Home Historia Zbigniewa Cybulskiego związki ze Szczecinem
HistoriaKultura

Zbigniewa Cybulskiego związki ze Szczecinem

1.1k
Kadr z filmu "Cała naprzód" (1966 rok).

Publiczność zapamiętała go jako „polskiego Jamesa Deana”, osobę nonkonformistyczną, łamiącą wszelkie możliwe konwenanse, a jednocześnie jednego z najbardziej wszechstronnych i wyrazistych aktorów epoki polskiej szkoły filmowej. Wykreował postaci Maćka Chełmickiego w „Popiele i diamencie” Wajdy, Kowalskiego w „Salcie” Konwickiego, czy też Piotra w „Ósmym dniu tygodnia” Forda (tego od „Krzyżaków”). Nie każdy wie, że bohater tego artykułu był po części związany ze Szczecinem.

Spokrewniony z Jaruzelskim

Młodsi czytelnicy mogą go nie znać, w przeciwieństwie do ich rodziców lub dziadków, dlatego należy im się wyjaśnienie, kim był Zbigniew Cybulski.

Jeden z największych polskich aktorów w dziejach urodził się 3 listopada 1927 roku w Kniażem na Pokuciu, na ówczesnych Kresach Wschodnich. Większość dzieciństwa spędził w Warszawie, mieszkał tam z rodziną na stosunkowo młodym Żoliborzu. Jak się później okazało, jego bardzo dalekim krewnym był generał Wojciech Jaruzelski.

Po zdaniu matury w 1947 roku w Dzierżoniowie przeniósł się do Krakowa, gdzie w 1953 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską. W tym samym roku zadebiutował na deskach gdańskiego Teatru Wybrzeże w sztuce „Intryga i miłość” Friedricha Schillera. Później związał się z założonym przezeń razem z Bogumiłem Kobielą „Bim-Bomem” i warszawskim Ateneum.

Nie tylko Maciek Chełmicki

Film upomniał się o niego dosyć szybko, bo już w 1954 roku. Wtedy to debiutujący na wielkim ekranie Andrzej Wajda nakręcił „Pokolenie” na motywach powieści Bohdana Czeszki z Tadeuszem Łomnickim, Tadeuszem Janczarem, Romanem Polańskim i Urszulą Modrzyńską w rolach głównych. Cybulski zagrał tam niewielką rólkę Kostka – chłopaka z Woli, który grał w pikuty z kolegami i biegł razem z nimi w stronę nasypu kolejowego. Tak zaczęła się jego wielka przygoda…

W ciągu krótkiej, bo trwającej tylko 14 lat kariery, zagrał 35 ról filmowych, prawie 20 teatralnych i 8 w słuchowiskach Polskiego Radia. Do legendy przeszły kreacje Maćka Chełmickiego w „Popiele i diamencie” Andrzeja Wajdy, Piotra w „Ósmym dniu tygodnia” Aleksandra Forda, kochanka w „Pociągu” Jerzego Kawalerowicza, Kowalskiego w „Salcie” Tadeusza Konwickiego czy też Jacka w „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna.

Wyrazistość kreowanych przez niego postaci, charakterystyczny ubiór i swoista gra, a także śmierć przyczyniły się do powstania wokół jego osoby pewnej legendy (mitu), nadając mu rangę postaci „kultowej” w polskim kinie powojennym. Aktor nosił zwykle amerykańską, wojskową kurtkę, dżinsy, chlebak oraz charakterystyczne przyciemniane okulary. Jego sposób ubierania się był obiektem podziwu ówczesnej młodzieży. Wiele osób naśladowało jego styl. 

Prowadził nonkonformistyczne życie, na jakie tylko pozwalały polskie realia tamtych lat. Sprawiał wrażenie osoby łamiącej wszelkie konwenanse. Wydawał się ciągle gdzieś spieszyć i nie zwracał uwagi na to, co go nie interesowało. Taka postawa budziła porównania do Jamesa Deana, uważanego za kreatora wizerunku „buntownika bez powodu”, „żyjącego na krawędzi”.

