Czy możliwe jest, by niemal 10 tysięcy kilometrów od Szczecina natknąć się na znajome symbole, architekturę przypominającą pomorskie wioski? Takie miejsce istnieje. To Pomerode – miasteczko w południowej Brazylii, które jak żywe przypomina o dawnej historii emigracji z Pomorza.
W 1900 roku, na terenie szczecińskiego Portu Wolnocłowego, ukończono monumentalną bramę wejściową – eklektyczną w formie, z wartownią pośrodku, dwoma bramami pieszymi i aż czterema pasami dla ruchu kołowego. Po lewej stronie znajdował się budynek kontroli celnej. Całość powstała według projektu zespołu Friedricha Krausego i miała służyć nie tylko celom praktycznym, ale też reprezentacyjnym – była świadectwem potęgi rozwijającego się handlu morskiego.
To właśnie tę bramę – lub jej wcześniejsze formy – zapamiętali ci, którzy z portu w Szczecinie wyruszali w długą, niebezpieczną podróż do Ameryki Południowej. Była ona ostatnim akcentem europejskiego krajobrazu, który znikał za rufą żaglowców zmierzających ku Brazylii. Dla wielu stała się symbolem porzucanego życia i nadziei na lepsze jutro.
XIX wiek to czas ogromnych migracji z Europy. Bieda, represje religijne, przemiany polityczne – wszystko to sprawiało, że setki tysięcy ludzi decydowały się na radykalny krok: opuszczenie ojczyzny. Cesarz Brazylii, Piotr I, zachęcał osadników ofertą wręcz niewiarygodną: 77 hektarów ziemi na rodzinę, narzędzia, nasiona, zwolnienie z podatków i służby wojskowej, a nawet wolność religijną. Nic dziwnego, że tysiące Pomorzan – głównie niemieckiego pochodzenia – odpowiedziały na ten apel.
Statystyki mówią same za siebie: w dekadzie 1881–1890 z Pomorza odpłynęło aż 132 tysiące osób. Rejs trwał od 40 do 120 dni i bywał tragiczny – na pokładach statków szerzyły się epidemie, a śmiertelność sięgała nawet 15%. Jednak mimo trudów i ryzyka, migranci zakładali w Brazylii nowe osady, z których jedną z najważniejszych stało się Pomerode.
Założone w 1861 roku, Pomerode szybko zyskało miano najbardziej „niemieckiego” miasta Brazylii. Osada stopniowo rozwijała się, a w 1959 roku uzyskała prawa miejskie. Dziś liczy blisko 30 tysięcy mieszkańców i choć znajduje się w tropikalnym stanie Santa Catarina, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że duch Pomorza unosi się nad jego ulicami.
Znajdziemy tu charakterystyczne domy z pruskim murem, niemieckie nazwy, a na fladze miasta – znajomego gryfa pomorskiego. Mieszkańcy wciąż mówią po niemiecku – używając zarówno dialektu Riograndenser Hunsrückisch, jak i bardziej klasycznych form języka, promowanych przez lokalne władze i szkoły.
Ale najważniejszym symbolem pamięci o Pomorzu pozostaje brama z 2000 roku, będąca wierną kopią szczecińskiej Bramy Portu Wolnocłowego. Powstała dokładnie sto lat po oryginale – nie jako replika architektoniczna, lecz żywy pomnik pamięci o miejscu, z którego wszystko się zaczęło.
Dla mieszkańców Pomerode brama to nie tylko ozdoba miejska. To fizyczny wyraz łączności z przodkami, z Pomorzem, ze Szczecinem. To także znak, że historia migracji nie kończy się wraz z podróżą – ona trwa w opowieściach, w języku, w symbolach. Brama w Pomerode przypomina, że historia to nie tylko daty i fakty, ale przede wszystkim ludzie – ich wybory, lęki, marzenia.
Brama w Szczecinie i jej bliźniaczka w Pomerode to coś więcej niż architektoniczne ciekawostki. Może to dobry moment, by spojrzeć na szczecińską bramę nowym okiem. Nie tylko jako na zabytkowy obiekt, ale jako punkt wspólny z miastem oddalonym o ocean, z którym łączy nas więcej, niż moglibyśmy przypuszczać. Bo historia – jak morze – nie zna granic.