Do wyborów zostało zaledwie kilka dni. Kandydaci na posłów i senatorów podczas każdych wyborów głowią się, jak zwrócić na siebie uwagę i wyróżnić. Dla niektórych sposobem jest nalepianie swoich twarzy na słoiki z ogórkami, wafle czy butle z żurem. Powiedzenie „strach lodówkę otworzyć” nabiera nowego, dosłownego sensu. Oto kilka przykładów popisu dyskusyjnej kreatywności ze strony polityków.
Wyborcza oferta gastronomiczna.
Kiełbasa wyborcza to sposób na zachęcenie głosujących znany już od wielu lat. Sama kiełbasa jako produkt stała się już niemodna i zbyt ordynarna. Natomiast sam pomysł nie stał się według polityków passé, dlatego serwują nam kiełbasy wyborcze pod innymi postaciami. Wszak wiadomo, że za darmo, to i sól słodka, stąd tysiące produktów z mniej lub bardziej korzystnymi wizerunkami przedstawicieli partii. Oby nie odbiły nam się czkawką.
Ogór wyborczy
Tylko żeby potem nie było kwasów…
Całkiem niecodzienna sprawa – pan kandydat na przyprawach.
Chleba naszego wyborczego…
Pan minister w płynie. A raczej w musie.
A po wszystkim jeszcze deser.
Z cyklu “może się przyda”
Wiadomo, nie samym jedzeniem człowiek żyje. Polityka może towarzyszyć innym częściom naszej codzienności. Rozrywka, higiena, a nawet, bo dlaczego by nie, sfery erotyczne. Kolejne powiedzenie – zainteresuj się polityką, bo inaczej ona zainteresuje się tobą – również nabiera nowej głębi. Na szczęście tu mamy wybór i nie musimy korzystać z pumeksu z podobizną kandydata. Ale możemy i jest to na swój sposób piękne.
I to jest właśnie rzeczony pumeks.
6 godzin muzyki biesiadnej. Pani kandydatka chce mnie zniechęcić, czy przekonać?
Z tego małych lewaków nie będzie.
Czy dorysowanie panu kandydatowi wąsów jest czynem podlegającym karze aresztu albo grzywny do 5 tys. złotych?