Śmierć pod kołami pociągu

Cybulski prowadził bardzo intensywny tryb życia, przemieszczając się po całym kraju pociągami. Wsiadał do nich w dość ryzykowny sposób, wskakując na ich stopnie w ostatniej chwili. Dobrze to widać w scenach zawartych w „Pociągu” i „Salcie”. W pierwszym z filmów zrobił to po parokrotnym zwróceniu mu uwagi przez konduktora.

– Wsiadaj pan, no wsiadaj pan! Koniecznie chce pan trafić do szpitala – rzekł konduktor Cybulskiemu w 77. minucie „Pociągu”.

W „Ich dniu powszednim” Ścibora-Rylskiego biegł w stronę pociągu, którym jechała jego żona (w tej roli Aleksandra Śląska), po czym został powstrzymany przez kolejarza mówiącego słowa:

– Co pan? Dokąd? W biegu? Życie panu niemiłe? Nie wolno!

Jak się później okazało, te słowa stały się prorocze… 

Nad ranem 8 stycznia 1967 roku Cybulski przebywał we Wrocławiu, pracował na planie filmu „Morderca zostawia ślad”, gdzie grał rolę Rodeckiego. Na tamtejszym Dworcu Głównym próbował wskoczyć do rozpędzającego się pociągu ekspresowego „Odra”, jadącego do Warszawy. Miał tam odbyć próbę do sztuki Pancza Panczewa „Tajemnica starego domu”, realizowanej na potrzeby Teatru Telewizji.

Tym razem los postanowił zadrwić z aktora, ponieważ wpadł między wagon i peron oraz został uderzony schodami kolejnego wagonu. Po wypadku był przytomny, ale doznał ciężkich obrażeń głowy, klatki piersiowej i pęknięcia wątroby. Zmarł po godzinnej walce o życie we wrocławskim szpitalu im. Rydygiera.

Wybitny aktor spoczął na cmentarzu przy ulicy Sienkiewicza w Katowicach, gdzie później dołączyli do niego matka i brat Antoni. W jego pogrzebie wzięli udział nie tylko najbliższa rodzina i wielbiciele jego talentu, ale też śmietanka środowiska filmowego, m.in. Gustaw Holoubek, Aleksandra Śląska, Alina Janowska, Bogumił Kobiela, Jacek Fedorowicz, Daniel Olbrychski, Kalina Jędrusik, Lucyna Winnicka i Jerzy Kawalerowicz.

– Kultura polska, a w szczególności sztuka filmowa, poniosły niepowetowaną stratę. Jego śmierć okryła żałobą i pogrążyła w żalu miliony widzów kinowych na różnych kontynentach – tam gdzie przy jego wydatnym udziale docierała polska sztuka filmowa – powiedział nad jego otwartą mogiłą Tadeusz Zaorski, wiceminister kultury i sztuki.

Sam na sam z Cybulskim

Mało znanym faktem w jego życiorysie jest parokrotna obecność w Szczecinie. W Grodzie Gryfa bywał nie tylko służbowo, ale również prywatnie – na deskach ówczesnego Teatru Dramatycznego, którego następcą stał się Teatr Polski, grała jego szwagierka, Maria Chwalibóg. Zmarłą w marcu tego roku aktorkę możemy kojarzyć z ról w „Kobiecie samotnej” Agnieszki Holland, „Poszukiwanym, poszukiwanej” i „Brunecie wieczorową porą” Stanisława Barei oraz „Carte blanche” Jacka Lusińskiego. Chwalibóg była siostrą Elżbiety, która była żoną Cybulskiego. Razem wielokrotnie odwiedzali swoją krewną w Szczecinie. 

Pierwszą wizytę Cybulskiego kroniki odnotowują w październiku 1958 roku – wtedy to przyjechał na szczecińską premierę „Popiołu i diamentu”, która zgromadziła nieprzebrane tłumy widzów. Po zakończonej projekcji nie tylko spotkał się z publicznością, ale również wziął udział w dyskusji ze studentami mieszkającymi w akademikach przy alei Piastów. 

