Czy w XXI wieku można jeszcze zorganizować widowiskowe porwanie w biały dzień? Oczywiście, że tak! Wystarczy telefon, pomysł rodem z niskobudżetowego filmu klasy Z i – co najważniejsze – brak wyobraźni. W środę szczecińscy policjanci dwukrotnie musieli interweniować w sprawie rzekomych uprowadzeń, które okazały się… inscenizacją na potrzeby mediów społecznościowych.
Na Dąbiu dwóch aspirujących filmowców wpadło na genialny pomysł: dlaczego nie nagrać sceny brutalnego porwania? Przecież to takie zabawne! 22- i 25-latek wciągnęli „ofiarę” do samochodu, nie zdając sobie sprawy, że ich talent reżyserski nie przemówi do postronnych świadków. Na szczęście dla społeczeństwa, a niestety dla nich, ludzie mają jeszcze resztki zdrowego rozsądku i natychmiast wezwali policję.
Na Pogodnie doszło do bliźniaczej sytuacji. Kolejne rzekome porwanie, kolejne zgłoszenie, kolejna mobilizacja funkcjonariuszy… i kolejne rozczarowanie. Żadnej kryminalnej intrygi, żadnej mafijnej vendetty – tylko kolejna „zabawa” rodem z internetu.
Policja ma inne priorytety – ale o tym „aktorzy” zapomnieli
Podczas gdy szczecińscy stróże prawa zajmowali się fałszywymi porwaniami, być może gdzieś indziej ktoś rzeczywiście potrzebował pomocy. Ale co tam! Najważniejsze, żeby licznik wyświetleń na TikToku się zgadzał, prawda?
Policja jednak nie zamierza nagradzać kreatywności internetowych pranksterów. Bohaterowie tego nieudanego dreszczowca poniosą konsekwencje prawne – i dobrze, bo może kolejnym razem zastanowią się, zanim znów postanowią udawać gwiazdy kina akcji.
Apel do przyszłych reżyserów: może jednak teatr amatorski?
Zamiast angażować w swoje „produkcje” służby ratunkowe, może lepiej zapisać się do kółka teatralnego? Tam przynajmniej inscenizacje odbywają się na scenie, a nie na ulicy. I co najważniejsze – nie kosztują podatników czasu, nerwów i pieniędzy.
Więc drodzy internetowi filmowcy, zanim znowu postanowicie nagrać sensacyjne wideo – może warto przemyśleć scenariusz? Bo kolejne fałszywe porwanie może skończyć się prawdziwym problemem.