Kasztanowiec, klon i dwa jesiony poszły pod topór. Mieszkańcy są oburzeni twierdząc, że drzew nie powinno się wycinać. „Myślałam, że nie da się bardziej zdemolować naszego miasta, a jednak” – komentuje mieszkanka.
Zgodę na wycinkę drzew wydało starostwo powiatowe w Choszcznie, uzasadniając, że wizja lokalna przeprowadzona w lipcu wykazała, że drzewa są obumarłe i rosną w pasie promenady nad Jeziorem Klukom. Kasztanowiec – według kontrolerów – u nasady pnia posiadał liczne owocniki grzybów (hubiak pospolity), w swoim zasięgu oprócz ścieżki spacerowej miał ogrodzenie i teren szpitala. Natomiast u pozostałych drzew występowała zabudowa hotelarska. Z uwagi na stan zdrowotny oraz lokalizację drzew, stanowić one miały one zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i mienia.
Starostwo zastrzegło konieczność sprawdzenia przed usunięciem drzew, czy na drzewach nie występują ptasie gniazda, jeśli tak, to wycinający drzewa będzie musiał uzyskać stosowne zezwolenie.
Czy drzewa można było zachować? Mieszkańcy mają wątpliwości, czy ich wycinka była zasadna. Jako pierwsza zareagowała pani Basia Laszko, zdjęcia, jakie załączyła do wpisu w mediach społecznościowych pozostawiają wiele wątpliwości. Wielu innych mieszkańców Choszczna także uważa, że decyzja mogła zostać podjęta pochopnie, spacerujący nad jeziorem przystają i robią zdjęcia pni oraz ściętych drzew.
Czy drzewa rzeczywiście zagrażały pieszym? O to pytamy w starostwie, poprosiliśmy o dokumentację fotograficzną z okresu, w którym zostały wykonane oględziny.
Jak wskazuje nasz czytelnik, drzewa nawet jeśli były uschnięte, mogły pełnić rolę biocenotyczną.
– Drzewo biocenotyczne, które może być drzewem uschniętym, odgrywa równie ważną rolę w przyrodzie, ponieważ zwiększa przestrzeń żywicielską i zapewnia środowisko życia licznym organizmom – komentuje.
Za drzewa biocenotyczne uważa się np. żywe i martwe, miejscowo spróchniałe (ze zgnilizną) oraz drzewa z owocnikami grzybów (hubami), czy też drzewa dziuplaste.