Gdy tylko może, zasiada na trybunach dziećmi i kibicuje. Wspiera Wilki Morskie i grającego w nich męża, Tony`ego. Z nami rozmawia o Polsce, ulubionym jedzeniu i pasjach. Poznajcie Stephanie Meier, to Amerykanka, która w Szczecinie zaraża wszystkich swoim optymizmem i która nigdy nie przestaje się uśmiechać.
Jak wspominasz finały poprzedniego sezonu? Widziałem Cię na trybunach, bardzo przeżywałaś wszystkie mecze.
– O mój Boże, na samą myśl o tym pojawia się ogromny uśmiech na mojej twarzy! Ten okres był jednym z najbardziej pamiętnych w moim życiu. Szczerze mówiąc, było to niemal magiczne… choć może nie do końca magiczne, ponieważ wszyscy chłopcy pracowali bardzo ciężko i zasługiwali na każdą sekundę chwały po tym sukcesie. Przyznam, że w całym moim życiu grania w koszykówkę oraz trenowania i oglądania, nigdy nie doświadczyłam czegoś tak wyjątkowego. To była idealna grupa i doskonałe połączenie zawodników oraz trenerów, byli absolutnie świetni. Doświadczyłam tego również z powodów rodzinnych, ponieważ dwójka naszych dzieci była na tyle duża, że wiedzieli, co się dzieje i chciały być na tych meczach. A do tego byłam w ciąży z naszym trzecim dzieckiem, więc naprawdę czuliśmy, że te finały to rodzinna sprawa dla nas wszystkich. To był wyjątkowy czas dla Tony’ego, byłam wzruszona, gdy w końcu zdobył złoto.
Świętowaliście w jakiś szczególny sposób z Tony`m, kiedy zdobył tytuł Mistrza Polski?
– W wieczór, w którym wygrali, wróciliśmy do domu dopiero po północy, co było szalenie późno dla moich dzieci, więc przez cały weekend wszyscy byli zmęczeni. Zostałam w domu z dziećmi przez cały weekend, aby Tony mógł cieszyć się wszystkimi uroczystościami z zespołem. Potem dołączyliśmy do Tony’ego i zespołu podczas parady na mieście, która moim zdaniem była naprawdę wyjątkowa. I szczerze mówiąc, jak większość obcokrajowców, zaraz po zakończeniu ostatniego meczu zaczęliśmy przygotowywać się do wyjazdu, powrotu do domu i rozpoczęcia wakacji w rodzinnych stronach. Musiałam spakować jakieś siedem walizek i przygotować się do lotu. Przyznam za to, że przed wyjazdem udało nam się jeszcze raz dotrzeć do ulubionej restauracji Tony’ego, Evil Steakhouse, aby uczcić wygraną dużym stekiem.
Jak Tony zachowuje się w domu po przegranym meczu?
– To interesujące pytanie, ponieważ odpowiedź zdecydowanie ewoluowała w czasie. Tony najbardziej na świecie nienawidzi przegrywać. Zawsze spodziewa się zwycięstwa. Wielu kibiców była świadkami jego trudności z kontrolowaniem swojej złości. Dlatego też podczas dni spędzonych na boisku w college’u i w pierwszych latach swojej kariery był bardzo zdenerwowany po każdej porażce. Z natury jest cichy, po przegranej chciał po prostu pobyć sam lub nie rozmawiać z nikim przynajmniej przez jeden dzień. Jednak odkąd 5 lat temu został ojcem, jego perspektywa zmieniła się radykalnie! Teraz, niezależnie od tego, czy wygra, czy przegra, chce po prostu wrócić do domu i bawić się ze swoimi dziećmi. Nie zachowuje się w żaden inny sposób w zależności od wygranej lub przegranej. Wciąż pojawia się sportowa złość gdy przegrywa, ale nie na tyle, aby zapomnieć, że jego rodzina jest ważniejsza niż to, co dzieje się w koszykówce.
Jak się czujesz, mieszkając w Polsce? Co Cię najbardziej zaskakuje?
– Ciągle mnie o to pytają i wszyscy są zawsze zaskoczeni moją odpowiedzią. Bardzo mi się tu podoba, czuję się jak w domu. Pogoda, pory roku, jedzenie i niektóre kwestie kulturalne są bardzo podobne do tych, z których pochodzę, czyli z Milwaukee, Wisconsin – bardzo blisko Chicago. Sposób życia tutaj wydaje się dobrze pasować do etapu życia, na którym obecnie się znajdujemy – jest świetny dla rodzin i dzieci! Mieszkaliśmy w trzech innych krajach europejskich oraz w USA i jest to zdecydowanie najlepsze dla nas miejsce do wychowywania trójki naszych małych dzieci. A najbardziej zaskakuje mnie to, jak przyjazna jest większość ludzi. Istnieje opinia lub stereotyp, że Polacy nie uśmiechają się lub są zawsze źli, ale jestem mile zaskoczona, cały czas przekonuję się, że ten stereotyp nijak ma się do prawdy. Bardzo cenię nawiązane tutaj przyjaźnie.
