Długo czekała na ten kurs. Nie chodziło tylko o chęci, ale przede wszystkim o osiągnięcie wieku, kiedy mogła spełnić swoje marzenie. Rozmawiamy z Nikolą Gawrońską, która marzy o tym, by prowadzić tramwaj.
Dlaczego zdecydowałaś się iść na kurs motorniczego?
– Prowadzenie tramwaju było i jest moim marzeniem, które zrodziło się z miłości do tramwajów i Szczecina. Od zawsze chciałam prowadzić pojazd dużych gabarytów. Gdy byłam małym dzieckiem był to samochód, w wieku nastoletnim przyszedł czas na samolot… poszłam nawet do lotniczej szkoły. Jednak zwyciężył tramwaj.
Po ukończeniu 21 lat, czyli tej magicznej granicy wieku, która daje możliwość zostania motorniczym, rozpoczęłam wymarzony kurs. Nie ukrywam, że czekanie na osiągnięcie tego wieku irytowało mnie, bardzo, ale po paru latach pracy w Szczecińskich Tramwajach i poznaniu jak wygląda faktyczna praca motorniczego, zrozumiałam, że to odpowiedni wiek. Mając tyle lat wiemy już czego oczekujemy od życia, jesteśmy bardziej przewidywalni i odpowiedzialni.
Uważasz, że motorniczy to dobry zawód? Prowadzenie tramwaju a pasażerowie to często dwie różne sprawy…
– To prawda, że do prowadzenia trzydziestoośmiometrowego składu poruszającego się na czterech napędowych wózkach, nie są stworzeni wszyscy. To domena osób, które z tej pracy czerpią radość i satysfakcję, a nie przymus czy przykry obowiązek. Motorniczy musi mieć oczy dookoła głowy wioząc za plecami kilkaset osób, które – jak wiadomo – nie zawsze są „w humorze”. Wiele razy byłam świadkiem takiej sytuacji w tramwaju, kiedy pasażer nie był zbyt przyjemny (delikatnie mówiąc) dla motorniczego . Nie rozumiem takiego zachowania, przecież gdyby nie praca motorniczego, to ten pasażer nie dojechałby np. do pracy. Warto czasem ugryźć się w język, po co robić drugiemu niepotrzebną przykrość.
Skąd u Ciebie taka pasja do tramwajów?
– Tak naprawdę zaczęła się od ich braku. Był taki czas, kiedy musiałam, na dwa miesiące, wyprowadzić się ze Szczecina do miasta, w którym tramwajów nie było. Wtedy zrozumiałam, że tęsknię za nimi, bo to one tworzą klimat miasta. Jeszcze, nieco wcześniej, bakcyla komunikacji miejskiej złapałam jeżdżąc do Berlina, gdzie funkcjonowanie wszelkich Sbahnów, Ubahnów, tramwajów czy autobusów tworzy właśnie ten niesamowity klimat.
Do tej miłości „tramwajowej” przyczyniła się też pasja fotografowania tych pięknych pojazdów. One są idealnymi modelami. Nigdy mi się nie nudzą. Zaczęłam też chłonąć wiedzę o nich, historię, techniczne zasady działania. A po rozpoczęciu pracy w Tramwajach Szczecińskich poznałam moje kochane tramwaje dogłębnie, “od środka” I sądzę, że wpadłam już na dobre, bo szczecińskie tramwaje to nie jest dla mnie zwykła pasja, to jest i będzie mój styl życia.
Zamieniłam skrzydła na wózki i pantograf i nie żałuję. Poznaję pracę motorniczego od podszewki, także całą komunikację tramwajową, której funkcjonowanie nie jest takie proste jakby się wydawało mieszkańcom Szczecina, którzy w większości widzą w tym tylko podjeżdżający na przystanek pojazd i motorniczego zamykającego i otwierającego im drzwi. A to bardzo odpowiedzialna i trudna praca.