Tłusty Czwartek to dzień, w którym Polacy wpadają w cukrowy szał. Kolejki do cukierni wydłużają się w nieskończoność, a na stołach piętrzą się góry pączków i faworków. Czy jednak ta coroczna tradycja nie wymknęła się spod kontroli? Darek Staniewski w swoim felietonie snuje niepokojącą, a zarazem groteskową wizję, w której Tłusty Czwartek zamienia się w horror rodem z Hollywood. Czy przesyt słodkości rzeczywiście może mieć zabójcze skutki? Zapraszamy do lektury!
„Taki dzień się zdarza raz/Tylko raz i więcej nie/Jak zatrzymać czas/Jak zatrzymać ten/Najpiękniejszy w życiu dzień” – tak śpiewała przed laty w swoim przeboju zapomniana już polska piosenkarka Zdzisława Sośnicka. I niewykluczone, że twórca owej piosenki miał na myśli właśnie TEN DZIEŃ. Tłusty Czwartek. Wszyscy wiemy co to oznacza. W tym dniu Polacy dostają jakiegoś amoku, szaleją, wariują, dostają białej gorączki (niepotrzebne skreślić lub dodać inne pasujące do tego stanu określenia, mogą być nawet wulgarne – przyp. red.) na punkcie pączków i faworków (lub chrustów jak ktoś woli taką nazwę). Tak jakby tych słodkości przez cały rok nie jedli, nigdzie ich nie było, albo nie mieli możliwości ich zakupu, albo jakaś kulinarna czy gastronomiczna Inkwizycja zakazała im spożywania tych wyrobów i tylko na ten jeden dzień w roku udzieliła dyspensy. Polacy ruszają więc w Tłusty Czwartek do szturmu na cukiernie, kupując tony pączków, i chrustów (lub faworków) i potem obżerają się nimi aż do obrzydliwości, niestrawności, biegunki, zatwardzenia i wymiotów itp.
Pomysły na wciśnięcie ludziom pączków, chrustów (lub faworków) są coraz oryginalniejsze co pokazał np. ubiegły rok. Bogacze (ale tylko ci, którym udało się zakupić to cudo) mogli w kilku miejscach w kraju m.in. w Szczecinie „wywalić” 100 PLN, aby nabyć pączek obsypany… złotem. Biedniejszym pozostawały pączki w dużo niższych cenach sięgających w niektórych miejscach podobno nawet… 10 gr (!) za sztukę. Każdy więc mógł być zadowolony tego dnia.
Ale Tłusty Czwartek nie jest chyba do końca wykorzystany przez niektóre grupy społeczne lub środowiska. Np. przez polskich filmowców. W USA już dawno na temat tego dnia zrobiono by już kilka horrorów, thrillerów lub obrazów sensacyjnych. Bo ileż możliwości podsuwa wyobraźnia. Choćby coś takiego – zraniony i odtrącony przez zdradliwą kochankę cukiernik popada w obłęd i postanawia zemścić się na podłej eks wybrance, jej nowym oblubieńcu oraz całej reszcie społeczeństwa za swe krzywdy i złamane serce. Akcja dzieje się w noc przed Tłustym Czwartkiem. Szalony cukiernik, słynący do tej pory z wyśmienitych i cieszących się wielką popularnością wyrobów, nadziewa pączki zatrutymi konfiturami, budyniem, ajerkoniakiem itp. produktami, którymi te kulki z ciasta drożdżowego się wypełnia.
Od rana dziki tłum kłębi się przed cukiernią, kolejki czekających liczone są w kilometrach, porządku musi pilnować policja w obawie przed wybuchem zamieszek. Kiedy rusza sprzedaż, ludzi ogarnia szaleństwo, kupują po kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt pączków! Jedni szybko oddalają się w kierunku swoich domów lub w ustronne miejsca, aby z lubością oddawać się słodkim rozkoszom, inni nie czekają i od razu na miejscu konsumują zdobyte pączusie. Ale cukiernik, choć oszalały i pałający żądzą zemsty, nie jest głupcem. Okazuje się zbrodniarzem wyrafinowanym i przebiegłym. Otóż wypełnione trucizną pączki charakteryzują się tzw. opóźnionym zapłonem. Toksyny w nich zawarte dopiero po jakimś czasie zaczynają działać. A efekty są piorunujące. Późnym popołudniem lub dopiero wieczorem trup zaczyna padać gęsto. Ci co zdążą i jeszcze potrafią doczołgują się do szpitali. Ale dla wielu pomoc nawet tam przychodzi za późno. Ludzie w domach, miejscach pracy a nawet na ulicach wiją się konwulsjach, toczą pianę z ust, wyją z bólu itp. itd. Wiadomo jak to wygląda. W każdym razie niedawni pączkowi szczęśliwcy padają teraz jak muchy.
Miasto zostaje sparaliżowane a potem ogarnięte anarchią. Bo przedstawiciele władz policji, wojska i innych służb podzielają los mieszkańców. Wszak oni też jedli pączki spreparowane rękami szalonego i mściwego cukiernika. Władze centralne ogłaszają w mieście stan klęski żywiołowej i otaczają je wojskowym kordonem. Ale na szczęście znajduje się jeden „hiroł”. Do akcji rusza pewien miejscowy policjant. Przypadkiem jakiś czas temu lekarz wykrył u niego zbyt wysoki poziom cukru i zabronił jeść słodyczy. Nie było mu więc dane w Tłusty Czwartek rozkoszować się pączkami. Co prawda w toalecie jednej z miejskich komend policji skrycie spałaszował prawie kilogram nabytych ukradkiem chrustów. Ale tłumaczył to przed sobą i swoim sumieniem, że to „dla zdrowotności”. Bo będąc przeraźliwie chudy uwierzył w hasło „jedz chrusty, będziesz tłusty” albo „zjedz faworka, bo przypominasz potworka”. Ale teraz, najedzony, rusza do akcji, aby wyjaśnić dlaczego Tłusty Czwartek zamienił się w Zabójczy Czwartek…
Co dalej? A tu już niech się każdy sam wykaże wyobraźnią i poprowadzi akcję tak, jak mu się podoba. Rozwiązań jest mnóstwo. Na wszelki wypadek jednak w Tłusty Czwartek lepiej się nie objadać szaleńczo słodkościami. Bo nie trzeba szalonego cukiernika, aby przesadzić i żałować potem spożycia np. kilkudziesięciu pączków. Zachowajmy umiar. Organizm nam podziękuje i dietetycy będą szczęśliwi łudząc się, że ich porady w końcu odniosły jakiś skutek a społeczeństwo zmądrzało.












