Co prawda te pojazdy nie są powszechnie kojarzone z Milicją Obywatelską, ale każdy taki samochód jest głównie z nostalgii miłym widokiem na naszych drogach. Od kilku dni przy ulicy Jagiellońskiej stoi samochód marki Żuk w wersji milicyjnej.
Pojazd jest zarejestrowany w powiecie wałeckim, oczywiście na specjalnych żółtych tablicach. Z wyglądu to typowy „naiwniak” (tak nazywa się Żuki po faceliftingu z 1970 roku) w wersji dostawczej oznaczonej typem A07, o czym świadczy ściana oddzielająca stanowisko kierowcy od części bagażowej z niewielką przesuwną szybą. Zamontowano w niej drewnianą ławkę wyściełaną czarnym skajem z gąbką. Szyby za słupkiem C zaślepiono wytłoczkami i zabudowano od środka ściankami działowymi.
I tutaj nastąpi dygresja do potocznych nazw Żuków – pierwsze pojazdy tej marki z klasycznym przodem i drzwiami otwieranymi „pod wiatr” ochrzczono mianem „kurołapów”, a po zmianie sposobu ich otwierania na normalny stały się „smutkami”.
Mniej powszechne od Nysek
Produkowane w lubelskiej Fabryce Samochodów Ciężarowych pojazdy służyły w niechlubnej poprzedniczce dzisiejszej policji w znacznie mniejszej skali niż Nysy, ale zaznaczyły swoją obecność w tej formacji przede wszystkim w roli „małych więźniarek” oraz samobieżnych miotaczy gazu – w obu przypadkach nie były one oznakowane.
Zdarzały się pojedyncze Żuki przerobione z pojazdów więziennych, o czym świadczy chociażby to zdjęcie z 2000 roku – fotoreporter „Gazety Wyborczej” sfotografował ten samochód już z policyjnymi oznaczeniami i numerem bocznym według kodu wprowadzonego po reformie administracyjnej z 1999 roku (litera „J” oznacza województwo opolskie).
Jak rodził się Żuk?
Historia Żuka sięga 1956 roku, kiedy to w oparciu o Warszawę M-20 opracowano pojazd dostawczy o ładowności niecałej jednej tony. Odziedziczono po niej podwozie, dolnozaworowy silnik o mocy 50 KM i układ jezdny. Co ciekawe, podobną ścieżką poszli konstruktorzy Nysy, więc na rynku istniały dwa samochody na bazie przestarzałego samochodu na sowieckiej licencji. Ten lubelski zastąpił na rynku Lublina-51, całkowicie zbędnego przy produkowanej w Starachowicach ciężarówce Star.
Za konstrukcję odpowiedzialni byli inżynierowie Roman Skwarek i Stanisław Tański, a wygląd nadwozia wymyślił Julian Kamiński. Od początku produkcji, który przypada na 24 lipca 1959 roku, Żuk był dostępny w wielu wersjach – poprzez nadwozia typu furgon i skrzyniowe, wersje do przewozu większej liczby osób (towos, mikrobus), po zabudowę specjalizowaną (samochody pożarnicze, do przewozu żywności lub odzieży).
Życie płynie dalej…
Z czasem mniej lub bardziej udanie modernizowano lubelskiego dostawczaka – a to zwiększano jego ładowność, a to uzupełniano gamę silników (w 1966 roku silnik M-20 zastąpiono górnozaworowym S-21, by w 1988 roku wprowadzić polskiego diesla 4C90) czy też skonstruowano prototyp drezyny z „żukowskim” nadwoziem. W II połowie lat 70. opracowano prototypy Lublinów 25 i 35 z nadwoziem znanym z seryjnych pojazdów tej marki, a nawet planowano zastąpić przestarzały samochód ciężarówkami na licencji brytyjskiego Bedforda. Ze względu na narastający kryzys gospodarczy, spowodowany gierkowskim rozwojem „na kredyt”, rozmowy z General Motors nie przyniosły pożądanych rezultatów.
Pomimo wprowadzenia do produkcji w 1993 roku następcy w postaci Lublina 3, Żuki produkowano aż do 13 lutego 1998 roku – licznik wyprodukowanych egzemplarzy zatrzymał się na 587 818 sztukach. Dziś samochody tej marki, tak pogardzane w późnym PRL i wczesnej III RP za jego ogólną anachroniczność, są dla starszych wspomnieniem z czasów młodości, a dla młodszych świadectwem historii. Jedni i drudzy reagują na ich obecność zarówno na ulicach, jak i w muzeach (w tym naszym Muzeum Techniki i Komunikacji, gdzie możemy zobaczyć wersję strażacką), z nostalgią i uśmiechem na twarzy.