Jak informowaliśmy przed południem, w Puszczy Bukowej doszło do nieszczęśliwego wypadku. Okazało się, że pień przygniótł nie trójkę, a czwórkę dzieci. Wszystkie z nich, razem z opiekunką, trafiły do szpitala. Jak do tego doszło?
Do wypadku doszło krótko po godzinie 9:00 rano na wysokości wejścia do Puszczy Bukowej od strony ulicy Chłopskiej. Grupa pięćdziesięciorga dzieci w wieku od trzech do pięciu lat uczestniczyła w lekcji bezpieczeństwa.
– Przedszkolaki z opiekunką bawiły się na bukowym pniu, kiedy ten stoczył się i przygniótł czworo dzieci – przekazały Lasy Państwowe w specjalnym oświadczeniu. – Buk ten, który rósł przy szlaku spacerowym, został ścięty w zeszłym roku.
Służby otrzymały informację o wypadku około godziny 9:30. Na miejscu pracowały dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej i Służba Leśna. Okoliczności całego zdarzenia bada policja.
„Obrażenia nie zagrażają życiu poszkodowanych”
Jak się okazało, poszkodowanych zostało nie troje, a czworo dzieci, oraz ich czterdziestodwuletnia wychowawczyni.
– Wśród poszkodowanych znaleźli się: czterolatek z urazem głowy, miednicy i kończyn dolnych; troje czterolatków z urazami kończyn dolnych, kobieta, lat 42, z urazem pleców. Wszyscy z nich trafili do szpitala z obrażeniami, które nie zagrażają ich życiu – informuje Natalia Dorochowicz, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, cytowana przez Twoje Radio.
Warto odnotować, że w zdarzeniu uczestniczył również chłopiec, który nie wymagał hospitalizacji i pozostał na miejscu z opiekunem.
Gdzie przebywają poszkodowani?
Jak udało się ustalić Twojemu Radiu, dwie osoby przebywają w szpitalu w Zdrojach.
– Jeden trafił do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w stanie stabilnym i był wydolny krążeniowo oraz oddechowo. Przeprowadzone dotychczas badania diagnostyczne wstępnie, tutaj podkreślam słowo wstępnie, nie wykazały żadnych poważnych obrażeń. Pacjent ma ogólne potłuczenia, które obejmują m.in. kończyny dolne, jamę brzuszną i klatkę piersiową. Natomiast dziecko oczywiście zostało zaopatrzone i obecnie, ze względu na konieczność zastosowania narkozy podczas wykonanych badań, jest wybudzane pod nadzorem anestezjologicznym – mówi Magdalena Knop, rzeczniczka szpitala w Szczecinie-Zdrojach.
Dodała jeszcze, że pacjent „pozostanie w najbliższym czasie na obserwacji”. Natomiast drugi, mniej poszkodowany, jest w stanie, który lekarze określają jako stabilny, dobry. „Jest w tej chwili poddawany badaniom i konsultacjom” – wyjaśniła Knop.
Natomiast dwójkę dzieci i ich wychowawczynię przetransportowano do szpitala przy ulicy Unii Lubelskiej w Szczecinie. Lekarze określają ich stan jako stabilny.