Brakuje tylko i aż jednego zwycięstwa. Jeśli ktokolwiek sądzi, że to będzie spacerek, to jest w błędzie. Wilki prowadzą w finale 3:1 i mają duży komfort psychiczny przed kolejną potyczką. Trefl w Sopocie musi wygrać i będzie „walczył o życie” przed własną, żywiołową publicznością.
81:76 – takim wynikiem zakończyło się wczorajsze spotkanie Wilków Morskich z Treflem. Rywale walczyli i mieli swoje szanse, ale po raz kolejny szczecinianie pokazali, że potrafią grać drużynowo. King nie miał wczoraj swojego lidera, sportowe ego było daleko od obrońców mistrzowskiego tytułu – poza Maciejem Żmudzkim punktował wczoraj każdy.
W serii do 4 zwycięstw King prowadzi już 3:1 i niewykluczone, że w poniedziałek fani szczecińskiego basketu będą mieli powody do radości. Jeśli King wygra w Sopocie, będzie feta. Ale najpierw ten mecz trzeba wygrać. Wszystkie atuty szczecinianie mają w swoich rękach i – jak pokazał obecny sezon – świetnie radzą sobie w wyjazdowych potyczkach. Tyle że play-off to nie to samo, co runda zasadnicza, a Trefl nadaj jest bardzo dobrym zespołem i lekceważyć go nie można.
Czy Trefl jest w stanie podnieść się po dwóch porażkach i obronić własny parkiet, przedłużając serię i zachować nadzieję na tytuł Mistrza Polski? Bez wątpienia jest. Natomiast Wilki mają ogromny komfort gry, ewentualna porażka w kolejnym meczu nie zmieni sytuacji, wciąż będą faworytami finału i wciąż będą mieli atut własnego boiska w walce o złoto.
Mecz numer 5, który może rozstrzygnąć sprawę mistrzostwa, już w najbliższy poniedziałek w Sopocie.