O najnowszej książce Dariusza Staniewskiego – „Trochę tutaj nakręcili, czyli szlakiem filmowego Szczecina i Pomorza Zachodniego” rozmawiamy z jej autorem.
Przyznam, że Szczecin – oprócz „Młodych wilków” i serialu „Odwilż” nie kojarzył mi się jako miasto filmowe. A jednak myliłam się… Skąd pomył na taką książkę?
– No właśnie. Zazwyczaj wymieniamy tylko te dwie produkcje, kiedy ktoś nas zapyta jakie filmy lub seriale powstały w stolicy Pomorza Zachodniego. Komuś może się jeszcze przypomni „Alicja” albo „Cała naprzód”. A to przecież nie wszystko. Trzeba przyznać – przez wiele lat nie byliśmy miastem i regionem szczególnie lubianym przez polskich filmowców. Z różnych przyczyn. Najczęściej decydowała chyba ekonomia, czyli koszty produkcji. Dla wielu filmowców Szczecin leżał gdzieś na końcu świata, gdzie ptaki nie dolatują, daleko od wytwórni filmowych. Realizować u nas filmy, to było prawdziwe wyzwanie logistyczne i finansowe. Nawet morze nie było jakimś szczególnym magnesem. Ale nie byliśmy też tak do końca filmową pustynią, mamy pewien dorobek. I stąd właśnie wziął się pomysł na tę książkę. Aby pokazać, że mimo wszystko trochę tutaj nakręcili (śmiech). Przypomnieć, że kilka naprawdę bardzo znanych i popularnych filmów oraz seriali powstało w Szczecinie i w Zachodniopomorskiem.
W książce znalazły się opisy filmów i seriali, wspomnienia, anegdoty, zdjęcia. Czy byłeś na planie któregoś z nich?
– Będąc dziennikarzem „Głosu Szczecińskiego” byłem świadkiem jak realizowano niektóre sceny „Młodych wilków” przy Bramie Królewskiej, bo to było tuż obok budynku – siedziby redakcji tej gazety. Kiedy byłem dziennikarzem „Kuriera Szczecińskiego” w pomieszczeniach tej redakcji Jacek Bromski kręcił kilka scen do swojego filmu „Anatomia zła”. Natomiast „z daleka” widziałem jak filmowcy pracowali przy „Ławeczce”. „Futrze z misia”, „Kobietach mafii 2” oraz „Odwilży”. Mogę więc powiedzieć, że trochę się „otarłem” o ten filmowy świat (śmiech)
Jesteś znanym dziennikarzem, felietonistą – także u nas w „Szczecinerze”, z czego oczywiście jesteśmy bardzo dumni. A kiedy i od jakiej książki rozpoczęła się Twoja kariera literata?
– Literat, to bardzo poważne i odpowiedzialne słowo. Podobnie jak pisarz, bo moim zdaniem to, że ktoś coś tam napisał nie oznacza, że już nim jest. Bardzo lubię definicję sformułowaną przez sławnego Stephena Kinga: „jeżeli napisałeś książkę, wydałeś ją a potem sprzedałeś i dzięki temu zarobiłeś tyle pieniędzy, że mogłeś zapłacić rachunek za gaz i prąd, to jesteś pisarzem” (śmiech). Moją pierwszą książkę – „W szponach Gryfa”, popełniłem do spółki ze znanym szczecińskim restauratorem Bolesławem Sobolewskim. Była to taka rzecz historyczno-satyryczno-kulinarna, czyli alternatywna wizja dziejów Szczecina i Pomorza Zachodniego, z przymrużeniem oka, ozdobiona przepisami potraw mającymi pewne swoje korzenie w regionie. Ukazały się dwie części tej książki a jedna z nich nawet została przetłumaczona na język niemiecki i cieszy turystów zza Odry.
A jaki temat teraz masz na tzw. tapecie? Czym nas zaskoczysz?
– Mam kilka pomysłów. Ostatnio jeden ze znajomych stwierdził, że reprezentuję szeroki wachlarz zainteresowań, bo każda moja książka jest o czymś innym. Postaram się więc znowu przygotować coś, mam nadzieję interesującego i intrygującego, przy czym nie uda się zasnąć (śmiech).
————————
Dariusz Staniewski
Dziennikarz z ponad 30-letnim doświadczeniem i niezłym dorobkiem. Przez szczeciński oddział jednego z ogólnopolskich stowarzyszeń dziennikarskich kilkukrotnie nominowany do nagrody „Dziennikarz Roku” a raz nawet do nagrody za „Całokształt Twórczości” (!) choć przecież nie napisał jeszcze ostatniego słowa. Autor dwóch książek: „Szczecin bardzo Towarzyski” i „Wszystko o czym nie powiedziałem – wywiad – rzeka z Piotrem Krzystkiem, prezydentem Szczecina” oraz współautor dwóch części „W szponach Gryfa” Miłośnik hucznych imprez towarzyskich, dobrej kuchni oraz polskiej kinematografii, czego dowodem jest najnowsze dzieło prozą, czyli „Trochę tutaj nakręcili, czyli szlakiem filmowego Szczecina i Pomorza Zachodniego”.