W polskim systemie realizacji inwestycji publicznych i prywatnych coraz częściej wykorzystywany jest model „zaprojektuj i buduj”. Chociaż dla wielu inwestorów może wydawać się atrakcyjny ze względu na prostotę oraz możliwość kontrolowania kosztów, to w praktyce coraz częściej spotykamy się z jego negatywnymi konsekwencjami – szczególnie w odniesieniu do jakości architektonicznej i innowacyjności projektów. Przykładów w Polsce można dawać setki, w Szczecinie ostatnimi takimi porażkami – według architektów – są Teatr Polski oraz szkoła na Warszewie. My podejmujemy temat tej ostatniej, hucznie otwieranej inwestycji, która ma służyć tysiącom dzieci.
Idea „zaprojektuj i buduj”: system ten opiera się na połączeniu dwóch kluczowych etapów procesu budowlanego – projektowania i wykonawstwa – wszystko w rękach jednego podmiotu. W teorii pozwala to na skrócenie procesu inwestycyjnego, uniknięcie nieporozumień między architektami a wykonawcami, a także zapewnia bardziej kontrolowane budżetowanie. Zamiast przeprowadzać przetarg na projekt, a następnie osobno na jego realizację, inwestor zleca całość jednej firmie, co teoretycznie redukuje ryzyko przekroczenia kosztów.
Mało kto chce się przyznać, że ten system to architektoniczny dramat, który jest porażką miejskiej estetyki. To koszt kosztem jakości… choć na pierwszy rzut oka wydaje się to korzystne, model ten ma poważne wady, które wychodzą na jaw zwłaszcza w przypadku ważnych inwestycji publicznych i infrastrukturalnych. W praktyce: skupienie się na cenie prowadzi często do obniżenia standardów jakościowych. Zleceniobiorcy, dbając o zyski i oszczędności, często rezygnują z innowacyjnych rozwiązań, a proces projektowania bywa traktowany po macoszemu. W efekcie powstają projekty ustandaryzowane, pozbawione unikalnego charakteru, które nie wpisują się w kontekst otoczenia, ani nie odpowiadają na specyficzne potrzeby użytkowników.
– Jeśli mówimy o małych inwestycjach, jak chociażby budowa parkingu, to taki model projektuj i buduj jest uzasadniony. Natomiast jeśli mówimy o dużej skali projektu, to taki model prowadzenia inwestycji może prowadzić do obniżenia jakości projektu. Ale może najpierw o zaletach… – komentuje Joanna Leszkowska, szczecińska architektka. – Według mnie przy mniejszych obiektach jest to korzystne dla obu stron, zarówno dla zamawiającego jak i projektanta-wykonawcy – dodaje.
Wyjaśnia, że dzięki połączeniu fazy projektowania i budowy, komunikacja między zespołami staje się bardziej płynna. W rezultacie możliwe jest szybsze podejmowanie decyzji oraz błyskawiczne rozwiązywanie problemów, które mogą pojawić się na etapie realizacji. Kolejnym istotnym atutem jest oszczędność czasu. Umożliwienie równoległego prowadzenia prac projektowych i budowlanych często skraca całkowity czas realizacji projektu, co w dzisiejszym świecie jest niezmiernie cenne. Dodatkowo, w tym modelu inwestor ma jednego wykonawcę odpowiedzialnego za cały projekt, co upraszcza zarządzanie oraz ewentualne reklamacje.
Niestety to, co wpływa na wygodę, rujnuje estetykę. Lepiej byłoby, aby ważne inwestycje były oparte o koncepcje, które wykraczają poza szablony. Przykrym dowodem na prawdziwość tego stwierdzenia jest niedawno otwarta szkoła na Warszewie. Trudno w niej doszukać się nowoczesnego konceptu projektowego, bryła budynku to niemal kopiuj wklej do słynnych tysiąclatek. Bryła, która niszczy estetykę miejsca, w którym powstała.
– W sytuacjach, gdy wykonawca dąży do jak najszybszego zrealizowania zadania, mogą być pomijane istotne detale, co w dłuższej perspektywie może skutkować problemami – tłumaczy Joanna Leszkowska. – Ponadto, mniejsze zaangażowanie w fazie projektowej może ograniczać innowacyjność i dostosowanie projektu do specyficznych potrzeb klienta, a jeśli mówimy o szkole na Warszewie, potrzeb uczniów w odniesieniu do współczesnej edukacji i potrzeb dzieci. W przypadku, gdy wykonawcy preferują rozwiązania proste i łatwe do zrealizowania, istnieje ryzyko, że projekt nie będzie spełniał oczekiwań. Z kolei nie ulega żadnym wątpliwościom: wprowadzenie nowoczesnych koncepcji edukacyjnych ma istotny wpływ na projektowanie i budowę budynków szkolnych. Przede wszystkim elastyczne przestrzenie stają się kluczowym elementem współczesnej szkoły. Dzięki odpowiedniemu zaprojektowaniu sal lekcyjnych, które można przekształcać w zależności od potrzeb, nauczyciele mogą łatwo dostosowywać przestrzeń do pracy indywidualnej lub grupowej. Mobilne ścianki mogą umożliwić łączenie kilku klas w jedną dużą przestrzeń, co sprzyja współpracy i kreatywności – wyjaśnia.