Twoje dzieci mówią po polsku, czy ty i Tony też się uczycie?
– O to również pytano mnie wiele razy. Szczerze mówiąc, nasze dzieci nie mówią biegle po polsku. Po prostu znają wszystkie piosenki dla dzieci i inne zwroty, które słyszą od przyjaciół. Potrafią liczyć do 20 po polsku, znają zwroty „dzień dobry” i „do widzenia”, ale poza tym straciły trochę języka polskiego, odkąd przeniosły się z dwujęzycznego przedszkola w Zielonej Górze do w pełni międzynarodowego, anglojęzycznego przedszkola tutaj, w Szczecinie.
Dla Tony’ego i dla mnie język polski jest najtrudniejszym językiem, jaki można sobie wyobrazić! Tony uczył się niemieckiego w szkole, ja hiszpańskiego przez 7 lat, przez trzy lata, kiedy tam mieszkaliśmy, nauczyliśmy się nawet więcej greckiego, ale polski jest dla nas najtrudniejszy. Potrafię odczytać większość znaków i wszystko, co można znaleźć w sklepach spożywczych, znam podstawy na tyle, aby zamówić kawę i powiedzieć „proszę” i „dziękuję”, ale nie sądzę, żeby nasze usta i języki kiedykolwiek były w stanie poprawnie mówić większość słów po polsku.
Jak podoba Ci się Szczecin? Czy masz tu swoje ulubione miejsce?
– Kocham w Szczecinie niemal wszystko, z wyjątkiem ruchu ulicznego! Tony i ja zazwyczaj woleliśmy mniejsze miasta, ponieważ nie wychodzimy zbyt często. Przejście z dwuletniego pobytu w Zielonej Górze do przeprowadzki do Szczecina było trudne tylko ze względu na ruch uliczny i układ miasta. Ale zdecydowanie jest to lepsze miasto, jeśli chodzi o atrakcje dla dzieci. Uwielbiamy Park Arkoński i Jasne Błonia oraz wszystkie inne otwarte przestrzenie na świeżym powietrzu, w których można spacerować. Nasze ulubione restauracje to Evil Steakhouse, DeVibez i Biancafe.
Czy widzisz swoją przyszłość w Polsce i Szczecinie?
– Dużo o tym myśleliśmy przez ostatnie 6 miesięcy! Szczerze mówiąc, to dla nas bardzo trudna decyzja. Pokochaliśmy i wolimy życie w Europie bardziej niż w USA. Jednak bardzo trudno jest podjąć decyzję, by tu pozostać na zawsze. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy tak duże wsparcie klubu i zespołu, ale nie jestem pewna, czy kiedykolwiek poradzilibyśmy sobie sami z wszystkimi formalnościami: wizami, ubezpieczeniami i wieloma innymi sprawami. Poza tym jesteśmy bardzo rodzinni, więc bardzo trudno byłoby mieszkać tak daleko od naszych rodziców. Nadal nie zdecydowaliśmy na sto procent, gdzie zamieszkamy. Na razie cieszymy się, że będziemy w Szczecinie przynajmniej do lata 2025 roku.
Czy masz jakieś ulubione polskie potrawy?
– Cała rodzina ze strony mojej matki pochodzi z Litwy, więc dorastałam, jedząc dużo placków ziemniaczanych i pierogów oraz wiele podobnych potraw. Myślę, że moją ulubioną przekąską są pączki.
Czy ty i Tony macie marzenie, które chcecie spełnić?
– Doceniam to pytanie. Myślę, że wiele osób zapomina, że codzienne życie, zadania i zmagania prawdziwych sportowców wpływają w równym stopniu na ich rodziny. Ten styl życia jest w równym stopniu życiem moim i dzieci, jak Tony’ego. Całą tę karierę traktujemy jako przedsięwzięcie zespołowe Meierów i szczerze mówiąc, jest to nasze marzenie. Granie w koszykówkę było marzeniem Tony’ego, odkąd był nastolatkiem, a moim marzeniem stało się robienie tego razem z nim, a jednocześnie rozwijanie i wychowywanie naszej rodziny oraz zapewnienie jej tak wielu doświadczeń. Poza koszykówką naszym marzeniem jest posiadanie domu wystarczająco dużego dla nas i naszych dużych dzieci. Obserwowanie jak dorastają, robiąc to, co kochają. Któregoś dnia, gdy nasze dzieci opuszczą dom, planujemy dużo podróżować. Bardzo chcielibyśmy wrócić do wszystkich miast w Europie, w których mieszkaliśmy i jeszcze raz przeżyć te wszystkie wspaniałe chwile.