Więcej podań, więcej posiadania piłki, więcej celnych strzałów na bramkę i sroga porażka: Pogoń Szczecin przegrała wyjazdowy mecz z GKS-em Katowice aż 1:3. „Czy to z Grosickim, czy to bez niego, Pogoń grała kompromitująco i do końca spotkania przyjemne było oglądanie tylko gry beniaminka” – komentuje Sebastian Szczytkowski ze sportowefakty.pl.
Po wygranej 3:0 ze Stalą Rzeszów w Pucharze Polski, a wcześniej z Legią 1:0 wydawało się, że Portowcy wpadli w dobry rytm gry i że rozpędzona drużyna dziś upora się z ligowym beniaminkiem. GKS Katowice to ligowy średniak, faworytem meczu była Pogoń.
Dzisiejszy pojedynek Pogoni z GKS-em od samego początku się nie układał po myśli szczecinian. Jako pierwsi sytuację strzelecką wypracowali sobie gospodarze, na szczęście Valentin Cojocaru sparował piłkę. Niedługo potem przed szansą otwarcia wyniku byli Portowcy, ale zabrakło precyzji w wykończeniu akcji. Potem było już tylko gorzej…
W 33mincie trafienie zaliczyli gospodarze, Arkadiusz Jędrych pokonał Valentina Cojocaru strzałem z kilkunastu metrów. Do szatni drużyny schodziły przy prowadzeniu GKS-u 1:0.
W drugiej części meczu obraz gry niespecjalnie się zmienił. Pogoń częściej była przy piłce, ale kompletnie nic z tego nie wynikało.
– Trener Robert Kolendowicz postanowił w 70. minucie dokonać trzech zmian, a jednym ze ściągniętych zawodników był totalnie bezradny Kamil Grosicki. Czy to z Grosickim, czy to bez niego, Pogoń grała kompromitująco i do końca spotkania przyjemne było oglądanie tylko gry beniaminka. Potwierdzeniem jego wyższości była bramka na 2:0 Sebastiana Bergiera w 90. minucie – Sebastian Szczytkowski ze sportowefakty.pl.
Przy stanie 2:0 trafienie zaliczył Alexander Gorgon, kibicom ze Szczecina szybciej zabiły serca. Liczyli, być może ostatnie sekundy potyczki przyniosą Portowcom szczęście i uda się strzelić wyrównującą bramkę. Tymczasem to gospodarze mieli powody do radości: w 6 minucie doliczonego czasu gry GKS strzelił trzecią bramkę, jej autorem był Mateusz Marzec i ostatecznie gospodarze wygrali 3:1.