Home Felietony  Zupa teatralna
Felietony Lifestyle

Zupa teatralna

231

Nazwa „Kabuki” kojarzyła mi się dotąd z formą tradycyjnego specyficznego teatru japońskiego. Ale od niedawna kojarzy mi się z japońską zupą ramen. Moi znajomi bardzo zachwalali „ramenownię”, której nazwa to Kabuki właśnie. Któregoś razu kilkoro z nich zaczęło wymawiać nazwy różnych rodzajów ramen serwowanych w Kabuki i wtedy już wiedziałem, że muszę odwiedzić to miejsce i samemu skosztować jakiegoś (ramen, nie znajomego!).

Wczesnym czwartkowym popołudniem trafiliśmy na Jagiellońską i stanęliśmy przed drzwiami lokalu. Przy wejściu japońskie napisy prostą czcionką w jednym z alfabetów japońskich, litery-znaczki białe na czarnym tle – nie wiem co znaczą te napisy, ale domyślam się, że może to być nazwa knajpki.

Za drzwiami schody prowadzące do sali z kilkunastoma stoikami. Wystrój prosty, na ścianach obrazki z wąskimi czarnymi ramkami, a w nich plakaty z japońskimi akcentami kulinarnymi i nie tylko. Większość stolików dla dwóch osób (jeden z nich wskazano i nam). Mimo tej prostoty odniosłem wrażenie jakiegoś niedopracowania wnętrza, jakby restauracja wprowadziła się do gotowego lokalu i nie dokonała poważniejszego remontu – jakby pomieszczenia były lekko wysłużone.

Usiedliśmy przy wskazanym stoliku i zaczęliśmy wybierać z karty, która nie była przesadnie rozbudowana, a jednak zdecydowanie się na którąś z oferowanych kompozycji smaków i dodatków przysporzyła nam pewnych trudności. Może to dlatego że byliśmy tu pierwszy raz? Na szczęście personel okazał się pomocny i cierpliwy. W czasie gdy mu wybieraliśmy i konsultowaliśmy, lokal wypełnił się kolejnymi klientami.

W końcu zamówiliśmy:

SPICY CHICKEN (wywar drobiowy z Toban Djan, kurza pierś, Menma, kiełki fasoli mung, dymka, jajo Ajitsuke)

Zupa teatralna 9

oraz MISO (wieprzowina na ostro, Miso z pieczonym czosnkiem i imbirem, grzyby Shimeji, mikroliście, jajo Ajitsuke, dymka).

Zupa teatralna 10

Nie czekaliśmy długo. Podane w czarnych wysokich miskach zupy prezentowały się ślicznie, zwłaszcza połówki jajek na miękko pływające w środku. Co do smaku, to … chyba za dużo sobie obiecywaliśmy na podstawie relacji znajomych. Żeby być szczerym, to jadłem już w Szczecinie o wiele smaczniejsze rameny. I nie chodzi o to, że w innym lokalu mogliśmy wybrać różne makarony, a tu wyboru nie było. I nie chodzi o to, że za mało składników. Pikantny kurczak był pikantny, a miso było zawiesiste i słone. Jednak w obu zupach czegoś nam brakowało. Nie było w nich umami. Dla mnie najbardziej odczuwalny był brak alg wakame i nori, które widziałbym w każdym ramenie. Zabrakło mi też jakiejś słodkiej nuty. I ewidentnie postawiłem w wyobraźni poprzeczkę wysoko – zbyt wysoko dla ramen z Kabuki.

Sądząc po wypełnieniu lokalu i zasłyszanych opiniach, innym klientom smakowało chyba bardziej niż nam. Przy jednym z większych stolików spotkała się paczka przyjaciół i dobrze się bawiła w swoim towarzystwie – może przed pójściem na piwo rozkręcali się jedząc wspólnie ramen? Miejsce fajne na takie spotkania, jednak na mój następny ramen wybiorę się gdzieś indziej.

Powiązane artykuły

AktualnościLifestyleSport

Mówią o nim „jeździec w koloratce”. Proboszcz rajdowiec szykuje się do kolejnych wyścigów

Ksiądz Marian Augustyn, na co dzień jest proboszczem parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi...

AktualnościLifestyle

Laureat „Paszportów polityki” o szczecińskich i koszalińskich knajpach

Jacek Dehnel, prozaik i malarz, laureat Paszportu Polityki za rok 2006 w...

Felietony 

Przeboju potrzebujemy!

Najstarsi górale na Pomorzu Zachodnim powiadają, że jeden rekin, który się pojawił...

AktualnościLifestyle

Kartonowy (i nie tylko) zawrót głowy. Byliśmy na Szczecińskim Paprykarzu Modelarskim 2024

W Technoparku Pomerania można dostać modelarskiego zawrotu głowy. Trwa XII Festiwal Szczeciński...