Home Aktualności Najszybszy szczecinianin w dziejach. Kim był Wiesław Maniak?
AktualnościHistoriaSportWspomnienia

Najszybszy szczecinianin w dziejach. Kim był Wiesław Maniak?

348
foto źródło: Facebook (Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie).

W latach sześćdziesiątych był rewelacją polskiej lekkoatletyki i jednym z najszybszych ludzi na świecie. Wielokrotnie stawał do rywalizacji z najlepszymi w kraju i na świecie, a na igrzyskach w Tokio był najlepszy spośród białoskórych na 100 metrów. Poznaj historię Wiesława Maniaka – najszybszego szczecinianina w historii.

 

Przyszła legenda szczecińskiego sportu pojawiła się na naszym świecie 22 maja 1938 roku we Lwowie. Nie na długo związał się z miastem batiarów, ponieważ po zakończeniu II wojny światowej przeniósł się z matką do Szczecina, a jego ojciec – żołnierz armii generała Andersa – został na Zachodzie, konkretnie w Manchesterze. Ten odezwał się do syna po długich latach milczenia i zabrał go do siebie, kiedy młody Wiesław był w trakcie studiów na Politechnice Szczecińskiej. Ostatecznie ukończył ją nieco później, uzyskując tytuł inżyniera specjalisty budowy elektrowni atomowych, co przyda mu się w przyszłości. Ale nie uprzedzajmy faktów… 

Na Wyspach początkowo pracował jako robotnik w fabryce, by następnie rozpocząć studia w Dublinie. Tam, przez przypadek, rozpoczęła się jego przygoda z lekką atletyką – pod pseudonimem „Vic Maning” nauczył się biegać i zaczął odnosić pierwsze sukcesy – zdobył tytuł mistrza północnej Anglii na 100 i wicemistrza na 220 jardów. 

„Polak z odzysku”

Zamiast zostać w Albionie, postanowił wrócić do Polski. Napisał list do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, w którym wyraził chęć startów z białym orłem na piersi. Początkowo związkowcy podchodzili do jego próśb bardzo sceptycznie, mając na względzie miejsce jego zamieszkania, a co za tym szło, podejrzenia o szpiegostwo. Koniec końców przełamali się i wyrazili zgodę. Warunkiem koniecznym do spełnienia marzeń młodego sportowca był powrót do kraju – ten został spełniony w 1963 roku.

Najpierw reprezentował barwy warszawskiej Legii, gdzie długo tam nie zagrzał – narzekał na kiepską atmosferę i niechęć kolegów zazdrosnych o to, że może ich wygryźć ze składu na olimpiadę w Tokio. Już w rok później wrócił do Szczecina i wstąpił do Pogoni, a tam był najjaśniejszą, obok piłkarza Mariana Kielca, gwiazdą portowego klubu i ulubieńcem publiczności.

 

Czekają nas niesamowite sportowe emocje. 7. Międzynarodowy Memoriał Wiesława Maniaka już w środę

Najszybszy biały człowiek

Jeśli chodzi o reprezentację, to znakomicie uzupełniał team męskiej sztafety 4×100 m – na tokijskiej olimpiadzie w 1964 roku zdobył srebro razem z Andrzejem Zielińskim, Marianem Foikiem i Marianem Dudziakiem. Natomiast w biegu na 100 m był najszybszym białym zawodnikiem, zajmując czwartą lokatę. 

– Długa cisza, kiedy klęczeli, a potem tylko przejmujący brzęk bloków, gdy targnęli się do przodu. Hayes był pierwszy od początku do końca, wygrał w 10 sekund. Biegł dalej za metą i raptem zatrzymał się – stał z uniesioną ręką, jakby zamarł w zachwycie. Był tak piękny w bezruchu, potężny i dostojny, że fotoreporterom zabrakło odwagi, by podbiec blisko. Onieśmieliła ich ta chwila. Nawet oni wyczuli, że teraz chce być sam ze sobą. Maniak był czwarty – pierwszy na świecie wśród białych – relacjonował Bohdan Tomaszewski, legendarny komentator sportowy.

Nie do zatrzymania

Po igrzyskach kariera Maniaka ruszyła z kopyta – regularnie uczestniczył w krajowych i zagranicznych zawodach i mityngach lekkoatletycznych, gdzie potwierdzał swój geniusz, wielkość i talent. 

Na mistrzostwach Polski w Szczecinie, rozegranych w 1965 roku ustanowił rekord kraju w biegu na 100 metrów – 10,1 sekundy! Utrzymał się on do 1984 roku, kiedy to Marian Woronin poprawił go tylko o jedną sekundę. Nie miał sobie równych również podczas biegu na dystansie dwukrotnie większym.

