Z zawodu jest inżynierem architektem, ale nie projektuje domów, lecz… ludzkie ciało. Paulina Szczęsna to trenerka personalna, którą częściej można spotkać na siłowni niż przy kreślarskiej desce. Rozmawiamy z nią o kondycji fizycznej szczecinian oraz o tym, czy każdy z nas potrzebuje trenerskiego wsparcia.
Kobieta – trener personalny. Kto korzysta z Twoich usług chętniej? Kobiety, czy panowie?
– Zdecydowanie większość stanowią kobiety, ale prowadzę także kilku panów i to od dłuższego czasu. Myślę, że powodem dla którego mężczyźni w ogóle mniej chętnie korzystają z trenerów personalnych jest często przerośnięte męskie ego. W końcu nie będzie mu baba mówiła, co ma robić i w sumie inny facet też nie, bo on wie lepiej i nie da się pouczać. Może to też brak pokory lub po prostu wstyd, bo jest chyba jeszcze przeświadczenie, że facet to z pewnymi umiejętnościami powinien się urodzić – czyli znać się na samochodach lub od razu wiedzieć, jak poprawnie ćwiczyć na siłowni. Kobiety oprócz tego, że są świadome zagrożeń i kontuzji, wynikających z niepoprawnej techniki, po prostu czują się na początku zagubione na siłowni, więc opieka trenera jest im niezbędna.
Jak oceniłabyś kondycję fizyczną szczecinian?
– Coraz częściej widzi się osoby biegające, nawet w wyjątkowo niesprzyjających warunkach… w deszczu, po śniegu… Siłownie pękają w szwach, widuje się tam ludzi w przeróżnym wieku, od nastolatków po osoby po siedemdziesiątce! Baseny, lodowiska, skałki wspinaczkowe są mocno uczęszczane. Widać, że ludzie szukają i potrzebują aktywnej rozrywki. Są też w Szczecinie – jakby to ładnie ująć, żeby nikt mnie nie oskarżył o bodyshaming – rodziny bardzo amerykańskie. Żyjące z umiłowaniem do fast-foodów, popijanych hektolitrami słodzonych napojów oraz jednoczesna niechęć do wysiłku – styl smartfonowo-kanapowy.
Każdy zatem potrzebuje trenera personalnego?
– Myślę, że zdecydowanie nie jest to warunek konieczny do prowadzenia aktywnego trybu życia. Warto natomiast nauczyć się jakichś podstaw, jeśli decydujemy się na jakikolwiek sport. Jestem trenerem, ale sama chodzę aktualnie raz w tygodniu na zajęcia z instruktorem łyżwiarstwa. Bo widzę sens. Oglądałam filmiki na YouTubie, ale to trener widzi mnie w danej chwili i koryguje na bieżąco błędy. Dzięki fachowemu oku z treningu na trening jest progres, a ciało zdobywa nowe umiejętności.
Praca na siłowni i regularne treningi zawsze muszą iść w parze z dietą?
– Jestem osobą, która nie lubi reżimu dietetycznego. I z pewnością tak jak większość ludzi… lubię smacznie zjeść, nawet jeśli jest to kawał ciasta lub pizza neapolitańska. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Mam aktywny tryb życia, trenuję dla przyjemności, dbam o siebie w kwestii snu – rytm dobowy jest kluczowy jeśli chodzi o zdrowie hormonalno-metaboliczne – i grzechy dietetyczne po prostu uchodzą mi na sucho. Chodzi po prostu o umiar. Jeśli każdego dnia dasz sobie tą chwilę przyjemności w postaci ulubionego smakołyka, ale zmieścisz się w dziennym zapotrzebowaniu kalorycznym, a reszta posiłków jest przemyślana i zdrowa, to łatwiej wtedy długofalowo wytrzymać na takiej diecie. Kiedy jemy coś co uwielbiamy, w naszej głowie zwiększa się poziom dopaminy… a wyższy poziom dopaminy daje poczucie szczęścia i… motywację – determinację do działania! A więc ruszenia się z kanapy. W reżimie i poczuciu, że jest się ograniczonym jakąś dietą, długo wytrzymać się nie da.
Jesteś z wykształcenia architektem – dlaczego zatem nie siedzisz przy komputerze i nie projektujesz? Częściej można Cię spotkać w siłowni.
– Tak, jestem z wykształcenia inżynierem architektem. Praca siedząca jest krzywdą dla mojego ciała, dosłownie odczuwam dyskomfort lub nawet ból po dwóch godzinach siedzenia w aucie, a co dopiero po dziesięciu godzinach przed komputerem! Odnalazłam się też na siłowni ze względu na komfort psychiczny. Zero stresu, a jedyne co jest zmęczone po całym dniu to ciało. I tak można żyć. Zresztą wszyscy klienci powtarzają to samo: że przychodzą na siłownię zmęczyć ciało i jednocześnie zrelaksować głowę! A stres psychiczny w tych czasach jest powszechny.
Trenując z innymi, sama wkładasz w swoją codzienność mnóstwo wysiłku. Skąd bierzesz na to siły?
– Tak jak wspomniałam wcześniej, kluczowa jest odpowiednia dawka snu. Sen to regeneracja, a odpowiedni cykl dobowy to podstawa do sił witalnych. Suplementuję się tylko podstawowymi witaminami: C, B-complex, D, A+E, magnez, cynk, melatonina, jednak to też wpływa na ogólny stan zdrowia.
W swojej dotychczasowej pracy trenera… co Ciebie najbardziej zaskoczyło?
– Siłownia, to takie miejsce gdzie osoby z różnych zawodów, bez problemu sobie egzystują. Spotykam tam policjantów, prokuratorów, są finansiści, pracownicy biurowi, nauczyciele, aktorzy, lekarze… przychodzą na trening i swoją pracę odkładają na bok. Wszyscy tu potrafią żyć w zgodzie. Bez względu na wiek, wyznawaną religię, upodobania polityczne. Wszyscy mówią sobie na per „ty”, nikt sobie tu nie panuje, przybijają sobie piątki na przywitanie. To miejsce w którym można się czuć naprawdę dobrze, to taka chyba odskocznia od tego, co nas wszystkich spotyka poza siłownią.
Foto @Seraph Photography