– Ponad 200 studentów zgromadzonych w holu i klatce schodowej do północy w przyjacielskiej atmosferze dyskutowało o ideowych i politycznych problemach głównego bohatera filmu. Do aktora zwracano się po imieniu, rozmawiano o jego przyszłości zawodowej, pytano o jego poglądy na polską drogę do socjalizmu. Następnego dnia wizytę Zbigniewa Cybulskiego w Szczecinie obszernie relacjonowała lokalna prasa – pisze Andrzej Androchowicz junior na łamach encyklopedii pomeranica.pl.

Niecałe dwa lata później, w dniach od 7 do 16 stycznia 1961 roku, przebywał w Szczecinie razem z zespołem słynnego kabaretu „Wagabunda”, na którego czele stała Lidia Wysocka. W programie kabaretu podlegającego szczecińskiemu Wojewódzkiemu Przedsiębiorstwu Imprez Artystycznych (wówczas kierował nim nikt inny jak Jacek Nieżychowski) wykonywał piosenkę „Laleczka”, a także brał udział w licznych skeczach i monologach. W „Wagabundzie” miał okazję występować m.in. z Marią Koterbską, Adolfem Dymszą, Bogumiłem Kobielą, Edwardem Dziewońskim i Wiesławem Michnikowskim. Trzej ostatni panowie przeszli później do legendarnego już „Dudka”, założonego oczywiście przez Dziewońskiego.

Epizod w Teatrze Polskim

Szczecin przypomniał sobie o Cybulskim po raz kolejny jesienią 1963 roku. Jan Maciejowski, który wówczas kierował Teatrem Polskim, powierzył mu reżyserię i główną rolę Filipa Rawlingsa w mało znanej sztuce Ernesta Hemingwaya „Piąta kolumna”. Uczestnicząc wówczas w zdjęciach do komedii „Giuseppe w Warszawie” zastrzegł w kontrakcie, że będzie miał dublera. Wybór padł na dobrego znajomego Cybulskiego, szczecińskiego aktora, Rolanda Głowackiego.

Maciejowski miał wówczas ambicje na to, aby z prowincjonalnego teatru uczynić scenę o ogólnopolskiej renomie. Chciał zaangażować aktora do kolejnych przedsięwzięć, jednak w miarę kolejnych propozycji filmowych i intensywnych prac nad „Giuseppe w Warszawie”, Cybulski definitywnie przekazał pałeczkę Głowackiemu. 

Premiera Piątej kolumny odbyła się 20 grudnia 1963 roku bez udziału Zbigniewa Cybulskiego. Krytycy uznali występ Rolanda Głowackiego za znakomity. Szczeciński aktor z sukcesem występował w kolejnych przedstawieniach.

Choć Zbigniew Cybulski na przełomie 1963 i 1964 roku wielokrotnie przyjeżdżał na szczeciński spektakl, to jednak nigdy nie zdecydował się na zagranie Filipa. Nie chciał komplikować sytuacji w teatrze. Oprócz nieznajomości pełnego tekstu sztuki, do czego zresztą się przyznawał, aktor otrzymał angaż do szwedzkiego filmu „Att älska” (znanego w Polsce pod tytułem „Kochać”). Tę głośną swojego czasu komedię erotyczną reżyserował Jörn Donner. Partnerką Zbyszka Cybulskiego w filmie była inna, poza Liv Ullmann i Bibi Andersson, muza Ingmara Bergmana – Harriet Andersson.

Filmowa przygoda w porcie

Po raz ostatni Cybulski gościł w Szczecinie w 1966 roku. Wówczas Stanisław Lenartowicz powierzył mu główną rolę marynarza Janka w awanturniczo-przygodowej komedii „Cała naprzód”. W tym filmie możemy też zobaczyć m.in. Zdzisława Maklakiewicza, Teresę Tuszyńską, Krzysztofa Litwina i Zdzisława Karczewskiego. Ten ostatni zagrał w rok później swoją najbardziej znaną rolę – Jaśka „Johna” Pawlaka w „Samych swoich”.

