O gustach podobno się nie dyskutuje, a te jeśli chodzi o modę na Pomorzu Zachodnim, zmieniała się przez lata. Panie z całej Polski chciały mieć w swoich szafach kobiece sukienki z „Dany” i jeansy „odrzaki”. Dziś czasami nawet młodsze pokolenie szczecinian nie wie o czym mowa, ale starsze z sentymentem wspomina czasy, kiedy Szczecin wyznaczał trendy.
Tam, gdzie szyte były spodnie w zakładzie „Odra” dziś stoi galeria handlowa, a Dana to już nie krawieckie królestwo, a wyremontowany hotel i biurowiec. W PRL-u cała Polska chciała chodzić w sukienkach, spódnicach i jeansach szytych w Szczecinie.
Najpierw w 1964 roku powstały Zakłady Przemysłu Odzieżowego Odra. To tam szyte było wszystko co jeansowe: spodnie, sukienki, bluzy, koszule czy płaszcze. Większość produkcji przeznaczona była na eksport m.in. do: Włoch, Szwajcarii, Holandii, Belgii, Danii, Norwegii oraz ZSRR. W 1965 r. „Odra” zatrudniała ok. 1000 pracowników, a dzięki temu że w Szczecinie rozwijał sie przemysł odzieżowy spadło bezrobocie wśród kobiet. Wyroby „Odry” promowano w całym kraju. Zakład przy al. Niepodległości działał do 2008 r. Lokalizacja nie była przypadkowa. W tym miejscu dawnej niemieckiej działała fabryka produkująca odzież Herrenkleider – Fabrik Odermark.
„Odra” zasłynęła głównie jako producent spodni. Każdy chciał mieć szyte w Szczecinie jeansy z tkaniny teksas lub arizony. Miały nawet swoją nazwę – „oderki”. Szczeciński zakład wyznaczał trendy, w szarym PRL-u. Ubrania, nie tak jak wszystkie, były z kolorowych tkanin, miały guziki, zamki błyskawiczne i nity, coś niestosowanego w innych zakładach.
W pewnym momencie modne stało się noszenie na co dzień odzieży roboczej: kombinezonów, spodni ogrodniczek, bluz czy szturmówek , a więc natychmiast w ofercie „Odry” pojawiły się kombinezony szyte z teksasu lub drelichu.
W szarej, komunistycznej Polsce, kolorom ulicy dawały też zakłady Dana. Szczecin bez wątpienia można było nazwać wtedy stolicą mody. Zakłady Przemysłu Odzieżowego Dana powstały w 1945 r. jako oddział Państwowych Zakładów Konfekcyjnych. 20 lat później były czołowym producentem odzieży dla Pań, które doceniały krój, jakość i niepowtarzalność tkaniny.
Mała szwalnia bardzo szybko stała się potężną fabryką zatrudniającą ponad trzy tysiące osób, a trzeba dodać, że szycie w PRL-u nie było łatwe, bo po prostu wszystkiego brakowało. To jednak kolorowe, szczecińskie kolekcje cieszyły się ogromną popularnością. W Danie ubierały się największe gwiazdy sceny i telewizji m.in. Irena Santor, Filipinki czy Irena Dziedzic. Na pokazach szczecińskiej odzieży bywała sama sekretarzowa Stanisława Gierek.
Przez wiele lat szczecińskie zakłady, a właściwie to co w nich powstawało zachwycały całą Polskę, zadziwiały świat. A jak dziś ubierają się szczecinianie, czy nadal zachwycają? Niedawno, zgodnie z kalendarzem świąt nietypowych, obchodziliśmy „Dzień spódnicy”, która ewoluowała przez lata, ale nadal jest jednym z ulubionych elementów damskiej garderoby.
– Od XIX wieku spódnica przeszła wiele zmian. W latach dwudziestych mamy obniżoną talię, gdzie spódnica nie ma zaznaczonej talii, przez co nie wydobywa się kobieca sylwetka, ale to za sprawą emancypantek, które celowo nie podkreślały swojej kobiecości, tylko chciały ją ukrywać pod oversizowymi krojami. Później mamy lata 30 i 40, gdzie te fasony już są bardziej przylegające do ciała. Pojawiły się spódnice ołówkowe, albo takie w literkę „A”. Sylwetka kobieca jest podkreślana. Ale pamiętajmy, że to są czasy wojny, a więc brakuje materiałów. Panie dużo materiałów odzyskują z recyklingu – tłumaczy Olga Dąbkiewicz, animatorka kultury retro na Pomorzu Zachodnim.
Dziś w modzie znajdziemy dosłownie wszystko.
– Jeszcze trzy, cztery lata temu miałam wrażenie, że Szczecin jest taki bardzo szary i ponury, gdzie szczególnie kobiety boją się ubierać kolory. (…) Teraz widzę, że nastąpił duży progres, jeżeli chodzi o ubrania. Patrząc teraz na ulice Szczecina, można na przykład zobaczyć panie w kapeluszach, w toczkach z woalkami, w płaszczykach z jakąś apaszką. Nie są to jeszcze diametralne zmiany, ale widzę też coraz więcej kolorów na ulicach – dodaje Olga Dąbkiewicz.
Bo klasyka I elegancja są ponadczasowe I zawsze w cenie. Co ciekawe elegancja sprzed czasów szarego PRL-u wraca do łask, nie tylko wśród Pań w średnim wieku, ale coraz młodsze dziewczyny a nawet panowie decydują się na kapelusze czy apaszki.
Moda wraca i często w kolekcjach największych projektantów widać elementy z dawnych lat. Nie wiadomo, czy Szczecin jak kiedyś stanie się jeszcze stolicą mody i będzie wyznaczać trendy. Wiadomo, że te na najbliższe miesiące, już wyznaczone przez światowych projektantów sugerują w sezonie “jesień-zima” drapowane i koronkowe sukienki, płaszcze maxi, skórzane trencze i sztuczne futra.