandynawski. To miejsce spotkań, znakomicie oddające ducha Skandynawii, którą szczecinianie tak się zainteresowali. Ten projekt miałem zaszczyt tworzyć od fazy wypracowania koncepcji aż po realizację. Powiem tylko tyle: ponad 12.000 osób, które wzięło udział w ponad 500 wydarzeniach na przestrzeni nieco ponad 2 lat. Tak funkcjonują nowoczesne post-instytucje otwarte na ludzi.

Nie można też zapomnieć o procesach niematerialnych – najważniejszy, było przygotowanie i uchwalenie Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta potocznie nazywanego „Studium”. Za tym jednym słowem kryje się tytaniczna praca niesamowitego zespółu Biura Planowania Przestrzennego Miasta na czele z dyrektor Zofią Fiuk-Dymek i Angeliką Szerniewicz-Kwas. Studium określiło nie tylko gdzie i jacy jesteśmy w swoim rozwoju, ale również gdzie i jacy chcemy być. Wytyczyło na przyszłość kierunki zagospodarowania miasta. Jeśli do tego dodamy niezwykle wysoki jak na polskie miasta współczynnik pokrycia planami miejscowymi powierzchni Szczecina, trzeba powiedzieć, że rezultaty pracy naszych planistów tworzą jeden z największych sukcesów tej kadencji.

Do tego trzeba dołożyć działania formalne związane z programem rewitalizacji – wcześniej z Lokalnym programem Rewitalizacji, a obecnie z trwającym procesem tworzenia nowego Gminnego Programu Rewitalizacji. To dokument pozwalający spojrzeć na potrzeby rewitalizacyjne w całościowy sposób, dobrze zaplanować proces, mieć wytyczne i podstawy do ubiegania się o środki na ten cel. To jest praca Olgi Wasieńko-Stefanowskiej i jej niewielkiego zespołu. To oni nadzorowali wspomnianą rewitalizację alei Wojska Polskiego oraz zajmują się planowaną inwestycją na Placu Orła Białego.

Ogromne znaczenie miało dla mnie także wszystko to co udało się osiągnąć w Biurze Dialogu Obywatelskiego. Dyrektor Magdalena Błaszczyk wprowadziła tyle zmian, że trudno to zliczyć. Patrząc z perspektywy odbiorcy – mieszkańca: pojawiły się nowe wersje uchwał dot. Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego, w tym aktualna zawierająca projekty tzw. „Zielonego SBO”, odbyły się kolejne edycje SBO, unowocześniony został model współpracy z NGO, pojawiły się i wzmacniane były inicjatywy lokalne, mikrogranty. Co najważniejsze, dialog z nazwy Biura stał się rzeczywistym modus operandi.

 Wymienia Pan same sukcesy. Czy jest coś co nie wyszło ?

– Oczywiście. Wspólnie z Michałem Dębowskim  – Miejskim Konserwatorem Zabytków, zabiegaliśmy o zwiększenie nakładów na ochronę zabytków. Kryzys finansów jeszcze pogorszył tę sytuację. Nie udało się w tym zakresie zrobić tego, co planowaliśmy. Na szczęście Michał, jako człowiek w pełni oddany swojej pasji zawodowej, rekompensuje ten brak środków swoim osobistym zaangażowaniem i uwrażliwianiem na zabytki – stąd projekty takie jak jego autorski i pilotażowy program „Kolory miasta” mający na celu skatalogowanie historycznej kolorystyki stosowanej na szczecińskich elewacjach. Nie uchwaliliśmy niestety nowej uchwały krajobrazowej – wprawdzie przygotowaliśmy z prezydentem, dobry, a co ważne w kontekście ostatniego wyroku Trybunału Konstytucyjnego – zgodny z prawem projekt uchwały, jednak radni stwierdzili, że nie będą nad nim. To zadanie stanie się udziałem już nowej rady miasta. Nie udało się także rozbudować nowych funkcjonalności Geoportalu, o co bardzo zabiegał Geodeta Miasta Wojciech Wnuk. Zwyczajnie nie mieliśmy na to środków. Jednak, znając Wojtka, jest konsekwencję i wytrwałość, jestem spokojny, że unowocześniony portal systemu informacji przestrzennej miasta jest kwestią czasu.

Wracając do pytania o to co z Pana punktu widzenia – osoby pracującej dla miasta, zajmującej się m.in. strategią i rozwojem Szczecina jakie wydarzenie, proces, projekt … – było najważniejsze w tych ostatnich kilkunastu latach nowej historii Szczecina ?

– Jeśli miałbym wybrać jedno, to muszę wskazać na działania dotyczące Placu Orła Białego. To mój subiektywny wybór. W tej kadencji zrobiliśmy dla Placu więcej niż udało się zrobić przez ostatnie dekady. Przede wszystkim po protestach dotyczących rozstrzygnięć konkursu architektonicznego poszliśmy zupełnie inną, nowatorską drogą. Wraz z urbanistą i filozofem Pawłem Jaworskim i w oparciu jego autorską metodologię przeprowadziliśmy prototypowanie urbanistyczne na Starym Mieście, które doprowadziło do wypracowania nowej koncepcji – przedyskutowanej społecznie, szanującej zabytkowy charakter tego miejsca i rewolucyjnej komunikacyjnie. Nie waham się powiedzieć, że był to najpełniejszy projekt partycypacyjny z jakim mieliśmy do czynienia w Szczecinie. Zarazem, jeszcze w jego trakcie, wprowadziliśmy pierwsze zmiany do przestrzeni: ograniczony został ruch samochodowy, dawny parking w sercu placu zamienił się w trawnik, uczestnicy tego projektu, którzy z czasem sami nazwali się Ludźmi z Placu wspólnie budowali donice i nasadzali zieleń. Dbali o przestrzeń której są współgospodarczami.

