Szczecińscy społecznicy i aktywiści przez całą jesień negocjowali z leśnikami w temacie lasów społecznych. Rozmowy nie były łatwe, bo chociaż i jednej i drugiej stronie zależy, żeby lasy wokół miasta były traktowane na innych zasadach, aby móc je lepiej chronić – to jednak sama definicja „lasów społecznych” nie jest odbierana już tak samo.
Szczecin to jedno z czternastu miast w Polsce wyznaczonych przez resort środowiska, w którym mają zacząć funkcjonować lasy społeczne. Pilotażowy program ministerstwa zakłada, że zmiana dotknie, aż 13 mln Polaków, bo właśnie tyle osób mieszka w: Szczecinie, warszawie, Poznaniu , Bielsku-Białej, Bydgoszczy, Katowicach, Kielcach, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Toruniu i Trójmieście, czyli regionach objętych programem resortu. Problem w tym, że choć idea słuszna dogadać muszą się leśnicy z aktywistami, samorządami i przedstawicielami branży leśnej. A to wcale takie łatwe nie jest. Tylko odnośnie lasów wokół Torunia i Bydgoszczy udało się wypracować pełen kompromis. W pozostałych miastach, tak jak w Szczecinie, czasami są duże rozbieżności.
– Leśnicy zdają sobie sprawę z tego, jak ważne dla obywateli są lasy i że lokalni mieszkańcy oczekują realnego współdecydowania o ich kształcie. Chcemy słuchać tych głosów. Dlatego w każdym nadleśnictwie powołaliśmy konsultantów ds. dialogu społecznego – mówi dyrektor generalny Lasów Państwowych, Witold Koss.
Społecznicy mówią, że proces został źle zaplanowany, boją się, że lasy będą chronione tylko z nazwy, a wycinki dalej prowadzone. Leśnicy odpowiadają, że prace na pewnym poziomie muszą być prowadzone, ale przynajmniej 50% dojrzałego drzewostanu nie będzie pozyskiwane i pozostawione do naturalnego rozkładu. Spory społeczników z leśnikami dotyczyły tego czym właściwie są takie lasy. Z założenia „funkcja społeczna” ma być ważniejsza od „funkcji gospodarczej. W praktyce oznacza to, że takie lasy maja być wykorzystywane głównie do rekreacji, oczyszczania powietrza i retencji wody a nie wycinania drzew na sprzedaż. Społecznicy chcieli, żeby wycinki ograniczyć, a nawet całkiem wyłączyć. Leśnicy natomiast chcą, żeby w lasach społecznych możliwa była „modyfikacja gospodarki”, czyli żeby można tam było nie wyłączyć a zmienić sposób wycinki.
– Już pierwsze ze spotkań pokazały, że nie dla wszystkich idea lasów o wiodącej funkcji społecznej jest tak samo rozumiana. Niektórzy obawiają się, że w takich lasach będą wstrzymane wszelkie prace i zabiegi pielęgnacyjne, także te mające zapewnić bezpieczeństwo, a inni przeciwnie, oczekują, że w lasach wokół miast nie zostanie ścięte ani jedno drzewo – mówi Anna Pikus, naczelniczka Wydziału Społecznych Funkcji Lasów w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.
Mimo odmiennie pojmowanej idei „lasów społecznych”, która powodowała emocje i krytyczne komentarze ośmiu miastom udało się przygotować rekomendacje dla resortu. Zespoły stworzone z leśników i społeczników do połowy listopada miały przygotować propozycje dla Ministerstwa Środowiska i Klimatu. W Szczecinie zespół spotkał się w urzędzie wojewódzkim, w październiku cztery razy. Pełnego kompromisu nie ma i nie wiadomo jeszcze, gdzie dokładnie powstanie las społeczny.
– W trakcie spotkań prowadzono dyskusje oraz wymieniano się poglądami na temat lasów społecznych wokół Szczecina. Omawiane tereny dotyczyły nadleśnictw Gryfino, Kliniska i Trzebież. Opracowano 6 propozycji obszarów lasów o wiodącej funkcji społecznej wokół Szczecina. Różnice między nimi polegają przede wszystkim na podejściu do szczegółowego określenia sposobu prowadzonej na nich gospodarki leśnej. Propozycje przekazano do Ministerstwa Klimatu i Środowiska wraz z rekomendacją prowadzenia dalszych konsultacji – mówi Paulina Heigel z Centrum Prasowego Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Na podstawie rekomendacji ze wszystkich 14 miast minister klimatu ma podjąć decyzję o tym „jakie będą granice i jak będzie wyglądała gospodarka leśna” w tzw. lasach społecznych. Kiedy? Na razie nie wiadomo.