Home Kultura Bez młodych ludzi jazz nie przetrwa. Jazzmeni na całym świecie walczą o nich, w Szczecinie nam się udaje. 
KulturaLifestyleRozmowy

Bez młodych ludzi jazz nie przetrwa. Jazzmeni na całym świecie walczą o nich, w Szczecinie nam się udaje. 

465

Sylwester Ostrowski – szerzej znany jako znakomity jazzman, twórca Szczecin Jazz Festiwal i koncertów pt. „One Voice”.  W rozmowie z nami Sylwek opowiada genezę festiwalu. Jak to się wszystko zaczęło? I jaką drogę musiał przejść, aby na szczecińskich ulicach zabrzmiał jazz?

 

Jak Twoje samopoczucie po koncertach Szczecin Jazz na dzielnicy?

– Wspaniałe! Ten pierwszy koncert z serii „Szczecin Jazz na twojej dzielnicy” zagraliśmy w moich rodzinnych Podjuchach, w Domu Kultury “Krzemień”. Atmosfera była niezwykła. Przyszli moich znajomi z podstawówki. Panie, które mnie uczyły w szkole. Sąsiedzi, znajomi moich rodziców i rodzina. Wiesz… ja się wychowałem w Podjuchach, a wyprowadziłem się na studiach. Nie wyjechaniem daleko, bo do centrum na Małkowskiego (śmiech), ale ten sobotni koncert był moim pierwszym w życiu występem w mojej rodzinnej dzielnicy, a wiele osób, które zna mnie od „małolata”, słyszało mnie pierwszy raz jak gram. Niezapomniane chwile. Po koncercie ponad godzinę robiliśmy sobie wspólne zdjęcia.

Czyli emocje są. Chciałem Cię zapytać, skąd pomysł na festiwal, na zrobienie Szczecina stolicą jazzu? 

– Cóż, ten proces trwa od dawna. Musisz mieć świadomość, że Szczecin Jazz jest organizowany od 2016 roku, a ja jestem pomysłodawcą, autorem i dyrektorem artystycznym. Natomiast producentem jest Szczecińska Agencja Artystyczna przy współpracy z miastem. Także można powiedzieć, że to zarówno inicjatywa moja, jak i miasta dla wszystkich szczecinian. A Szczecin Jazz powstał dlatego, że przed tym od 2002 do 2015 organizowałem festiwal, który nazywał się Zmagania Jazzowe. To był festiwal, ale przede wszystkim konkurs skierowany do środowiska akademickiego, muzycznego. Wspólnie z miastem postanowiliśmy wygasić Zmagania Jazzowe i zaprezentować nowy pomysł w szerszej odsłonie. Weszliśmy w szerszą promocję, działania społeczne, edukacyjne. To był pomysł, który w zamyśle miał, i do dzisiaj ma, skupić kilka elementów. Miała to być impreza artystyczna z szerszym aspektem promocyjnym.

Niszowa?

– Właśnie nie. Zmagania Jazzowe były niszowe. Ludziom się wydaje, że niszowe znaczy artystyczne. My zmieniliśmy formułę, a w Szczecin Jazz zachowaliśmy wysoki poziom artystyczny, ze światowymi gwiazdami jazzu. Ale podajemy to w taki sposób, że wpisujemy się w szerszą promocję i miasta, i działań prospołecznych. Czyli mamy trochę „ to i to”. Zmagania Jazzowe były imprezą artystyczną niszową, a Szczecin Jazz Festiwal jest imprezą artystyczną, ale już nieniszową. Dlatego wygasiliśmy „Zmagania”, żeby zmienić ich formułę, żeby było więcej koncertów, szersza formuła np.; edukacyjna, różne działania społeczne jak właśnie seria koncertów „Jazz na twojej dzielnicy”. To wszystko powoduje, że bardziej weszliśmy w „miasto”. I te koncerty są bardziej miejskie, otwarte, publiczne. Więc skąd pomysł na promowanie Szczecina poprzez Jazz? Stąd, że mamy wieloletnie doświadczenie w tym zakresie, wypracowaną formułę, publiczność, że jazz stał się tu popularny. Zobacz, jak wiele instytucji kultury sięga teraz po jazz. Wszystkie. 

Musi cieszyć, że jazz w Szczecinie ma taką wartość, że urósł do takiej skali…

– Ciężko pracowałem, żeby jazz był popularny w Szczecinie. Oczywiście na początku myślałem w kontekście Zmagań Jazzowych a potem Szczecin Jazz. Konsekwencje są takie, że jazz stał się chwytliwym hasłem, że np.: Filharmonia, Willa Lentza i inne instytucje sięgają dzisiaj po jazz. To jest po prostu atrakcyjna formuła, która wielu przyciąga. To cieszy, ale oczywiście nic samo z nieba nie spadło. Była to ciężka praca, kilku osób, w tym moja, a beneficjentami są dzisiaj wszyscy. 

