Nasze województwo skrywa w sobie wiele tajemniczych miejsc, które warto odwiedzić w dzień wolny od pracy, a o których mało kto mógł słyszeć. W przypadku fabryki benzyny syntetycznej w Policach jest zupełnie inaczej, tym bardziej, że jest ono szczególnie naznaczone historią.
Po przegranej I wojnie światowej powstała na gruzach Cesarstwa Niemieckiego Republika Weimarska została pozbawiona bezpośredniego dostępu do złóż ropy naftowej. To stanowiło poważną przeszkodę w obliczu przygotowań do ewentualnej wojny w przyszłości. Dlatego pomysł na wytwarzanie benzyny syntetycznej w takich warunkach stał się częściowym rozwiązaniem tych kłopotów.
Prace nad wynalezieniem tego rodzaju paliwa powzięto już w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Ich podstawowym surowcem, będącym bazą wyjściową dla takich prac, stał się węgiel. Czarne złoto posłużyło do opracowania dwóch metod, dzięki którym otrzymywano nietypową benzynę:
- Metoda Fischera-Tropscha: reakcja tworzenia węglowodorów z mieszaniny tlenku węgla( II ) i wodoru, czyli tzw. gazu syntezowanego, w celu produkcji płynnego paliwa, pozbawionego siarki i azotu. Gaz syntezowany otrzymuje się z węgla, gazu ziemnego (w procesie reformingu parowego) lub biomasy;
- Metoda Bergiusa polega na katalitycznym uwodornianiu pod ciśnieniem wysokowrzących olei, smoły i węgla brunatnego. Prowadzona jest w piecach o długości do 12 m, w temperaturze od 410 do 460 stopni Celsjusza, pod ciśnieniem od 200 do 700 atmosfer, w obecności siarczków wolframu i molibdenu lub innych katalizatorów. Jej autor, Friedrich Bergius, został uhonorowany w 1931 roku Nagrodą Nobla w dziedzinie chemii za wynalezienie i rozwój wysokociśnieniowych technologii chemicznych.
Obie metody stały się podstawą do uruchomienia pod koniec lat trzydziestych budowy sieci dwunastu fabryk koncernu IG Farben Industrie, m.in. w Policach, Oświęcimiu i Blachowni Śląskiej.
Trochę historii…
Budowę fabryki w Policach rozpoczęto w 1937 roku, kosztem 2 miliardów reichsmarek. Dopóki nie zaciągnięto ludności z sukcesywnie podbijanych przez Hitlera krajów, inwestycja szła jak po przysłowiowej grudzie. Powstała ona w miejscu zakładu Norddeutsche Mineralölwerke GmbH, regenerującego paliwo okrętowe.
– Zajmowała powierzchnię 1 500 hektarów, z czego 200 ha stanowiła zwarta zabudowa infrastruktury zakładowej – budowle naziemne, podziemne, kanały z instalacją, rurami, ogromne silosy, studnie oraz sieć dróg z linią kolejową i bocznicą – pisał Jan Matura w opracowaniu pt. „Historia Polic od czasów najstarszego osadnictwa do II wojny światowej”.
Produkowała ona paliwo ciekłe przede wszystkim na potrzeby wojskowe. Benzyna najlepszej jakości trafiała do samolotów Luftwaffe, bardzo wysokiej jakości olej napędowy przeznaczono dla U-Bootów, gorszy dla okrętów nawodnych Kriegsmarine, zaś dla Wehrmachtu przeznaczono pełen asortyment benzyn, olejów i smarów. Wszelkie produkty uboczne, takie jak smoły, sadza i odpadki były przeznaczone dla przemysłu farmaceutycznego. Jej produkcja w 1943 roku zaspokajała 15% potrzeb krajowego przemysłu (577 000 ton). Jednak taki proces, mimo wysokich kosztów produkcji, był bardzo opłacalny z jednego, prozaicznego na owe czasy powodu…
Miejsce kaźni narodów
Lwią część siły roboczej stanowili robotnicy przymusowi z wielu krajów okupowanych przez III Rzeszę, m.in. z Polski, Czechosłowacji, Niemiec, Francji, Włoch, czy Związku Sowieckiego. Przez niecałe sześć lat największego konfliktu zbrojnego w dziejach świata pracowało w niej aż 30 tysięcy osób, z czego prawie połowa, bo 13 tysięcy, zmarło z wycieńczenia, ciężkiej pracy, chorób, braku opieki lekarskiej lub zostało zamordowanych.
