Styczeń dla biznesu jest pierwszym miesiącem w roku, dla środowiska akademickiego to natomiast ostatni miesiąc semestru. Do tego czasu studenci muszą zaliczyć wszystkie ćwiczenia, konwersatoria czy laboratoria – a jak się okazuje, po przerwie świątecznej nie jest to takie proste zadanie. W czasie gdy dzieci i młodzież korzystać będą z ferii zimowych, studentów czeka sesja egzaminacyjna. Jak ten czas wygląda ze studenckiej perspektywy? Zapraszamy do lektury felietonu studenta Uniwersytetu Szczecińskiego pt.: „Między paniką, a oddechem”.
Na Uniwersytecie czas zaczyna płynąć szybciej, pojawiają się nowe twarze na wykładach, a zapowiedziane jeszcze w październiku projekty z deadlinem na koniec semestru trzeba oddać w przeciągu kilku dni. Styczeń to burzliwy czas. Studenci dostają kubłem zimnej wody w twarz po przerwie świątecznej. Przed chwilą jeszcze wszyscy rozglądaliśmy się za prezentami i przygotowywaliśmy się na święta, a teraz biegamy od gabinetu do gabinetu wykładowców i staramy się jakoś dociągnąć ten semestr do końca, a zegar bije nieubłaganie…
Na początku roku jest chaos. Tak można by krótko opisać to, co w budynku każdej uczelni dzieje się w styczniu. Niby nowy rok, nowy ja, ale starzy „my” zostawili nam sporo zaległej pracy. Kawa leje się litrami, studenci wiecznie niewyspani. Na szczęście mamy na wydziale cafeterie. Kiedy nie można już odłożyć nauki na później, rodzi się pytanie „dlaczego tak to wygląda?”. Zapytałem o to kilku osób, sam też zresztą wiem po sobie. Większość osób w przerwie świątecznej wchodzi w tryb hibernacji i teoretycznie ładuje baterie. W praktyce jednak wypadamy z tego rytmu nauki oraz pracy i po prostu się od niego odzwyczajamy. Wielu studentów spędza przerwę świąteczno-noworoczną z rodziną, bo w trakcie semestru nie ma to czasu. Nadrabianie zaległości, wspólne chwilę i standardowe kłótnie o politykę sprawiają, że chociaż na chwilę zapominamy wszyscy o uczelni.
Kiedy pojawiamy się na uczelni pierwszy raz po tej przerwie, nasze organizmy wchodzą w tryb awaryjny, gdy dowiadują się, ile czeka nas pracy. Niektórym do tego dochodzi praca zawodowa i doznają podwójnego szoku. Są wśród nas i tacy, którzy muszą mierzyć się z dodatkowymi problemami. Jednej ze studentek zachorowało dziecko i teraz musi biegać po lekarzach. Próba pogodzenia opieki nad dzieckiem z nauką do egzaminów – to dopiero brzmi jak niezłe wyzwanie! Choć my jesteśmy szczególnie zestresowani, wykładowcy też czują presję. Teraz te nasze wszystkie prace trzeba sprawdzić, ocenić i jeszcze termin poprawy ustalić, byśmy mogli zdążyć ze wszystkim przed sesją! Nie daj Boże trafi się jeszcze taki, który bardzo poważnie traktuje swój przedmiot…
Styczeń to jest też czas nowych znajomości. Mimo że wszyscy jesteśmy na jednym roku i niby się znamy, to nie rozmawiamy ze sobą na co dzień. No chyba, że jakaś grupa miała kolokwium przed, to warto by było zagadać. To moment, w którym powstaje specyficzna więź między studentami, bo nic tak nie łączy jak wspólny egzamin. Jest to pewnego rodzaju mobilizacja, która wyłania się z chaosu. Studenci, którzy przez cały semestr nie mieli ze sobą wiele wspólnego, nagle zaczynają tworzyć grupy wsparcia. Udostępniają sobie notatki, wymieniają się materiałami i wspólnie szukają odpowiedzi na pytania, które pojawią się na egzaminach. W tej presji i pośpiechu rodzi się wspólnota, która, choć chwilowa, pokazuje, że w takich momentach potrafimy działać razem.
Ostatecznie styczeń ma w sobie coś wyjątkowego, to czas, który uczy nas radzenia sobie z przeciwnościami czy organizowania pracy pod presją. Student podczas sesji czuje się jak saper trzymający tykającą bombę, ale to też nam pokazuje, ile w stanie jesteśmy z siebie dać. Po każdym zaliczonym egzaminie czy oddanym projekcie pojawia się chwila ulgi i satysfakcji, która daje nadzieję, że jednak damy radę.
Przed każdą sesją lubimy sobie obiecywać, że „w następnym semestrze będzie inaczej” lub „wezmę się wcześniej do nauki”. Prawda jest jednak taka, że te obietnice znikają nam z pamięci jak noworoczne postanowienia.
Autor: Michał Kaczyński, student Uniwersytetu Szczecińskiego.