Standaryzacja, która zasługuje na krytykę
Szkoły „tysiąclatki”, które do złudzenia przypomina oddana we wrześniu do użytku szkoła przy ulicy Miłosza, były budowane według powtarzalnych, typowych projektów. Ówczesny, komunistyczny brak elastyczności w projektowaniu, wynikający z nacisku na szybkie realizacje za niską cenę sprawił, że tysiące szkół powstawały na podstawie podobnych szablonów. Jednakże architektoniczna standaryzacja, która miała sens w latach 60., dzisiaj staje się poważnym ograniczeniem dla ewoluującej oświaty. Obecnie edukacja wymaga przestrzeni zróżnicowanych i elastycznych, dostosowanych do współczesnych metod nauczania, indywidualnych potrzeb uczniów oraz dynamicznie rozwijających się technologii. Szkoły tysiąclatki, projektowane w czasach, gdy edukacja była masowa i jednolita, nie odpowiadają na te wyzwania. Ich sztywne, ujednolicone wnętrza często ograniczają możliwość tworzenia innowacyjnych przestrzeni do nauki.
Być może ściany nowej szkoły są solidne, być może za rok inwestor (Miasto Szczecin) nie będzie musiał wojować z wykonawcą o wykonanie prac gwarancyjnych. Niemniej kwadratowe bryły i koncept budowlany pozostawiają wiele do życzenia i z tym pozostaniemy na zawsze.
– Nowoczesne szkoły to nie nacisk na klasy, ale przede wszystkim strefy wspólne. Takie obiekty powinny mieć przestrzenie, takie jak korytarze czy atria, które sprzyjają integracji uczniów. Takie miejsca tworzą mniej formalną atmosferę i umożliwiają prowadzenie zajęć w bardziej swobodny sposób. Przykładem może być „Munkegaard School” w Danii, która została zaprojektowana z myślą o otwartych przestrzeniach i współpracy między uczniami, co sprzyja integracji oraz twórczemu myśleniu. Szkoła, o której wspomniałam, powstała w 1957 roku, a do dziś spełnia swoją rolę. A dzieje się tak, ponieważ zdecydowano się na rozwiązania z myślą o przyszłości, a nie tym co tu i teraz – mówi Joanna Leszkowska.
Zielona architektura to kolejny istotny element. Budynki szkolne powinny być projektowane z myślą o zrównoważonym rozwoju. Wykorzystanie energii odnawialnej, jak panele słoneczne, oraz zastosowanie naturalnych materiałów budowlanych mają pozytywny wpływ na środowisko.
– „De School van de Toekomst” w Holandii to doskonały przykład takiej filozofii, gdzie edukacja łączy się z naturą, a uczniowie mają dostęp do ogrodów, w których mogą prowadzić eksperymenty ekologiczne – komentuje Joanna Leszkowska. – Technologia również odgrywa znaczącą rolę. Budynki szkolne powinny być dobrze wyposażone w nowoczesne rozwiązania, takie jak szybki internet, tablice interaktywne i sprzęt do nauki zdalnej. Dzięki temu nauczyciele mogą prowadzić zajęcia w innowacyjny sposób, dostosowując metody nauczania do indywidualnych potrzeb uczniów. „Helsinki International School” w Finlandii wyróżnia się właśnie takim podejściem, łącząc tradycyjne metody z nowoczesnymi technologiami – tłumaczy.
Naturalne światło i wentylacja to kolejne aspekty, które mają ogromne znaczenie. Projektując szkołę, należy zadbać o maksymalne wykorzystanie naturalnego światła oraz zapewnienie odpowiedniej wentylacji. Duże okna i otwarte przestrzenie sprzyjają dobremu samopoczuciu uczniów i pomagają w koncentracji. Na koniec, warto zaznaczyć, jak ważne są przestrzenie zielone. Ogród szkolny, boiska i tereny rekreacyjne powinny być integralną częścią projektu. Umożliwiają one uczniom odpoczynek na świeżym powietrzu oraz prowadzenie zajęć na zewnątrz, co ma pozytywny wpływ na ich zdrowie i samopoczucie.
Owszem, przy szkole na Warszewie są „nasadzenia”, pojawiły się małe drzewka, mała architektura, zaplecze sportowe, ale sprawia to wszystko wrażenie przypadkowej układanki, a nie zaprojektowanej przestrzeni z myślą o dzieciach i funkcjonalności.
– Wpływ nowoczesnych koncepcji edukacyjnych na budynek szkoły jest znaczący. Architektura musi odpowiadać na potrzeby uczniów i nauczycieli, tworząc przestrzeń, która sprzyja nauce, integracji oraz rozwojowi osobistemu, tu nie może być przypadków. Warto inwestować w takie rozwiązania, które podnoszą jakość edukacji i przyczyniają się do lepszego samopoczucia wszystkich użytkowników szkoły – mówi architektka.
Gdyby inwestycja nie była realizowana w systemie projektuj i buduj, ta szkoła wyglądałaby inaczej. Nie oszukujmy się: szkoła na Warszewie to sztywne struktury architektoniczne, czerpiące z modelu budowy w systemie „zaprojektuj i buduj” wzorem szkół z lat 60., nie odpowiadające obecnym standardom. W tym przypadku zapomniano, a może dla oszczędności nie chciano zauważyć, że architektura jest jednym z kluczowych elementów, które kształtują naszą codzienną rzeczywistość. Ograniczanie jej roli do ekonomicznej kalkulacji to krok wstecz. Inwestycje publiczne powinny być nie tylko efektywne kosztowo. W dłuższej perspektywie ten system doprowadzi do zubożenia przestrzeni publicznej – na Warszewie to się już stało. A to oznacza jedno: system „zaprojektuj i buduj” sprawia, że ulice polskich miast zapełniają się obiektami powtarzalnymi, nijakimi i często pozbawionymi dbałości o detale. Brakuje wizji i śmiałych projektów, które mogłyby inspirować i nadawać nowy ton rozwojowi architektury w Polsce. W ten sposób tracimy nie tylko unikalność, ale także możliwość rozwoju branży architektonicznej i kreowania bardziej zrównoważonych przestrzeni dla przyszłych pokoleń.