Nieregularny przewodnik po knajpach, daniach, trunkach i ciekawostkach kulinarnych Szczecina. Z tego cyklu Szczecinera, przed weekendem będziecie mogli dowiedzieć się , gdzie warto wpaść na szybkie co nieco, gdzie zaprowadzić gości, a gdzie zjeść obiad z rodziną. Miarą naszej rekomendacji będzie liczba małych Szczecinerów. Im ich więcej – tym bardziej warto.
Restauracje z sushi już dawno przestały być egzotyczne. Dziś na stałe wpisały się w krajobraz miast, a samo sushi, uchodzące kiedyś za ekskluzywną kuchnię, spowszedniało. Nasz Szczeciński Smakosz postanawia więc zajrzeć do jednej ze szczecińskich suszarni, gdzie okazuje się, że azjatyckie specjały mogą przybrać amerykańskiego kształtu…
Jak wiadomo kluczem do sukcesu w tych japońskich specjałach są składniki. Gdy jednak daleko do rybnych targów, na których o 4 nad ranem wybierane są świeże tuńczyki dostarczone prosto z morza, szanse kucharzy wyrównują się, a w ocenie jedzenia zaczynają liczyć się inne aspekty takie jak: podanie, inwencja, uprzejmość, klimat itp.
Mieliśmy wybrać się na zupę rybną do restauracji, której nazwy nie wymienię, gdyż wbrew zapowiedzi z Internetu – zamiast powitać nas o godzinie 12.00, była zamknięta na cztery spusty. Trudno. Nie czekając długo, po prostu ruszyliśmy nabrzeżem Odry. Tak trafiliśmy do SUSHI SAKURA, baru/restauracji mieszczącego się w jednym z pawilonów nad brzegiem rzeki. Nie ukrywam, że od jakiegoś czasu jeżdżąc Jana z Kolna, kusił mnie rozciągnięty na tylnej ścianie pawilonu baner promujący to miejsce, więc ucieszyłem się, że tam trafiłem.
Środek tygodnia, środa godzina 13.30 wchodzimy. Jesteśmy my, uprzejma Pani barmanka i kelnerka w jednej osobie, Pan kucharz – Polak (informacja przydatna tym, dla których ma znaczenie czy sushi przyrządza Japończyk), nam to nie przeszkadza. Wszystkie 6 stolików do naszej dyspozycji. Siadamy.
Pani przynosi kolorowe menu. W karcie znajdziecie tradycyjne sushi hosomaki (6 sztuk) za 20 – 25 zł, te bardziej fusion: uramaki/california (8 sztuk) od 34 zł po 45 zł w zależności od tego co w środku. Zestawy Sety Sakura 18 sztuk za 75 zł, 22 sztuki za 120 zł itd. aż po najbardziej okazały (38 sztuk) za 295 zł. Są zupy: od 24 zł do 37 zł, makarony średnio za ok. 30 zł, a także pierożki, krewetki w tempurze. Każdy, kto lubi ten rodzaj jedzenia, znajdzie coś dla siebie.
Wybieramy. Mnie zainteresowało coś, czego jeszcze w menu kuchni japońskiej nie widziałem, czyli burgery i hot dogi sushi! Słyszeliście Państwo? Szczecin zawsze był innowacyjny. Jak wyjaśnia Pani – te potrawy zaczęli serwować właśnie w lokalu, do którego trafiliśmy, ale podobno są już naśladowcy w mieście. Nie odpuszczę takiej okazji. Biorę burgera w wersji de lux, czyli Burger Premium Soft Shell Crab z krabem soft shell, sałatą, ogórkiem, awokado i sosem spice mayo. Danie kosztuje 49 zł. Kolegę próbuję namówić na sushi hot doga (do wyboru macie z krewetką, kurczakiem lub łososiem – wszystkie za 37 zł), ale nie daje się. Trudno. Zamówię następnym razem. Zatem On wybiera zupę ostrą Tom Yam z krewetkami za 27 zł. Na spółkę bierzemy obowiązkowe w każdej suszarni – sashimi: mix (maślana, tuńczyk, łosoś) w cenie 59 zł. Do tego napoje.
