Już niedługo będzie niesamowita okazja do świętowania rocznicy szczecińskiego Sierpnia 1980 – koncert Tomasza Lipińskiego z zespołem. Odbędzie się on w miejscu historycznym dla najnowszych dziejów Szczecina, czyli przed główną bramą Stoczni Szczecińskiej, za którą znajduje się jeden z najbardziej tajemniczych budynków w mieście – stoczniowa świetlica. O jej dziejach i znaczeniu dla miasta i jego mieszkańców rozmawiamy z profesorem Sebastianem Ligarskim – historykiem i dyrektorem Centrum Solidarności „Stocznia” w Szczecinie.
Rozmawiamy w przeddzień 44. rocznicy podpisania szczecińskich porozumień sierpniowych, które sygnowano w budynku świetlicy ówczesnej Stoczni im. Warskiego. Z tej okazji odbędzie się koncert Tomasza Lipińskiego z zespołem. Dlaczego właśnie tam, a nie gdzie indziej?
– Tu od razu podkreślę, że koncert odbędzie się przed budynkiem świetlicy, ponieważ jego organizacja w środku byłaby niemożliwa – nie pozwala na to zły stan budynku i brak podstawowej infrastruktury, np. wody i wystarczającej mocy kabli elektrycznych. Dlatego wspólnie ze Szczecińską Agencją Artystyczną, która jest współorganizatorem wydarzenia, zdecydowaliśmy się na organizację właśnie w takim kształcie.
Data jest rzeczywiście symboliczna – 44 lata temu, 30 sierpnia, podpisano pierwsze porozumienia sierpniowe pomiędzy Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym, na czele którego stał Marian Jurczyk i komisją rządową, którą reprezentował wicepremier Kazimierz Barcikowski. Było to porozumienie, które otwierało, wspólnie z podpisanymi następnego dnia porozumieniami w Gdańsku, a potem w Jastrzębiu-Zdroju i Katowicach, drogę do utworzenia Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, a w dalszej perspektywie do odzyskania wolności.
Wybór gwiazdy wieczoru jest nieprzypadkowy, ponieważ Tomasz Lipiński jest jednym z pionierów polskiego punka, a jego Tilt został założony jeszcze przed Sierpniem.
– Tak, to prawda. Jest zresztą uosobieniem buntu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Sam zespół Lipińskiego, z tego co wiem, bardzo się ucieszył, że będzie mógł wystąpić w takim miejscu, więc mam nadzieję, że również widzowie, którzy przyjdą na ten koncert, będą ukontentowani tym występem. Jest to dla nas, jako Centrum Solidarności „Stocznia”, pierwsza tego typu impreza. Z niekłamaną ciekawością czekamy na ten występ, na który serdecznie zapraszamy. Bilety są dostępne w sprzedaży online na biletomat.pl.
Wspomniany przez Pana Profesora budynek jest na pierwszy rzut oka niepozorny, ale był świadkiem wielu historycznych wydarzeń. Jakich czasów sięga jego historia?
– Nie powiedziałbym, że jest niepozorny. Mówimy tutaj o budowli, która ma ponad 8 tys. m kw. powierzchni użytkowej, a sama świetlica liczy zaledwie 792 m kw. Niewątpliwie jest jednak tak klimatyczna, że do tej pory nie spotkałem osoby, która nie wyszłaby tam pełna emocji i nie chciałaby tam wrócić ponownie ze swoimi znajomymi, aby im pokazać, że w Szczecinie jest takie nieodkryte miejsce. Bardzo wielu szczecinian, nawet jeśli słyszało o tym budynku i o tej świetlicy, to nigdy w niej dotychczas nie było.
Przechodząc do historii – budynek został wzniesionyy tuż przed wybuchem II wojny światowej. Mieścił się na on terenie niemieckiej stoczni Oderwerke i spełniał różne cele . Jedna z hipotez mówi o tym, że sama sala świetlicowa miała być salą projektową, ponieważ jest tam tak jasno, że w ciągu dnia bardzo długo operuje słońce. Jest to miejsce, które do dzisiaj od góry jest zamknięte świetlikiem, który przepuszczał promienie słoneczne, co zapewniało długi czas oświetlania.
Reszta tego budynku pełniła funkcje warsztatowe i biurowe, aczkolwiek sama świetlica została mniej więcej na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zamieniona na miejsce konferencji, różnych spotkań o masowym charakterze. Pełniła również funkcję sali balowej, bo odbywały się tam między innymi sylwestry.
W 1945 roku świetlica została przyjęta przez Sowietów, potem na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych przeszła pod zarząd polski, została włączona w skład Stoczni. Swoistą aurę budynku budującego tożsamość szczecinian zyskała po „czarnym czwartku” 17 grudnia 1970 roku, kiedy to na ulicach miasta zginęło 13 osób, a w dzień później, gdy pod samą stocznią od kul padły kolejny dwie osoby, robotnicy zamknęli bramy i powołali tzw. ogólnomiejski komitet strajkowy.
