Na monitoringu widać konkretne osoby, w tym jedną bardzo charakterystyczną, ale policja umarza śledztwo w powodu niewykrycia sprawców.
Jest późny wieczór, 6 czerwca 2024 roku, godz. 23:13. Dwóch młodzieńców (jeden z charakterystycznymi długimi włosami) wsiada do drugiego wagonu tramwaju linii siedem. W środku pusto, nikogo nie ma. Na brak świadków zapewne liczyli wybierając się w podróż o tej porze. Bo w istocie ich celem nie jest podróżowanie. „Artyści” przez kolejne 20 minut pracowicie dewastują wnętrze pojazdu. Czarnymi trudno-ścieralnymi pisakami szpecą ściany, sufit, szyby, półkę z tyłu wagonu, słowem każdą płaską powierzchnię. Nawet podłogę. Zostawiają swoje graficiarskie podpisy, tzw. tagi. O 23:34 wysiadają z tramwaju, wcześniej robią pamiątkowe zdjęcie, zapewne w celu publikacji w mediach społecznościowych.
Zawiadomienie o dewastacji Tramwaje Szczecińskie przesłały Policji. Straty spółka wyceniła na 2 tys. zł. Policjanci otrzymali zdjęcia i nagranie z monitoringu (patrz załączniki) z informacją, gdzie, co, kiedy. Na wideo widać twarze graficiarzy.
Mimo tak wielu danych po kilku tygodniach śledztwo zostało umorzone z „powodu niewykrycia sprawców wykroczenia”.
W tym roku (dane na koniec sierpnia) wandale zabazgrali ponad 30 wagonów z zajezdni Golęcin i Pogodno. Zawsze są to drugie wagony w składzie, poza zasięgiem wzroku motorniczego.
Doprowadzenie zdewastowanego malunkami tramwaju zajmuje jeden, dwa dni. W tym czasie tramwaj zamiast wozić pasażerów, stoi w zajezdni. Koszt przywrócenia do użytku pojazdu waha się od półtora do 4 tys. zł.
– Proceder nasila się od trzech lat – mówi Maciej Włodarz, zastępca kierownika zajezdni Golęcin. – Im bardziej czyścimy, tym więcej malują.