Rozmawiamy, dawno się nie widzieliśmy, więc czas płynie szybko. Ale na dania trzeba było trochę poczekać – pytanie jak kuchnia radzi sobie, gdy zamiast jednego, zajęte mają sześć stolików? Najpierw serwują zupę. Z miejsca polecam – Tom Yam z krewetkami w wersji pikantnej. Jest kwaśna jak trzeba, zawiesista, pikantna i delikatna zarazem dzięki mleczku kokosowemu, z kawałkiem limonki i dużymi, mięsistymi, obranymi krewetkami co znaczenie ułatwia konsumpcję. Ciekawe, że Tom Yam w Sushi Sakura – trochę jak niekiedy polską pomidorówkę – podaje się z ryżem, co sprawia, że danie jest bardziej pożywne i w sumie, nie ukrywam, całość dobrze się zgrywa. Oczywiście odpytaliśmy na tę okoliczność Panią kelnerkę, dowiadując się, że jest to ten sam rodzaj ryżu, który serwują do sushi. Ciekawe i dobre.
Następnie pojawiły się: sashimi i król tego lunchu, czyli krabowy sushi burger. Pierwsze danie wiecie, jak jeść: pałeczki, sos, wasabi – pyszne. Plasterki są grube, mięso smaczne – klasyka.
No ale ten burger? Wjeżdża na talerzyku-podkładce z jakiegoś czarnego łupka albo płytki lawowej, tak to przynajmniej wygląda. Rozkładając na składniki macie tu: bułkę zrobioną z podsmażonego norii – dolna część napełniona jest ryżem, przełożona krabem, ogórkiem, awokado, sałatą i sosem, nakryta od góry kolejną warstwą ryżu owiniętego norii posypanego kulkami czarnego i czerwonego kawioru. Całość wygląda jak bułka, ale to coś na kształt dużego ryżowego ciacha. Spomiędzy warstw wystają odnóża i szczypczyki usmażonego w głębokim tłuszczu kraba soft shell, którego możecie pochrupać w całości.
Jak to jeść? Pytam naszej miłej gospodyni. – Najlepiej po japońsku, rękoma, palcami ale mogę podać też sztućce – odpowiada. Zostaję przy metodzie japońskiej i zmagam się z rozsypującym się na boki ryżem, kawiorem, wypadającymi ogórkami. Po pierwsze lawowowo-łupkowy talerzyk jest zbyt mały do tego dania, więc fragmenty mojego sushi burgera lądują na całym stole, po drugie spróbowałem po japońsku, ale Wam polecam mimo wszystko nożem i widelcem. Czy było dobre? Warto spróbować – w daniu urzekł mnie szczególnie chrupiący krab. W całym lokalu najlepsza była fajna obsługa, młodzi kontaktowi ludzie, miła atmosfera, niezobowiązujące dialogi. Spędziliśmy tam półtorej godziny mimo to, że zimową porą nieco ciągnie po plecach od wody. Siadajcie więc bliżej piecyko-kozy.
Nasze spotkanie w Sushi Sakura kosztowało nas w sumie 172 zł. Mamy tu więc standardowe jak na bary-susharnie ceny, lecz na pewno wyjątkową obsługę, a do tego innowacyjne rozwiązania w postaci sushi buregrów, czy też sushi hot dogów (na które jeszcze wpadnę), do tego Tom Yam – dla mnie będzie już obowiązkowa w tym miejscu. Całość zatem poprawno-dobra z wyróżnieniem za atmosferę i minusem za mało praktyczne talerze. Podsumowując, jak na początku: niezobowiązująca fajna susharnia na dwa i pół Szczecinera plus jeszcze pół za innowacje, co daje w sumie trzy Szczecinery.