Natomiast w rok później w Poznaniu obronił wywalczony w Szczecinie tytuł mistrza Polski i zostawił w tyle sowieckich rywali, w szczególności Iwanowa – jednego z najlepszych wówczas biegaczy na świecie.

Na mistrzostwach świata w Budapeszcie w 1966 roku pokonał w swojej koronnej dyscyplinie swoich najgroźniejszych rywali – Francuzów Bambucka i Piquemala oraz reprezentanta RFN Knickenberga, z którymi przybiegł na metę w tym samym czasie 10,5 sekundy. Na jego korzyść zadziałały wyniki pomiaru fotokomórki, która bezsprzecznie uznała wyższość Polaka. 

Rok później w meczu międzypaństwowym z Wielką Brytanią ponownie nie zawiódł szczecińskiej publiczności – zostawił w tyle „synów Albionu”, osiągając czas 10,3. Nieco wcześniej w Poznaniu ustanowił rekord świata, uzyskując czas równych 10 sekund. Na jego nieszczęście wiał wtedy silny wiatr i rekordu nie uznano.

Niesamowicie wiodło mu się również w życiu prywatnym – w 1965 roku ożenił się z Krystyną Hady, z którą doczekał się córki Moniki (przyszła na świat w 1966 roku).

Wszystko co dobre, szybko się kończy

Znakomita passa Maniaka nie mogła trwać wiecznie – jego forma zaczęła zniżkować w 1967 roku, a zaczęło się od spotkania najlepszych sprinterów Europy z ich amerykańskimi kolegami w Montrealu. Wtedy to Bambuck po raz drugi w tym roku udowodnił swoją wyższość nad Polakiem, ponieważ krótko wcześniej pokonał go w półfinale Pucharu Europy w Ostrawie. Sam Maniak zajął 4. miejsce.

Nie spełnił też pokładanych nadziei na igrzyskach w Meksyku, które odbyły się w 1968 roku – przepadł w eliminacjach, nie zagrażając nawet Charliemu Greenowi, a jego sztafeta w finale zajęła 8. miejsce. W tym samym roku przeniósł się do Warszawy, gdzie w tamtejszej Skrze mógł liczyć na lepsze warunki niż w Szczecinie. Już wcześniej w wywiadach żalił się, że Gród Gryfa nie docenia jego sukcesów i nie jest zainteresowany jego osobą. 

Mimo przenosin do stolicy tylko raz, w 1971 roku, udało mu się zdobyć mistrzostwo Polski w swojej dyscyplinie, a na Mistrzostwach Europy w Helsinkach przepadł z kretesem. W 1972 roku postanowił zakończyć karierę i skupić się na pracy w warszawskim Energopolu, gdzie mógł w pełni spożytkować zdobyte w Szczecinie wykształcenie. 

Często był wysyłany na zagraniczne delegacje – jedna z nich, mająca miejsce w sowieckim mieście Kurczatow, gdzie budowano wówczas elektrownię atomową, skończyła się dla niego tragicznie. Odszedł 28 czerwca 1982 roku w wieku 44 lat, po wylewie krwi do mózgu, choć co niektórzy twierdzili, że bezpośrednią przyczyną jego zgonu było radioaktywne promieniowanie. 

Spoczął na Cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie, co nie znaczy, że Szczecin zapomniał o swoim mistrzu – od 2001 roku jego imię nosi stadion lekkoatletyczny przy ulicy Litewskiej, a w 2008 roku na Cmentarzu Centralnym zasadzono drzewko ku jego pamięci. Natomiast od 6 lat patronuje szczecińskiemu memoriałowi lekkoatletycznemu, którego tegoroczna edycja odbędzie się w środę 28 sierpnia.

 

Powiązane artykuły

AktualnościBiznes i inwestycje

Siedmiu chętnych na przebudowę Trasy Zamkowej. Wszystkie oferty mocno przekraczają budżet

Siedmiu wykonawców jest zainteresowanych przebudową młodszej, wyjazdowej nitki Trasy Zamkowej. Problem jest...

Aktualności

Jesteśmy bezpieczni? „Możliwe są czasowe, lokalne wezbrania wód”

Obecnie Szczecin nie jest poważnie zagrożony powodzią, w przeciwieństwie do miast na...

Biznes i inwestycjeAktualności

Stowarzyszenie Gentlemen’s Business Group na rzecz Ligi Superbohaterów

Nie każdy superbohater nosi pelerynę, ale każdy może nim być. Wystarczy odrobina...

Biznes i inwestycjeAktualności

Wykonawca przejął Plac Orła Białego. Niebawem ruszy przebudowa

Plac Orła Białego staje się placem budowy. Wykonawca przejął teren inwestycji. Początek...

WP Twitter Auto Publish Powered By : XYZScripts.com