Komplet publiczności na Netto Arenie i niesamowita atmosfera… tylko zabrakło w tym meczu formy. King doznał wczoraj prawdziwej klęski w starciu z Treflem Sopot i marzenia o tytule Mistrzów Polski się oddalają. Czy team pod wodzą Arkadiusza Miłoszewskiego stać na ostatni zryw i wygraną w Sopocie?
Tego nikt się nie spodziewał. W serii do 4 zwycięstw Wilki Morskie prowadziły już 3:1 i zdecydowanie lepiej prezentowały się na tle Trefla. Potem niestety przyszły dwie porażki, z czego wczorajszy mecz to prawdziwa klęska. Sopocianie kontrolowali praktycznie całe spotkanie, nie pozwalając Kingowi na rozwinięcie skrzydeł.
Trefl prezentował się lepiej niemal w każdym aspekcie gry: rzucił 17 trójek przy zaledwie 6 takich rzutach Kinga, w punktach drugiej szansy 10:2 dla Trefla, w punktach z szybkiego ataku 20:10 dla Trefla, punkty ze strat 15:9 dla Trefla, punkty graczy z ławki 45:30 dla Trefla. Ta ostatnia statystyka martwi szczególnie, ponieważ jak dotąd Wiolki Morskie za sprawą „długiej” ławki miały przewagę nad rywalami.
Wczorajsza potyczka z Treflem nie układała się od samego początku. Goście szybko objęli prowadzenie 17:4, wprawdzie King odpowiedział dziesięciopunktową serią, ale nie potrafił zatrzymać „rozpędzonego” Trefla. Jakub Schenk i spółka grali konsekwentnie swoje, pomimo, że czołowi gracze z Sopotu szybko łapali faule i musieli grać ostrożniej w defensywie.
Trefl wygrywał kolejne kwarty: pierwszą 23:19, drugą 27:26, trzecią 24:20. W czwartej kibice basketu oglądali prawdziwą katastrofę. Przyjezdni zwyciężyli w niej aż 27:15 i cały mecz 101:80.
Do rozegrania został jeszcze tylko jeden mecz i to nie King, jak wcześniej, jest jego faworytem. Zwycięzca wywalczy tytuł Mistrza Polski. Spotkanie zostanie rozegrane w najbliższą niedzielę w Sopocie.