Po zawieszeniu strajku w dniu 22 grudnia atmosfera w mieście była bardzo napięta, co znalazło upust już w styczniu 1971 roku. Ponowny strajk wybuchł w związku ze zmanipulowanym artykułem „Głosu Szczecińskiego”, w którym pisano o podjęciu zobowiązań produkcyjnych przez Wydział Rurowni Stoczni Warskiego. Brak żadnego sprostowania ze strony redakcji spowodował ponowne zamknięcie bram zakładu.
W tym czasie mieliśmy już inne władze partii komunistycznej (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej), która w tym czasie rządziła Polską. Od miesiąca na jej czele stał Edward Gierek – osoba bardzo odmienna od swojego poprzednika Władysława Gomułki. Nowy I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR miał górniczy rodowód, uchodził za osobę, która potrafi dogadać się z robotnikami i mówi ich językiem. W związku z tym nowy I sekretarz KC PZPR podjął decyzję, że 24 stycznia przyjedzie do Szczecina i spotka się z robotnikami.
Przyjechał wtedy razem ze swoimi współpracownikami – premierem Piotrem Jaroszewiczem, ministrem obrony narodowej gen. Wojciechem Jaruzelskim i ministrem spraw wewnętrznych gen. Franciszkiem Szlachcicem, ale najpierw musiał z nimi odczekać 2 godziny, zanim strajkujący się zorganizowali i przedstawili im swoje 12 postulatów. Pamiętna debata odbyła się właśnie w budynku świetlicy i trwała ponad osiem godzin.
Proszę sobie wyobrazić ponad 300 rozemocjonowanych, dyskutujących z I sekretarzem osób pod osłoną nocy – to nigdy wcześniej nie miało miejsca. Władcy komunistycznej Polski nigdy na takie spotkanie się nie decydowali. Gierek prowadził rozmowę z robotnikami na wysokim poziomie emocji, kłócąc się, czasami krzycząc, ganiąc i żądając, innym razem przyznając rację robotnikom, podlizując się im, próbując ich w jakikolwiek sposób przekonać, żeby zrezygnowali ze strajku i swoich postulatów.
Szczecińscy stoczniowcy dali szansę nowym władzom, żeby zmieniły sposób administrowania krajem. Rzeczywiście udało się załatwić kilka spraw, inne zostały odłożone na później. To jest ten moment, kiedy świetlica wchodzi na arenę wydarzeń o charakterze społeczno-politycznym, staje się czymś więcej niż tylko i wyłącznie miejscem spotkań stoczniowców.
Szczególną rolę w grudniowych i styczniowych strajkach odegrał nie kto inny jak stoczniowiec z „Warskiego” – Edmund Bałuka.
– To prawda, już w grudniu uznał on, że strajk nie został zakończony w należyty sposób. W związku z tym wyrastał coraz bardziej na osobę, która może stanąć na czele buntu. I rzeczywiście tak się stało – kiedy w styczniu 1971 roku strajk wybuchł ponownie, nie miano wątpliwości co do tego, kto powinien nim pokierować. Okazało się, że Bałuka jest osobą budzącą ogromne zaufanie robotników, potrafiącą mówić językiem swoich kolegów, potrafiącą wypowiedzieć swoje zdanie, ale i konsultującą ze swoimi współpracownikami linię postępowania. Wtedy trzeba było mieć nie lada tupet, aby powiedzieć I sekretarzowi i jego towarzyszom prosto w twarz „poczekajcie, Panowie, my musimy się przygotować do spotkania z wami, więc poczekajcie dopóki my nie powiemy wam, kiedy wejdziecie”.
Władze nie zapomniały mu jego zachowania i wszelkimi możliwymi sposobami starały się Bałukę represjonować, prześladować, aż posunięto się do sfingowanej operacji, której skutkiem była emigracja krnąbrnego stoczniowca na Zachód. Nie ustępowały również po jego powrocie w 1980 roku pod fałszywym francuskim paszportem, czego dowodem jest wytoczony mu proces za „działalność wywrotową i antypaństwową” za „żelazną kurtyną” i wtrącenie go do więzienia po wprowadzeniu stanu wojennego.
Edmund Bałuka był z pewnością osobą, o której warto wspominać i mówić, człowiekiem z krwi i kości, który oczywiście miał również swoje kontrowersyjne wypowiedzi i kontrowersyjne postawy, natomiast jest postacią, która dla Szczecina i tożsamości jego mieszkańców zrobiła bardzo dużo.
Nie można też zapomnieć o Marianie Jurczyku, którego młodsi czytelnicy kojarzą głównie z opowieści rodziców i dziadków. Jak to się stało, że w sierpniu 1980 roku stanął na czele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego?