Na podstawie wszystkich tych działań i opracowanej całościowej koncepcji przekształceń przestrzeni, pracownia Palmett z Warszawy stworzyła projekt. Zmieniony Plac Orła Białego, będzie przede wszystkim bezpieczny dla pieszych i rowerzystów, pojawi się więcej zieleni, a w okolicy ulicy Staromłyńskiej powstanie ogród deszczowy. Bariery architektoniczne znikną, a ulice będą równe i będą miały jeden poziom. Przestrzeń będzie dostępna i będzie mogła być zwyczajnie wykorzystywana przez wszystkich. Poszanowana zostanie historia tego miejsca, z zabytkową nawierzchnią, a posąg Flory zostanie ogrodzony rabatą. Już kończę, bo mógłbym o tym projekcie mówić za dużo, ale to co najważniejsze na koniec – w ciągu kilku dni ogłosimy przetarg na realizację tej inwestycji! I to, na co czekaliśmy i o czym od dekad trwała zostanie doprowadzone do finału. Ktoś powie to tylko jeden plac w mieście, ale dla mnie to jest symbol domykania procesów i pokonywania takiego negatywnego i pesymistycznego nastawienia „to się nie uda”.  Najważniejsze dla mnie jest to, że już niedługo zostanie ogłoszony przetarg na tę inwestycję, co oznacza, że przejdzie ona z fazy koncepcji do realizacji!

Co przed Panem – w oficjalnych komunikatach, wspomina się o karierze naukowej. Jakie ma Pan plany?

– Praca naukowa towarzyszy mi od początku mojego życia zawodowego. Będąc studentem otrzymałem propozycję od swojego promotora prof. Romana Sowińskiego, aby pozostać na Uniwersytecie w roli asystenta. Złożyłem aplikację na konkurs i zostałem wybrany. To był rok 1998. Od tego momentu, nieprzerwanie jestem pracownikiem akademickim. Do pracy w mieście przyszedłem dwa lata po obronie doktoratu. Od tego momentu moje życie zawodowe biegło dwutorowo – jako samorządowca i pracownika badawczo-dydaktycznego. Różnie tylko rozkładały się akcenty. Nie da się ukryć, jak już mówiłem, że okres pełnienia roli zastępcy prezydenta był pod tym względem najbardziej wymagający. To praca o bardzo dużej intensywności, bez porządkującego rytmu typu 8 godzin przez 5 dni w tygodniu. W rezultacie, moja aktywność uniwersytecka na tym cierpiała. No i to jest odpowiedź na Pańskie pytanie. Najbliższe kilka miesięcy zapowiada się bardzo intensywnie. Mam zobowiązania, z których muszę i chcę się należycie wywiązać. Dotyczy to kilku projektów publikacyjnych, udziału w konferencjach, pracy projektowej z zespołem badawczym i co szczególnie ważne, wypromowania moich doktorantów i magistrantów. A poza tym, mam pewne pomysły wpisujące się w formułę Akademickiego Szczecina, którym zajmowałem się podczas swojej pracy w magistracie. Chciałbym przygotować je wraz ze swoim zespołem badawczym i zrealizować w formule otwartej, dostępnej wszystkim zainteresowanym problematyką prawa samorządowego.

Zakłada Pan powrót do pracy dla miasta ?

– Poniekąd odpowiedź na to pytanie wynika z poprzedniej. Mentalnie nie jestem chyba w stanie wyłączyć się z działań dla miasta. I nie chcę. Zresztą cały pomysł łączenia pracy akademickiej i samorządowej opiera się na takim sprzężeniu zwrotnym. To dlatego deklarowałem i deklaruję, swoją obecność w Akademickim Szczecinie. Jeśli będę mógł wspomóc proces kooperacji między uczelniami i miastem – jestem zawsze do dyspozycji. Zresztą obiecałem to nie tylko prezydentowi Piotrowi Krzystkowi, ale też studentom i doktorantom skupionym w różnych organizacjach, z którymi współpraca w ostatnich latach uważam, że stała się szczególnie ważna dla Szczecina.

Poza tym, wielokrotnie rozmawiałem o tym z Prezydentem – jest jeszcze kilka projektów, których nie mamy w naszym mieście. Mam na myśli działania inkubujące młodych absolwentów kluczowych dla rozwoju Szczecina kierunków kreatywnych, a także poszukiwanie partnerów technologicznych do szybkiego i wspólnego z miastem reagowania na zmieniające się warunki otoczenia społecznego i gospodarczego. Uważam, że te projekty są konieczne jeśli chcemy być miastem z topu. Mamy do tego potencjał, umiejętności i ambicje. Jeśli tylko będziemy mogli wdrażać tego typu działania będę je wspomagał jak tylko potrafię.

Powiązane artykuły

kashia vega
AktualnościKulturaRozmowy

Kashia Vega, artystka pochodząca ze Szczecina: „Muzyka łączy ludzi, niezależnie od języka”

„Zaczęłam tworzyć muzykę w wieku 13 lat, zafascynowana poetyką tekstów Anity Lipnickiej...

AktualnościRozmowySport

Andrzej Mazurczak: „Czekam na pierwsze mecze i złe momenty, wtedy poznaje się charakter drużyny”

Liga rusza lada moment, wielkimi krokami zbliża się też koszykarska Liga Mistrzów....