Ponurego obrazu fabrycznej codzienności dopełniała obecność licznych obozów pracy:
- SS Bremerhaven – statek handlowy zamieniony na pływający obóz;
- Tobruklager – istniał od 1943 do 1945 roku. W 1944 roku liczył on aż 9 tysięcy więźniów, był przeznaczony dla robotników z krajów zachodnich, Czechów, Niemców i Włochów;
- Pommernlager – przeznaczony dla Polaków i jeńców wojennych, istniał od 1940 do marca 1945 roku;
- Hägerwelle – obóz karny pracy wychowawczej;
- Dr. Dürrfeldlager;
- Wullenweverlager – obóz dla robotników z krajów zachodnich istniejący w latach 1942-1945;
Ponadto istniały tam filie obozów Ravensbrück i Sachsenhausen (jako podobóz Stutthof, powstały w czerwcu 1944 roku po ewakuacji macierzystego obozu).
Na celowniku polskiego wywiadu
Z racji swojego strategicznego znaczenia dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego policka fabryka była celem licznych nalotów alianckich. Pierwsze z nich przeprowadzono we wrześniu i październiku 1940 roku – w celu zapobieżenia jak największym stratom Niemcy zbudowali zaporę balonową i schrony przeciwlotnicze.
Tamte wydarzenia stały się tylko preludium do tego, co się działo przez niemal cały rok 1944. Dzięki działaniom polskiego wywiadu, powziętych na mocy operacji Synteza, dokonano rozpoznania wywiadowczego okolic Szczecina, ze szczególnym uwzględnieniem fabryki w Policach i stoczni Stettiner Oderwerke.
Dzięki pracom podporządkowanej siatce Lombard grupy Bałtyk, którą kierował Bernard Kaczmarek ps. Wrzos, udało się przekazać aliantom cenne informacje o funkcjonowaniu fabryki i procesie produkcji benzyny. Stało się to podstawą intensywnych nalotów prowadzonych od kwietnia 1944 do marca 1945 roku – w ciągu tych 11 miesięcy przeprowadzono aż jedenaście nalotów, które koniec końców położyły kres produkcji benzyny syntetycznej na Pomorzu Zachodnim i męce wielu zniewolonych ludzi. Cała fabryka przeistoczyła się w jedno wielkie morze ruin.
Co zostało po wojnie?
Co prawda w wyniku ustaleń wielkiej trójki na konferencji w Poczdamie Police i ich okolice zostały przyznane Polsce, to jednak na mocy umowy między rządem tymczasowym a władzami sowieckiej strefy okupacyjnej oddano je na okres jednego roku pod jurysdykcję ZSRS. Przez ten czas Sowieci wywieźli w głąb swojej czerwonej ojczyzny większość urządzeń hal fabrycznych, wysokociśnieniowe kotły, silniki i transformatory elektryczne, pełnowartościowe warsztaty pomocnicze, zawartości magazynów, a także urządzenie komunalne i umeblowanie, samochody i wagony kolejowe, szyny i podkłady. Dzieła zniszczenia dopełnili przez wiele lat liczni zbieracze złomu.
Dopiero stosunkowo niedawno tym naprawdę ciekawym obiektem zainteresowali się pasjonaci z muzeum historycznego „Skarb”, dzięki któremu można zwiedzać pozostałości tej fabryki. Część pofabrycznych parcel przeszła w ręce prywatnych przedsiębiorców, którzy niektóre odbudowane budynki przeznaczyli na magazyny.
Interesującą częścią tego kompleksu są też częściowo zalane wodą podziemia, których nie można zwiedzać. Jednak w 1971 roku znaleźli się śmiałkowie, którzy postanowili na własną rękę odkryć to zakazane miejsce. Z ich badań wynika, że znajdują się tam fragmenty bliżej nieznanych instalacji pokrytych parafiną.
Dla zwiedzających dostępny jest specjalny szlak dydaktyczny, zlokalizowany na 104 hektarach powierzchni. Można go zwiedzać zarówno samemu, na własną rękę, jak i również z przewodnikiem. Co soboty, o godzinie 13:00, ruszają zorganizowane wycieczki, podczas których można zobaczyć podziemia oraz wystawę stałą w siedzibie towarzystwa. Czas zwiedzania w takiej grupie wynosi około trzy godziny.
Na koniec ciekawostka…
Ruiny fabryki benzyny syntetycznej w Policach miały też swoje pięć minut w kulturze – posłużyły one jako plenery filmu fantastycznonaukowego „Na srebrnym globie” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego, w którym „wcieliła się” w rolę kosmodromu Jacka. W filmie zobaczymy m.in. Jerzego Trelę, Andrzeja Seweryna, Krystynę Jandę, Henryka Talara, Henryka Bistę i Jana Frycza.
Ruiny objęto ochroną przyrodniczą ze względu na liczne siedliska nietoperzy, zamieszkujących sieć podziemnych kanałów. Wśród licznych gatunków możemy wyróżnić mopka zachodniego, nocka dużego, nocka rudego i gacka brunatnego.