– Marian Jurczyk był magazynierem, w Stoczni pracował od dawna, był też członkiem Komitetu Strajkowego w grudniu 1970 roku, postacią znaną wśród robotników „Warskiego”, w związku z tym został wskazany jako osoba, która może stanąć na czele nowego strajku. Jurczyk tę propozycję przyjął. Jurczyk bez wątpienia był osobą, która potrafiła zjednać ze sobą robotników i rozmawiać z władzami, słuchał on swoich kolegów i doradców. Dzięki temu, po ciężkich negocjacjach i rozmowach, udało się wynegocjować wszystkie 36 postulatów. Stopień ich realizacji to już inna historia.
Później odgrywał bardzo ważną rolę w ruchu związkowym. Przypominam, że to on we wrześniu 1981 roku stanął w walce z Lechem Wałęsą o stanowisko przewodniczącego „Solidarności”. Przegrał tę walkę, ale zebrał z bardzo dużo głosów i był osobą bardzo dobrze kojarzoną w szeregach związku. Niedługo po tych wydarzeniach został po wprowadzeniu stanu wojennego internowany w ośrodku odosobnienia w Wierzchowie Pomorskim. Jurczyk, niezależnie od późniejszych losów uosabiał zwycięstwo Sierpnia. Bo tak należy mówić o tym, że robotnikom w sierpniu 1980 roku Komitetowi Strajkowemu pod przewodnictwem Mariana Jurczyka udało się po prostu wygrać. Wygrać to, co było możliwe wtedy do wygrania, czyli porozumienie z władzami w sprawie utworzenia niezależnej reprezentacji robotniczej w postaci Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.
Przywrócenie budynkowi świetlicy należnej świetności jest jednym z najważniejszych celów działania Centrum Solidarności „Stocznia”. Co się w nim znajdzie?
– Na razie powiedzmy sobie, że ten budynek jest w złym stanie – od lat nie ma ogrzewania, wody, praktycznie nic. W tej chwili staramy się go porządkować, wyposażyć w podstawową infrastrukturę, np. w prąd, zidentyfikować to, co znajduje się w jego środku, a także zbadać potencjalne zagrożenia, a tych jest dookoła sporo. Pamiętajmy, że budynek stoi w samym środku terenów przemysłowych, cały czas działających wokół podmiotów gospodarczych. Robimy wszystko, co w naszej mocy, skromnym zespołem, aby szczecinianom pokazywać samą świetlicę i budynek, pomimo ogromu przeszkód. Jesteśmy państwową instytucją kultury, podległą Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego i będziemy się starać, żeby budynek ocalał i żeby przywrócić mu dawną świetność.
Naszym celem jest zorganizowanie w środku dwóch wystaw stałych. Pierwszej o historii ruchu „Solidarności”, drugiej o historii przemysłu stoczniowego w Szczecinie. Sama świetlica ma być punktem kończącym całą ścieżkę edukacyjno-historyczną. Chcemy to miejsce uczynić miejscem spotkań ludzi, nie tylko zresztą ze Szczecina, ale także z całej Polski i świata.
Pierwsza okazja do ogólnodostępnego zwiedzania budynku świetlicy miała miejsce podczas tegorocznej Nocy Muzeów. Jakie były reakcje zwiedzających?
– Wtedy odwiedziło nas 360 osób, którym pokazaliśmy świetlicę i zaimprowizowaliśmy w środku małą salę kinową, gdzie można było obejrzeć film „Święty gniew”. Nikt nie wyszedł ze środka obojętny. Emocji było i cały czas jest bardzo dużo, doświadczamy tego na naszych social mediach. Otrzymujemy bardzo dużo słów wsparcia i zachęty do tego, żebyśmy robili swoje, budowali Centrum i, co najważniejsze, ocalili ten budynek dla kolejnych pokoleń szczecinian i żeby w tym budynku można było spotkać się twarzą w twarz z historią, a także spokojnie spędzić czas. Mam nadzieję, że taką przestrzeń społeczeństwo tam znajdzie i będzie mogło się z nami tam spotykać.
My jesteśmy bardzo szczęśliwi, ponieważ 6 lipca br. pani Hanna Wróblewska, minister kultury i dziedzictwa narodowego, przekazała budynek świetlicy na własność Centrum – jesteśmy zatem jego właścicielami i mamy też nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będziemy mogli tam rozpocząć prace o charakterze modernizacyjnym.
Przy okazji też wspomnę, że kolejna okazja do odwiedzenia świetlicy będzie 30 sierpnia w godzinach od 10:00 do 14:00 – tym razem pokażemy wystawę o strajkach z sierpnia 1980 roku, którą będzie można zobaczyć z przewodnikiem. Zapisy na zwiedzanie prowadzimy pod naszym adresem mailowym (sekretariat@szczecin1980.pl) i telefonicznie (nr 91 307 05 22).