Można powiedzieć, że jesteś ojcem szczecińskiego jazzu, a Szczecin Jazz Festiwal i Zmagania Jazzowe, to Twoje dzieci.

Nie, nie uważam się za ojca szczecińskiego jazzu, ale Szczecin Jazz i Zmagania Jazzowe to jak najbardziej moje dzieci, w takim znaczeniu, że są to moje autorskie projekty. Tylko że przy tym drugim ściślej działamy z miastem. Oczywiście „Zmagania” też były dotowane przez miasto, natomiast organizowaliśmy je na własną rękę, jako stowarzyszenie Orkiestra Jazzowa. A Szczecin Jazz to formuła szersza, która realizowana jest przez Szczecińską Agencję Artystyczną. Ale to mój autorski pomysł i program. Współpraca ta idzie bardzo dobrze, a nowa formuła jest lepsza. To, że jazz stał się popularny w Szczecinie,  jest to między innymi moja zasługa, ale również i ja jestem tego beneficjentem, bo impreza, którą prowadzę, jest jedną z ważniejszych. I „jazz” jako hasło stał się jednym z głównych motywów w szczecińskiej kulturze.

Długo tworzyłeś sieć kontaktów wśród artystów, żeby zebrać ich właśnie na festiwalu? Napisałeś na swoim Facebooku, że Jazz Festiwal łączy artystów doświadczonych i raczkujących…

– Cóż, te kontakty łapałem całe życie i dalej łapię. Są pewne zasady, jeśli chcesz mieć dobry „line-up”, musisz sięgać po światowych artystów, jak na przykład w tym roku Kenny Garrett. Światowa gwiazda jest gwarancją, że wokół festiwalu będzie głośno. Natomiast, żeby światową gwiazdę zaprosić, trzeba mieć dwie rzeczy: pieniądze i kontakty. Musisz być więc rozpoznawalnym producentem, muzykiem, dyrektorem artystycznym festiwali. Szczecin Jazz i ja jesteśmy już rozpoznawalni w sieci jazzowego show-biznesu przez największych graczy, zarówno bookerów, artystów itd. Taką pozycję buduje się latami. Druga rzecz to kontakty: w samym środowisku artystycznym, polskim i zagranicznym. A trzecia, te kontakty lokalne. Struktura jest ważna na każdym szczeblu, etapie. Od lokalnych, po ogólnopolskie, Amerykę i cały świat. 

Czujesz, że ludzie słuchający Waszych koncertów, biorący czynny udział, są pasjonatami?

 – Jazzu słuchają ludzie, którzy mają na niego ochotę, pasję lub też są bywalcami wydarzeń artystycznych. Jeśli chodzi o publiczność na naszych koncertach, są miłośnicy jazzu, pewien procent to ich znajomi, a inni to bywalcy, którzy lubią wyjść do filharmonii. Natomiast jeśli chodzi o artystów, zobacz mój projekt „One Voice”. Zgłosiło się ponad 60 wokalistów z całej Polski, którzy przyjeżdżają tutaj brać udział z nami w warsztatach, koncertach i nagraniach. Dla nich  jest to po prostu pasja. Dlaczego się zdecydowali, żeby na przykład przyjechać z Rzeszowa, Jasła, Krakowa? To, co można tutaj zyskać, jest na tyle wartościowe, że ludzie chcą to robić. Bo są pasjonatami i chcą być częścią naszego środowiska. To jest święto, dla tych, którzy chcą świętować jak my. Jeśli ktoś ma inne wskazania, świętuje na Męskim Graniu, a jeśli ktoś chce świętować na Szczecin Jazzie, niezależnie jak daleką musi przebyć drogę, to przyjeżdża świętować z nami. 

Odbiór Twojej twórczości, pomysłu, jest dla Ciebie satysfakcją?  

