Pogoń znów rozczarowała, co wywołało sporo krytycznych uwag ze strony kibiców, zarówno podczas meczu, jak i po jego zakończeniu. W tej sytuacji trudno już uznawać szczecińską drużynę za poważnego kandydata do czołowych miejsc w PKO Ekstraklasie, zwłaszcza po siódmej porażce w 15. kolejce.
– Przegraliśmy i to jest najważniejsze. Fakt, że stworzyliśmy dużo szans na strzelenie gola, ale taka jest piłka. Jak nie wykorzystuje się swoich szans, to robi to przeciwnik i zdobywa trzy punkty. Do tego bramkarz Radomiaka popisał się wieloma świetnymi obronami – mówił obrońca Wojciech Lisowski w strefie mieszanej po meczu. – Skończyła się nasza passa, a porażka na własnym stadionie boli podwójnie. Jesteśmy zawiedzeni, ale nie wykorzystaliśmy swoich szans, żeby ten wieczór wyglądał inaczej – ubolewał piłkarz ze Szczecina.
Po siedmiu kolejnych wygranych na swoim stadionie, Pogoń Szczecin uległa Radomiakowi Radom. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:1, a decydującego gola w 38. minucie strzelił Paulo Henrique. Choć gospodarze dominowali w pierwszej połowie, nie zdołali pokonać bramkarza Radomiaka, Macieja Kikolskiego, którego kluczowe interwencje przesądziły o losach meczu.
Dalsza część sezonu nie rysuje się optymistycznie dla Pogoni. Portowcy borykają się z problemem skuteczności, co szczególnie widać w kluczowych momentach spotkań. Dodatkowo, rywale coraz lepiej rozpracowują schematy gry przygotowane przez trenera Kolendowicza, co sprawia, że szczecinianom trudniej zaskoczyć przeciwników. Jeśli zespół nie znajdzie sposobu na przełamanie tej stagnacji, walka o wysokie miejsca w tabeli może okazać się nieosiągalna.