Kobieta miała rzekomo wieszać plakaty z grafiką PiS=Drożyzna. Wtedy podszedł mężczyzna i zaczął ją nagrywać telefonem komórkowym. Potem, jak tłumaczy Grzegorz Napieralski, ruszyła lawina pomówień. Sprawa znajdzie finał w sądzie?
„Manipuluje, kłamie i podaje fałszywe dane. A do tego atakuje młodych ludzi, młode kobiety…” – tak o pośle Arturze Szałabawce mówi Grzegorz Napieralski, który daje politykowi z PiS czas do północy na oficjalne przeprosiny. O co poszło?
Kilka dni temu kobieta, wyrażając swoje polityczne poglądy, wieszała plakaty z hasłem PiS=Drożyzna – takich jest już całkiem sporo w całej Polsce. Kiedy to robiła, podszedł do niej mężczyzna i nagrywał wszystko telefonem. Nie tylko jak klei plakaty na słupie ogłoszeniowym, ale również wnętrze jej samochodu, twarz kobiety, numery rejestracyjne samochodu. Potem nagranie miało trafić do posła PiS, a ten z czasem oskarżył sztab Grzegorza Napieralskiego o… niszczenie materiałów wyborczych.
– Dowody, albo przeprosiny – komentuje Grzegorz Napieralski.
Dziś kandydat Koalicji Obywatelskiej podczas konferencji prasowej zapowiedział pozew przeciwko politykowi Zjednoczonej Prawicy.
– Chce zastraszyć ludzi, nie damy się zakrzyczeć, nie damy się zastraszyć. Będę bronił wszystkich, którzy chcą mówić prawdę. Poseł PiS zachowuje się jak prokurator i sędzia w jednym, na to nie ma naszej zgody (…). Jeśli nie wycofa się z fałszywych informacji i łamania prawa (…), spotkamy się w sądzie.
Politykowi PiS dano czas na przeprosiny dziś do północy. W przeciwnym razie pozew w trybie wyborczym już jutro może trafić do Sądu.