Wicemistrzowie Polski długo nie potrafili sobie poradzić ze świetnie grającymi gliwiczanami. GTK grał dobre spotkanie do… trzeciej kwarty, kiedy to doszło do awarii kosza. Po przymusowej, blisko godzinnej przerwie, przyjezdni nie odnaleźli już wcześniejszego rytmu gry i sromotnie przegrali mecz.
Początek wczorajszego meczu w Netto Arenie był bardzo wyrównany, GTK Gliwice w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła miało odpowiedź na faworyzowanego Kinga. Goście dzięki szybkiej grze i skutecznym rzutom, obejmowali nawet prowadzenie, by po chwili ponownie je stracić. Gra kosz za kosz trwała praktycznie przez dwie pierwsze kwarty, tuż przed przerwą świetnym rzutem za trzy punkty popisał się, niezawodny w takich sytuacjach, Tony Meier i King do szatni schodził przy prowadzeniu 48:43.
Na trzecią kwartę gliwiczanie wyszli skoncentrowani i zmotywowani, a kiedy próbowali odrobić niewielkie punktowe straty, doszło do niespodziewanego zdarzenia… przed rzutami wolnymi Andrzeja Mazurczaka, kapitan szczecińskiego teamu zauważył uszkodzenie jednego z koszy. Sędziowie sprawdzili i potwierdzili usterkę. Kosza nie udało się naprawić i trzeba było wymienić oba na nowe (przepisy mówią o tym, że oba kosze muszą być identyczne). Niedługo potem okazało się, że rezerwowe kosze także nie są sprawne – w nich zawiodła elektronika.
Spotkanie wznowiono po blisko godzinnej przerwie. King w dalszą część meczu wszedł z dużym impetem i dużą skutecznością. Goście natomiast kompletnie się pogubili. W trzeciej kwarcie zdobyli zaledwie 13 punktów, a takiej szansy Wilki nie wypuściły z rąk i nie pozwolili sobie już odebrać prowadzenia. Ostatecznie mecz w ramach 2 kolejki spotkań w Orlen Basket Lidze zakończył się wygraną Kinga 97:76 i dzięki tak wysokiej wygranej szczecinianie są wiceliderem tabeli.