Kluczowe sekwencje filmu realizowano w Szczecinie, m.in. na Łasztowni, w porcie i na Zalewie Szczecińskim. Po zakończeniu zdjęć w Szczecinie, ekipa miała być zamustrowana na statek m/s „Kraków”, który wypływał w rejs do Maroka. Na pokładzie statku Polskiej Żeglugi Morskiej, oraz w Casablance, przewidywano dokręcenie niezbędnego materiału filmowego. Tuż przed wyjściem „Krakowa” w morze, statek uległ poważnej awarii i filmowcy zmuszeni byli spędzić w Szczecinie niemal bezczynnie dwa tygodnie. W tym czasie Cybulski często bawił się w Klubie „13 Muz” i brał udział w spotkaniach środowisk twórczych Szczecina.

Korzystając z okazji, znany szczeciński dziennikarz i dokumentalista, Andrzej Androchowicz, zdołał zrealizować dla szczecińskiej telewizji krótki reportaż filmowy o tym, jak w Polsce kręci się filmy i jakie mogą być tego konsekwencje. Został on później wykorzystany w jednym z odcinków „Kramiku z muzami”. 

– W kilkunastominutowym żarcie filmowym, zatytułowanym także Cała naprzód, obok Zbyszka Cybulskiego wystąpili także Zdzisław Maklakiewicz i Krzysztof Litwin. Ponadto Zbigniew Cybulski wspólnie ze Stanisławem Lenartowiczem wzięli udział na żywo w innym z odcinków „Kramiku”, w którym opowiadali o kulisach realizacji filmu. Program ten wyemitowano w listopadzie 1966 roku na antenie lokalnej Telewizji Szczecińskiej – wspomina Andrzej Androchowicz junior.

Nie była to jedyna styczność Cybulskiego z Androchowiczem. Trzy lata wcześniej, przy okazji prób do „Piątej kolumny”, dziennikarz kręcił materiał filmowy, który później ilustrował wywiad z Rolandem Głowackim w cyklu „Spotkanie z aktorem”.

Zbigniew Cybulski miał uczestniczyć w uroczystej, ogólnopolskiej premierze filmu „Cała naprzód”, która miała się odbyć w pierwszej połowie 1967 roku w legendarnym już kinie „Kosmos”. Jego tragiczna śmierć spowodowała, że premiera odbyła się w bardzo kameralny sposób, ale w salach „13 Muz”. Jego premierowy pokaz odbył się 14 kwietnia 1967 roku z udziałem reżysera Stanisława Lenartowicza, współautorki scenariusza Ewy Szumańskiej oraz operatora Jerzego Stawickiego.

 

Powiązane artykuły

AktualnościKultura

Wielkie szanty The Tall Ships Races, czyli żeglarskie granie podczas finału regat

Czym byłyby żeglarskie wyprawy bez szant! Nie inaczej będzie podczas wielkiego finału...

AktualnościKultura

Drugi sezon „Odwilży” już niedługo na platformie Max. Zobacz pierwszy zwiastun! [WIDEO]

Już 23 sierpnia na platformie Max pojawi się długo wyczekiwany, drugi sezon...

AktualnościKulturaLifestyle

Jak weekend, to tylko w Szczecinie! Oto, co na nas czeka w najbliższych dniach

Przed nami ostatni weekend lipca, który zapowiada się naprawdę obiecująco. Świadczy o...

AktualnościHistoria

To będzie kolejna atrakcja Puszczy Wkrzańskiej. Ponad 100-letnie Źródło Bystrego Potoku znów cieszy oko

Znany miłośnik historii Szczecina, dr Marek Łuczak, nie przestaje zaskakiwać i sprawiać...