– Tak i to bardzo, w ogóle jeśli chodzi o publiczność w Szczecinie, fanów jazzu, to są „wyrobieni” odbiorcy, już od wielu lat. To ciężka praca artystów, żeby ludzi nazwać swoją publiką. Nie mogę wymienić nazwiska, ale jeden z największych polskich jazzmanów skarżył się, że w Szczecinie nie sprzedał się jego koncert. Dlaczego? Po prostu szczecinianie wybrali bardziej zaawansowanych artystów, a formuła komercyjna, bo był dosyć popularny w danym momencie, nie koniecznie się szczecińskim fanom jazzu  podobała. Mieli wyrobiony gust i to, co przechodziło w innych miastach, ten „szpan”, tu nie przeszedł. Ale takie są realia. W Szczecinie dołączając propozycję innych instytucji kultury, które mają w swojej ofercie jazz na bardzo wysokim poziomie, sprawia, że publiczność jest właśnie wyrobiona w tym zakresie. I ściema rzadko przechodzi. 

I to chyba cieszy? Stały, przyzwyczajony słuchacz. Fan plus ewentualny weekendowy odbiorca.

– Chociaż weekendowi słuchacze też cieszą i są bardzo dobrzy. Oni też nas wspierają i gdyby każdy tak chciałby spędzić weekend, byłoby super. Ale trzeba mieć świadomość, że pewien procent na widowni, to znajomi miłośników jazzu i ciekawscy. Mam przyjaciela, który jest wielkim fanem jazzu, a jego żona nie. I zabiera ją na koncerty, gwarantując, że ten akurat może jej się spodoba. Więc są i takie sytuacje. I jeśli to ci zapełnia miejsca na koncercie, to właśnie o to chodzi.  Jeszcze Ci powiem, że miałem okazję rozmawiać z przyjaciółką, która mieszka i w Szczecinie, i w Danii. Powiedziała mi taką rzecz, że gdy chodzą na koncerty w duńskich klubach, to średnia wieku oscyluje wokół 50 plus. W Szczecinie jest tym zauroczona, że przekrój wieku na koncertach jest od nastolatków do dojrzałych słuchaczy. To jest efekt naszej pracy. Projekty edukacyjne, angażowanie studentów, wspólne granie, że dzisiaj mamy młodą publiczność na koncertach. A to jest niezmiernie ważne, bo na całym świecie młodą publiczność zagarnął hip-hop i rap, a teraz bliżej nieokreślone influencerki opowiadające o pierdołach, przy okazji udają, że śpiewają. Więc dzisiaj najważniejszą strategią dla największych instytucji jazzowych na świecie, jak Jazz at Lincoln Center w Nowym Jorku, to walka o młodego widza. My świadomi promotorzy jazzu, rozumiemy, że bez młodych ludzi jazz nie przetrwa. I walczymy o nich, a tu w Szczecinie nam się udaje. 

Co się będzie działo w ramach Twoich projektów?

– W lutym koncerty „Jazz Na Twojej Dzielnicy”, czyli Sylwester Ostrowski jednym głosem z wokalistkami. Jeździmy po dzielnicach i miejscowościach wokół Szczecina ,i dajemy koncerty. Zwracamy uwagę na ideę „One Voice”, mimo że jesteśmy perfekcyjnie różni. Wszyscy wokaliście są inni, ale grają i przemawiają jednym głosem. Robimy dobrą muzykę, dobre rzeczy, mówimy do ludzi, którzy podążają za naszymi dźwiękami. W auli Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Szczecińskiego zagrałem koncert na rzecz schroniska dla zwierząt.  A od marca jedziemy z festiwalem: 2 marca zagra Jose’ Torres w klubie Jazzment, 7 marca w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza zagra Kenny Garrett. Natomiast, 8 marca odbędzie się koncert „Szczecin Jazz dla Kobiet” na rzecz wsparcia Regionalnej Fundacji Walki z Rakiem. Tych koncertów w marcu trochę będzie, także serdecznie zapraszam na naszą stronę internetową Szczecin Jazz. 

 

Powiązane artykuły

AktualnościKultura

Wielkie szanty The Tall Ships Races, czyli żeglarskie granie podczas finału regat

Czym byłyby żeglarskie wyprawy bez szant! Nie inaczej będzie podczas wielkiego finału...

AktualnościKultura

Drugi sezon „Odwilży” już niedługo na platformie Max. Zobacz pierwszy zwiastun! [WIDEO]

Już 23 sierpnia na platformie Max pojawi się długo wyczekiwany, drugi sezon...

AktualnościKulturaLifestyle

Jak weekend, to tylko w Szczecinie! Oto, co na nas czeka w najbliższych dniach

Przed nami ostatni weekend lipca, który zapowiada się naprawdę obiecująco. Świadczy o...

AktualnościLifestyleRozmowySport

Tomasz Bulikowski: Pobiegniesz raz po górach, nie zechcesz innych biegów

Na co dzień pracuje w firmie produkującej jachty, w czasie wolnym trenuje,...